୨⎯ 🚬⎯୧

48 6 3
                                    

sedulous (adj.) - working hard & never giving up.

los. ścieżka którą każdy z nas musi przejść aż do samego końca. w wielu przypadkach można samemu zadecydować jakie decyzje chcemy podjąć i kierunek w którym to chcemy się kierować. niestety, na drodze lubią pojawić się szczeliny, dziury, góry i pagórki. kręte strumienie płynące pod prąd. to właśnie los zadecyduje kiedy ścieżka się zatacza i ma swój ślepy zaułek. najbardziej płatać figle lubi dobrym duszom.

tak było w przypadku małej, szczęśliwej rodziny. kochającego się małżeństwa z dwójką dzieci. byli ze sobą niesamowicie związani, a o taką relacje trzeba zapracować. każdą wolną chwilę poświęcali w czwórkę sobie nawzajem. kto by pomyślał, że w jednej chwili los roztrzaskał i poplątał drogi, którymi to kierowali się całe życie. w jednej chwili relacja pielęgnowana latami, zanikła przez głupi wypadek. byli w złym miejscu, w złym czasie. 20 letnia dziewczyna została sama jak palec wraz z jej 4 letnim braciszkiem.

𓏵

- edgar !! rusz ten leniwy tyłek i choć z nami na zakupy !! - krzyknęła, a wręcz wydarła się colette na przyjaciela.

chłopak jedynie westchnął niezadowolony, schodząc niechętnie z parapetu. spojrzał z tęsknotą na niedopalonego papierosa, którego to trzymał w swojej dłoni. a chuj, nie będzie go marnować.

zszedł po schodach z używką w ręku, powoli ubierając buty. choć mieszkanko było skromne i mieściło się w ciasnej kamienicy, tak posiadało jedno malutkie piętro. - dzięki niemu jakoś się tutaj w trójkę mieścili. na swoim karku doskonale wyczuwał niezadowolone spojrzenie colette, które spowodował fakt, że ten wrócił do swojego dawnego nałogu.

- tego peta mógłbyś sobie oszczędzić, wiesz ?

- nie twoja sprawa, daj mi spokój. - ominął dwójkę wychodząc powolnym krokiem z kamienicy. colette była dla niego jak starsza siostra. nienawidził jednak jej nadopiekuńczości i wtykania nosa w nie swoje sprawy , które to wzrosły dwukrotnie po stracie jej rodziców. jest już dorosły, sam za siebie odpowiada i nie potrzebuje niczyjej pomocy. jakoś sobie jeszcze radzi. jeszcze.

- chodźmy już do tego marketu. - usłyszał za sobą znajomy, specyficzny głos dziewczyny.

𓏵

towarzysząca im niezręczna cisza była chyba jednym z najgorszych momentów w których kiedykolwiek był postawiony. atmosfera była tak napięta i gęsta, że można by było ją kroić nożem. wydawała się ona jednak przybijająca i obciążająca dla dwójki dorosłych. siedmiolatek miał to w poważaniu. gus rozglądał się w koło podekscytowany faktem, że zaraz namówi siostrę na jakieś duperele czy inne gazetki z kiosku.

nawet nie wiedzie jak edgara uszczęśliwił widok budynku. w końcu wolność od niewygodnego milczenia. wziął do ręki pomiętą karteczkę samoprzylepną, na której to białowłosa spisała mu produkty do kupienia. rozeszli się w swoje strony w poszukiwaniu rzeczy z listy.

po jakimś kwadransie, chłopak miał już odkreśloną większą część podpunktów, gdy usłyszał krzyki . . . starszych kobiet ? tego widoku, który dane mu było zobaczyć się w życiu nie spodziewał. - dwie staruszki biły się o jakiś pierwszy, lepszy produkt, co najmniej jakby były to lody ekipy w roku 2021. chwilę później pojawił się obok nich młody chłopak - na oko 25 lat. - próbował łagodnie i pokojowo rozdzielić dwie panie od siebie. dostał parę razy z laski, a takich wulgaryzmów edgar chyba jeszcze nigdy nie słyszał. normalnie słowotwórczy freestyle. końcowo jednak udało mu się uspokoić dwójkę emerytek, z szerokim uśmiechem na twarzy. ten tylko wysyłał mu w głowie wyrazy współczucia oraz dla jego potarganych i powyrywanych włosów - które to miał dosyć długie. to się nazywa prawdziwy starman.

sedulous - fangarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz