# ⩇7:⩇⩇

25 6 11
                                    

od dobrej godziny edgar chodził w kółko od salonu po kuchnie rozemocjonowany - w negatywnym tego słowa znaczeniu. najbardziej obawiał się tego co mógł chłopakowi powiedzieć, zawsze gada jakieś głupoty gdy jest pod wpływem alkoholu.

- ed, uspokój się-

- JESTEM SPOKOJNY.

- ta, właśnie widze. - wywróciła oczami już zmęczona tą całą sytuacją. - mam do niego napis-

- NIE.- wyrwał jej natychmiast telefon z ręki chowając go za plecami. - sam to jakoś załatwię. . .

- mhm, już to widzę. błagam cię, mam jego numer od szkoły, może to byłby dobry pomysł ? zaprosimy go na obiad czy coś.

edgar zatrzymał się zamyślony. najwidoczniej analizował ze sobą w głowie tą propozycję w ciszy. podniósł głowę kierując wzrok na colette.

- masz racje. . . - białowłosa już miała się uśmiechnąć, gdy nagle chłopak dodał. - zaproszę go gdzieś na obiad. - złapał ją za ramiona lekko potrząsając.

- mhm, już widzę jak to robisz tchórzu. podkulisz ogonek jak zwykle. błagam cie ed-

- csii - położył jej palec na ustach. - tym razem tak się nie stanie. - położył obie ręce na biodrach zadowolony z siebie.

- nie mam już do ciebie siły. . . - westchnęła tylko poprawiając włosy i idąc w stronę kuchni aby zrobić dla ich trójki porządne śniadanie.

𓏵

fang leżał na łóżku wpatrując się w sufit zamyślony. miał przestać myśleć o tym wszystkim, a zamiast tego jest jeszcze gorzej. słowa edgara odbijały mu się echem w zapętleniu. mówi się, że ludzie po alkoholu mówią. . . więcej.

- nie, stop fang. miałeś przestać o tym wszystkim myśleć. - uderzył się ręką w głowę potrząsając nią na boki i spinając klamrą długie włosy.

chwilę później wstał z łóżka przygnębiony zakładając na siebie bluzę. znał chłopaka coraz dłużej, coraz lepiej, coraz częściej. nie tak miało to wyglądać. miał się odizolowywać od tych uczuć aby zachować je tylko dla siebie. . . dla dobra edgara.

jednocześnie, tłumienie tego w sobie z dnia na dzień będzie coraz cięższe, bardziej przytłaczające. doskonale przecież zdawał sobie sprawę z tego, że w szkole będą się widzieć codziennie, nawet na te pare minut. dla niego każda sekunda jest tą ważną.

poszedł do kuchni zrobić sobie poranną kawę, nie miał dzisiaj na nic siły, może ona postawi go na nogi. dzięki bogu, że jeszcze dzisiaj jest weekend, choć i tak ma trochę pracy na potem. ale to małe dzieci, pójdzie mu szybko w sprawdzaniu jakiś kartkówek ze słówkami.

nalewając wrzątek do szklanki z sypaną kawą jego niezdarna natura postanowiła się właśnie w tej milisekundzie objawić. wylał sobie trochę wody na lewą rękę. ugryzł się w język wkładając szybko rękę do zimnej wody, bardziej już chyba ucierpieć nie mogła. stał tak z minutę kończąc robić sobie picie jedną ręką - co było ryzykowne po tym wypadku.

wyjął rękę spod zimnej wody, delikatnie ją przy tym wycierając. spojrzał się na nią w zamyśleniu. nienawidził jej, najbardziej ze wszystkich swoich znienawidzonych miejsc na ciele. wyglądała paskudnie przez wszystkie rany po poparzeniu i . . . może lepiej sobie o tym nie wspominać. od razu założył sobie czarną rękawiczkę bez palców którą to zasłaniał na codzień bliznę publicznie. normalnie nie nosił jej w domu, aby dać jej oddychać, jednak w tym momencie nie miał zamiaru na nią patrzeć.

sedulous - fangarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz