# ⩇6:⩇⩇

28 5 13
                                    

nareszcie weekend, wolna chwila dla siebie. edgar zwlekł się leniwie z łóżka, przy okazji rozciągając. przetarł twarz ręką, spoglądając na zegar znajdujący się na szafce nocnej, obok jego łóżka. wskazywał godzinę 06.00. punktualnie. widząc jak wczesna jest godzina, natychmiastowo położył się z powrotem na łóżku. jego poranną drzemkę postanowił zakończyć nie kto inny, jak glucia, domagającą się atencji ze strony chłopaka. początkowo starał się ignorować pomruki, miałczenie, pacania łapą, wbijanie pazurów w pościel i dostawanie czarnym ogonem w twarz. niestety nie wytrwał długo.

wkurwiony na puchatą, grubą kulkę, wstał z łóżka, poprawiając włosy. kotka z zadowolonym pomrukiem, łasiła się mu do nogi. nic tylko mogłaby jeść, dlatego jest na diecie.

gdy ta dała mu już spokój - zajadając się kolejną porcją karmy, którą dostawała codziennie od lat, conajmniej jakby było to coś nowego i niesamowitego. - rozsiadł się wygodnie na kanapie w salonie. po minucie zebrał siły aby zmusić się sięgnąć po pilota od telewizora. włączył w tle pierwszy, lepszy program nie bardzo zwracając na niego uwagę. ledwo co kontaktował ze światem w weekend, o tak wczesnej godzinie.

telefon chłopaka leżący po drugiej stronie kanapy, zawibrował. zastanawiało go kto pisze do niego o tej porze. okazało się, że byli to jego znajomi, na ich wspólnej grupie. chcieli gdzieś razem wyskoczyć na miasto. czemu by nie ? dawno nie widzieli się całą grupą. czuł, że to będzie naprawdę udany dzień. sam nie wiedział czemu.

𓏵

- uważaj na siebie, dobrze ? wiesz jak to z nimi jest . . . - colette nie specjalnie przepadała za grupą znajomych przyjaciela. w jej oczach byli złym towarzystwem, najprawdopodobniej to oni wciągnęli go w uzależnienie za pierwszym razem.

- tak, tak spokojnie, wyluzuj. - położył dłoń na jej ramieniu.

- "wyluzuj, wyluzuj" gówno nie wyluzuj ! jeszcze raz będę cię wyciągać z rowu przy JEBANEJ AUTOSTRADZIE, to nigdy więcej cię samego z domu nie wypuszczę. - zauważając, że ten ma jej słowa w nosie, zacisnęła zęby. - mówię poważnie, edgar.

- wiem colette. nie jestem już głupim nastolatkiem.

białowłosa i tak nie wyglądała na przekonaną mimo obietnic przyjaciela. gus wychylający się zza rogu - z podkradzionym od emosa lizakiem - wydawał się podzielać zdanie starszej siostry.

widząc, że edgar powoli zbiera się do wyjścia, pobiegł do przedpokoju wyjmując z płaszcza chłopaka paczkę papierosów. zastąpił ją czymś innym i szybko schował kartonik do rękawa błękitnej bluzy którą miał na sobie.

- to ja wychodzę. - mruknął zakładając na siebie buty i wspomniany wcześniej płaszcz i wychodząc z mieszkania.

colette westchnęła bezsilnie. poczuła szturchnięcie w rękę. spojrzała pytającym wzrokiem na gusa, który to był podejrzanie uśmiechnięty i szczęśliwy. wyciągnął paczkę i podał ją swojej siostrze.

- oh . . . tego się nie spodziewałam. - zaskoczona otworzyła opakowanie. było pełne. musiało być nowo zakupione. - dobra robota mały. - potargała dumnego z siebie chłopca.

- zastąpiłem ją czymś znacznie lepszym. - poszedł za colette do kuchni, wyrzucając z nią pomoczone i rozgniecione przez nią papierosy. chciała mieć pewność, że nie będą możliwe do wykorzystania.

sedulous - fangarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz