# ⩇1:⩇⩇

33 4 4
                                    

krzyk i płacz. to była już codzienność w tej okolicy. nie bez powodu wszyscy omijali ją szerokim łukiem. nawet policja i inne służby ignorowały wezwania z tamtego miejsca. - najzwyczajniej nie było sensu jeździć tam co godzinę, prawda ? po co pomagać takim osobą ? dla nich i tak jest już za późno. no bo kto pomyśli o dzieciach, które mają przed sobą całe życie?

mały chłopiec wychylał się zza framugi drzwi, przytulał mocno do siebie pluszowego, szmacianego pieska. drugą rączką próbował poprawić sobie niesworne kosmyki przydługich włosów. starając się być jak najciszej, niezauważony próbował wyjść z domu. nie chciał zezłościć ani zawieźć kłócących się w tej chwili rodziców, w końcu musiał wyżebrać jakieś pieniądze dla dwójki rodzicieli, to był jego codzienny obowiązek. jak można odmówić takiemu małemu słodziakowi ? zeskoczył że schodków szybko, musiał się pospieszyć. nie chciał znowu czymś oberwać. miał zaledwie pięć lat. - z czego nawet nie zdawał sobie sprawy. bo czym są niby te całe urodziny ?

𓏵

udało mu się. w tej chwili szedł przed siebie uśmiechnięty z jego wiernym przyjacielem. - wcześniej wspomnianą maskotką. trzymał go troskliwie w swojej pokaleczonej i przypalonej rączce. - czego to już ona nie przeszła. po paru godzinach zebrał parę monet i banknotów. zadowolony wracał podskakując do domu. miał nadzieję, że dostanie jakąś pochwałę lub może nawet coś słodkiego. najbardziej to chciałby przytulasa, wydają się być takie fajne. oh, jak bardzo kochał on swoich rodziców. oni też go przecież kochali, prawda ? biedny był w błędzie. naiwne dziecko.

𓏵

wysoki, młody mężczyzna witał i żegnał wszystkich z promiennym, sympatycznym uśmiechem. w miasteczku był bardzo dobrze kojarzony. zawsze pomógł, doradził i porozmawiał. zarażał wszystkich wokół pozytywną energią. złote dziecko - choi fang.

powolnym krokiem podszedł do drzwi swojego skromnego mieszkania. gdy tylko przekroczył próg wejścia, wyglądał jakby za pstryknięciem palca stał się zupełnie innym człowiekiem. kto by się spodziewał jaką maskę codziennie ubierał chłopak i jak doskonale potrafił udawać swoją drugą role w społeczeństwie.

zdjął z siebir płaszcz zarzucając go na krzesło. normalnie poszedłby zrobić sobie cholernie mocną kawę, wziąć leki i ewentualnie przebrać się lub umyć. dzisiaj jednak nie miał na to wszystko siły. rozłożył się tylko na kanapie, chowając twarz w dłoniach. jego żołądek domagał się jedzenia. - jednak ten obawiał się powrotu nawracających epizodów złośliwej choroby. finalnie po paru minutach wziął się w garść i wstał, kierując się w stronę kuchni w zamiarze zrobienia sobie czegoś do jedzenia. może dobrze mu to zrobi.

pierwszy dzień pracy. przynajmniej nie będzie sam. kocha te dzieciaki, nie bez powodu wybrał tą pracę. chce dać tym szkrabą to, czego on sam nie miał okazji doznać, w szczególności będąc w ich wieku.

spiął swoje długie, ciemne włosy klamrą i usiadł najedzony przy stole. wpatrywał się w ciszy wszystkiemu wokół jakiś zamyślony. po chwili wziął do lekko zniekształconej - od mrocznej przeszłości - dłoni, biorąc porządny łyk gorącego napoju.

w mieszkaniu było trochę duszno, ale fang nie mógł otworzyć okna. wcześniej w budynku mieszkali tylko emeryci, młode małżeństwo i on sam. po śmierci starszej pani, która była jego sąsiadką za ścianą, mieszkanie było do wynajęcia. po dobrych trzech miesiącach, tydzień temu, wprowadzili się do niego jacyś studenci. jest ich może z 3-4 ? pierwsze dni były nawet spokojne. . . do czasu. od dwóch nocy nie było jak spać. imprezy, krzyki, muzyka. hałas był tak przeraźliwie głośny, że serce azjaty biło tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć mu z klatki piersiowej. to jednak nie było dla niego nic w porównaniu do drugiego problemu który można im zarzucić. smród alkoholu, papierosów i innych używek można było wyczuć na kilometr. zapachy mieszały się ze sobą wywołując u chłopaka mdłości i wielki niepokój. nie wspominał takich drobiazgów najlepiej.

sedulous - fangarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz