2 - Cindy

8 0 0
                                    

Właśnie stoję w garażu i wybieram którym samochodem pojadę, jakby się tak zastanowić ja  nazywam to garażem ale jakby zobaczyła go normalna osoba z ulicy stwierdziłaby, że bardziej jest to jakaś hala a nie garaż, ale wracając mam tutaj ze dwadzieścia samochodów jak nie więcej ale chyba postawie na klasyczka czyli na mojego ukochanego Chevroleta Camaro ZL1 oczywiście w moim ukochanym czarnym kolorze, który idealnie wpasowuje się do kolorystyki mojego dzisiejszego ubioru, ponieważ mam na sobie małą czarną, którą ubrałam dzisiaj rano, do tego mam czarne połyskujące szpilki, które idealnie podkreślają moje nogi, włosy mam spięte w ulizanego koka, a z biżuterii mam złote kolczyki oraz wisiorek z jakimś szlachetnym kamieniem, który jest moją jedyną pamiątką po mamie nie licząc zdjęć chociaż ich też nie mam za dużo, bo przez to czym się zajmujemy na co dzień nie możemy mieć za dużo zdjęć a co dopiero na jakiś portalach społecznościowych, ponieważ jak to mówi tata moglibyśmy pomóc naszym wrogom, bo mogliby nas szybciej znaleźć.

Wsiadam do mojego ukochanego auta i wyjeżdżam za bramę uprzednio informując ochroniarzy, że dzisiaj nie potrzebuje ochrony, daje im tylko w razie czego dokładną lokalizację wyścigów, żegnam się i odjeżdżam.

Jestem już prawie na miejscu, a dokładniej właśnie wjeżdżam na linię startu, do wyścigu mam jeszcze trochę czasu, a dokładniej jakieś dwadzieścia minut, więc zostawiam swój samochód i idę w tłum ludzi w tym samym czasie pisząc do dziewczyn na grupie czy już są.

                                                                              _Golden trio_

                                                                                                                                                                                                        

   Cindy
-Hejka i co jesteście już?

   Adeline
-No właśnie już podjeżdżamy.

   Aurora
-możesz podejść pod nas, wjeżdżamy wejściem dla gości tak jak zawsze więc będziesz musiała się przebić przez tłumy:))

Dobra a więc teraz najcięższe zadanie przebić się przez tłum spoconych,śmierdzących trawą i alkoholem osób. Na szczęście udało mi się więc teraz zmierzam w stronę parkingu i zauważam dziewczyny wysiadające z auta. Aurora właśnie wysiada od strony pasażera i wygląda naprawdę oszałamiająco ma na sobie krótką, satynową, sukienkę w kolorze miętowym. Aurora jest w moim wieku, jest blondynką o zielonych oczach i oliwkowej cerze jak ja i Adeline. Z drugiej strony auta czyli od strony kierowcy tego pięknego samochodu jakim jest porsche carrera 911 wysiada Adeline, która swoją dzisiejszą urodą też na pewno powali większość facetów na kolana. Podeszłam się z nimi szybko przywitać buziakiem w policzek i stwierdziłyśmy, że już czas wracać na linie startu i zobaczyć tego jakże wielkiego króla wyścigów. Dziewczyny po krótkiej rozmowie wspólnie stwierdziły, że idą się czegoś napić wiec zostaję sama. Odprowadzam je wzrokiem do momentu aż nie znikają w tłumie.

Opieram się o maskę mojego camaro i powoli z lekkim znudzeniem rozglądam się i szukam wzrokiem mojego dzisiejszego przeciwnika nie trwa to jednak długo bo on tak jak ja opiera się o maskę swojego samochodu którym jest Dodge Challenger w moim ulubionym kolorze, no nie powiem ładne autko i jak się tak przyglądam właściciel też niczego sobie. Gdy tak przez chwile mu się przyglądam zauważam, że on też taksuje mnie wzrokiem, w końcu znudzona wstaje i podchodzę do niego.

- Cindy. - wyciągam do niego rękę

- Wiem. - odpowiada i ignoruje moją rękę.

- A ty? Nie powiesz mi kim jesteś? - pytam się już lekko podirytowana jego postawą.

- Nie, dzięki. - odpowiada niewzruszony.

- Boże czemu bóg zesłał na ten świat takich dupków.- pytam się sama siebie ignorując fakt, że tak średnio wierzę w Boga i w mojej sytuacji życiowej nie jest odpowiednie mówienie o Bogu.

- Wierząca się znalazła. - prycha z kpiną - Jak tak bardzo ci zależy aby poznać moją tożsamość to ludzie mówią do siebie o mnie jako o diable. - odpowiada znudzony tą konwersacją.

Prycham nieco rozbawiona tym co powiedział a wtedy on unosi na mnie wzrok.

- Co cię tak bawi, kwiatuszku? - pyta.

- Bawi mnie twoja idiotyczna postawa, mówisz o sobie jak o królu, a chyba zapomniałeś z kim rozmawiasz. - odpowiadam coraz bardziej wkurwiona.

- Nie zapomniałem z kim rozmawiam ale chyba to ty zapomniałaś, że kurwa nie wiesz kim jestem i nie wiesz czy faktycznie nie jestem w tym mieście królem. - odpowiada na wpół rozbawiony i zdenerwowany.

- A kim ty niby możesz być? Ja jestem najważniejsza w tym mieście i jeżeli cię nie znam to znaczy, że jesteś nic nieznaczący. - odpowiadam szybko bo co on sobie myśli mówiąc tak do mnie, chyba nie ma pojęcia co jestem w stanie mu zrobić bez mrugnięcia okiem.

- Pomyśl to może sobie przypomnisz, że może jednak mnie znasz. A poza tym z tego co pamiętam to jednak to ja jestem ten najważniejszy. - odpowiada już totalnie znudzony tą rozmową.

Chwilę mu się przyglądam i faktycznie coś go kojarzę ale nie mam czasu na zastanawianie się skąd ponieważ podchodzi do nas Stefan.

- Cześć, ścigacie się dzisiaj tylko wy, ponieważ królowa mierzy się z byłym królem, mówię wam ludzie szaleją ledwie znalazłem czas, żeby do was podejść, pięć okrążeń, stawka to sto tysięcy dolców, wyścig zaczyna się za dwie minuty wsiadajcie już do swoich samochodów. - mówi i odchodzi ale to dobrze bo waliło od niego trawą na kilometr niby się przyzwyczaiłam do tego zapachu ale dalej nie jest on najprzyjemniejszy.

Tak jak powiedział wsiadamy do swoich samochodów i przez chwilę mierzymy się wzrokiem po czym on zabiera głos.

- To co żeby było zabawniej jedziemy nie ma żadnych zasad, kwiatuszku. Możemy sobie pozwolić na wszystko. - Uśmiecha się mówiąc to, a mi szczerze się podoba ten pomysł, w końcu trochę rozrywki.

- Bez żadnych zasad...diabełku. - Uśmiecham się wrednie, podczas gdy dziewczyny zaczynają odliczać.

To co zabawę czas zacząć...

The fire under usWhere stories live. Discover now