Nie wiedziałam, co mam robić. Nie było nawet 6.00. Kto o tej godzinie wybiera się na plażę? Krzyczałam, ale nie było szans, żeby ktokolwiek mnie usłyszał. Byłam bezsilna. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Moje serce przyspieszało. Czułam się, jakbym traciła oddech. Nie mogłam się uspokoić. Kręciło mi się w głowie. Poczułam jakby grunt usuwał mi się spod stóp. Usiadłam powoli na piasku próbując pozbierać myśli. Z czasem udało mi się opanować oddech. Tym razem wybrałam numer Czarka, jednak znowu odpowiedział mi brak sygnału:
-Shit... Anka! Gdzie jesteś?! Anka!- krzyczałam z nadzieją, że mnie usłyszy.
Spojrzałam na godzinę. Odkąd straciłam ją z oczu minęły maksymalnie 4 minuty. Wiedziałam, że da się uratować ludzi, którzy przebywali pod wodą około 30 minut, ale powoli traciłam nadzieję. Nagle zobaczyłam kilku młodych chłopaków- niewiele starszych ode mnie. Przez chwilę nawet zapomniałam o mojej fobii społecznej. Podbiegłam do nich szybko:
-Potrzebuję pomocy- powiedziałam zdyszana.
-Co się stało?- zapytał jeden z nich wyraźnie zaniepokojony.
-Nie mogę znaleźć znajomej. Kąpałyśmy się i nagle znikła mi z oczu. Nie mam pojęcia gdzie jest. Nie mam zasięgu i nie mam jak zadzwonić po pomoc- powiedziałam na jednym oddechu.
-Spokojnie. Kiedy to się stało?- spytał drugi z chłopaków.
-Jakoś 5 minut temu- wyjaśniłam.
-Masz szczęście. Jesteśmy ratownikami wodnymi- oznajmił.
Chłopaki złapali się za ręce i zaczęli przeszukiwać teren:
-Wiecie, gdzie mogę złapać zasięg? Muszę zadzwonić do jej męża- wyjaśniłam.
-Wejdź na górę tamtych schodów. Tam już powinno łapać- odkrzyknął wysoki blondyn.
Pobiegłam czym prędzej we wskazane przez niego miejsce ciągle wybierając numer doktora. Usłyszałam sygnał, a po chwili zaspany głos lekarza:
-Natka? Czemu dzwonisz o tej godzinie?
-Wiktor? Poszłyśmy z Anką na spacer nad morze. Kąpałyśmy się. Ggdzieś mi zniknęła....- musiałam zrobić przerwę, żeby uspokoić oddech- Przyjdź proszę...- po moim głosie było słychać, że płaczę.
-Kiedy to się stało?! Jest tam ktoś z tobą?!- pytał przerażony lekarz.
-Nie wiem. Z 6 minut temu. Przed chwilą przyszli jacyś młodzi ratownicy i przeszukują wodę- wyjaśniłam.
-Spokojnie, Natka. Pomóż im. My zaraz będziemy- zapewnił.
Wróciłam do chłopaków. Rzuciłam telefon na piasek i dołączyłam do nich. Po chwili przyłączyło się również kilku przechodniów. Było nas już kilkanaście. Spojrzałam na zegarek. Minęło 15 minut:
-Jak masz na imię?- zapytał stojący obok mnie blondyn.
-Natasza- odpowiedziałam nie siląc się nawet na uśmiech.
-Ja jestem Michał- przedstawił się- Nie wiem, czy to pocieszające, ale kiedyś uratowaliśmy kobietę po ponad 40 minutach pod wodą. Twoja znajoma ma jeszcze spore szanse- wyjaśnił.
Nagle usłyszałam z daleka głos Wiktora:
-Natka!!!
-Zaraz wrócę- powiedziałam do Michała i pobiegłam w stronę mężczyzny
-Wiktor!- wpadłam w jego ramiona
Do uścisku dołączył się również Czarek. Na plaży zbierało się coraz więcej osób, które dołączały do akcji. Mimo wczesnej godziny było ich już na prawdę sporo. Ja jednak pozostawałam na brzegu i objaśniałam nowo przybyłym, co się dzieje i prosiłam o pomoc. Zobaczyłam w oddali grupkę ludzi. Podbiegłam więc do nich tłumacząc co stało się niedaleko. Udali się w kierunku akcji. Ja natomiast potrzebowałam chwili, aby odsapnąć. Gdy wstałam, rozejrzałam się, a mój wzrok przykuły drewniane falochrony. Wydawało mi się, jakbym widziała tam ludzką sylwetkę:
-Wiktor!!! Tutaj chyba ktoś jest! Pomocy!!!- krzyczałam, ale byłam zbyt daleko, by mogli mnie usłyszeć.
Chwilę się wahałam. Przez kilka lat chodziłam na basen. Zawsze nam powtarzano, że to cholernie niebezpieczne. Nie mogłam jednak pozwolić, żeby Anka nie przeżyła. O ile faktycznie tam była. Weszłam na pieńki i ostrożnie przesuwałam się po nich na czworaka. Gdy w moim kierunku popłynęła większa fala, omal nie wpadłam do wody. W ostatniej chwili udało mi się mocno chwycić jednego z słupków. Po chwili przemieszczania się dostrzegłam zieloną bluzę i jasne blond włosy. To była ona. Na szczęście jej ręka zahaczyła się o falochron. Inaczej fale mogły by ją ponieść jeszcze dalej i nigdy byśmy jej nie znaleźli. Z niemałym trudem uwolniłam Ankę z pomiędzy pieńków i podciągnęłam odrobinę w górę:
-Ania, słyszysz mnie?!- nie reagowała.
Wykonałam kilka wdechów, jednak miałam wrażenie, że to nic nie dało. Musiałam zabrać ją na brzeg. Tutaj nie byłam w stanie nic zrobić. Co chwilę uderzała w nas nowa fala. Podniosłam Annę i położyłam ją na słupkach. Próbowałam przesuwać się po nich w kierunku powrotnym ciągnąc lekarkę ze sobą. Byłyśmy dosyć daleko od brzegu. To nie mogło się udać. Anka w przemoczonych ubraniach była ciężka, a słupki śliskie. Nie minęła chwila, a mocniejsza fala strąciła nas z palików jak pionki z szachownicy. Chwyciłam mocniej Annę, żeby znów nie stracić jej z oczu. Woda przy falochronie była bardzo głęboka. Gdyby nie fakt, że doskonale o tym wiedziałam, pewnie już bym się nie wynurzyła. Z wielkim trudem próbowałam odpłynąć dalej od drewnianych słupków. Nagle jednak woda poniosła nas w kierunku przeciwnym do brzegu:
-Cholera, prąd wsteczny- zdążyłam pomyśleć, po czym znów znalazłam się pod wodą...
Tak, jak obiecałam- po tygodniu przychodzę z kolejną częścią. Nie wiem, czy w następną sobotę uda mi się coś wstawić, gdyż za tydzień odbędzie się pierwszy etap olimpiady biologicznej, do której coraz bardziej intensywnie się przygotowuje. Jeśli na następny poniedziałek nie będę mieć jakiś ważnych sprawdzianów, to obiecuję wstawić coś w niedzielę, a tymczasem dajcie znać, co myślicie o tej części w komentarzach
Pozdrawiam
Lotte <3
YOU ARE READING
Na sygnale- AWI
FanfictionOpowieść o 14 letniej Nataszy, której życie po trudnym wydarzeniu zmienia się o 180°. Poznaje Annę i Wiktora. Czy dziewczyna odnajdzie jeszcze spokój i szczęście?