Co z nią?

17 1 0
                                    

Woda zaczęła znosić nas w głąb morza. Wiedziałam, że nie mogę na to pozwolić. Z trudem płynęłam jak najbardziej na bok. Po kilku minutach walki udało mi się wydostać z prądu. Wówczas zaczęłam płynąć w kierunku brzegu. Co jakiś czas wciąż krzyczałam o pomoc, jednak nie widziałam nikogo w pobliżu. Gdy dotarłam do plaży, sprawdziłam, czy lekarka oddycha i przystąpiłam do resuscytacji. Nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie pojawiła się jakaś rodzina. Mężczyzna przejął masaż serca, a najstarsza córka pobiegła we wskazanym przeze mnie kierunku, aby wezwać pomoc. Po kilku minutach dostrzegłam biegnących w naszym kierunku Wiktora i Czarka. Za nimi podążali ratownicy:

-Co z nią?!- krzyknął Czarek.

-Nie wiem- odpowiedziałam kaszląc- Chyba słabo.

Ratownicy reanimowali Annę. Czarek starał się pocieszyć doktora. Wciąż kaszlałam i robiło mi się coraz bardziej duszno. Pociemniało mi w oczach. Ostatnie, co pamiętam, to krzyk Wiktora. Nie wiem, jak długo byłam nieprzytomna. Gdy otworzyłam oczy, leżałam w łóżku szpitalnym. Przez chwilę nie pamiętałam, co się stało. W sali poza mną leżało kilka osób, a na krześle w rogu siedziała pielęgniarka. Na początku nie rozumiałam, co tu robię, ale po chwili wszystko zaczęło do mnie docierać:

-Gdzie Wiktor i Czarek? Co z Anką?!- zapytałam pielęgniarki wciąż zachrypniętym głosem.

-Spokojnie. Chłopak je kolację, a doktor rozmawia z lekarzami- odparła.

-A co z Anną?- nie ustępowałam.

-Nie martw się. Jedna z opiekunek z ośrodka już tu jedzie. Jutro rano zabierze ciebie i Czarka do Warszawy- wyjaśniła.

-Co z Anką!- coraz bardziej się denerwowałam.

-Chyba będę musiała powiedzieć opiekunce, jaka jesteś trudna...- powiedziała przewracając oczami.

-Nie może mi pani po prostu powiedzieć?- zapytałam.

-Nie mogę. Nie jesteś z rodziny- dodała z triumfem- Jest na oiomie. Nic więcej ci nie powiem.

Gdy pielęgniarka wyszła do innej sali, szybko zaczęłam przeszukiwać moją szafkę i ubrania. W drugiej szufladzie odnalazłam swój telefon. Rozładowany. Świetnie. Obok mnie leżała dziewczyna w podobnym wieku. Bałam się do niej zagadać, ale byłam już na prawdę zdesperowana:

-Ej? Masz może ładowarkę?

-Jasne- odpowiedziała podając mi ją- Anetą się nie przejmuj- dodała z uśmiechem.

-Anetą?- zdziwiłam się.

-Aneta to ta pielęgniarka. Jest straszna. Wszyscy pacjenci się jej boją. Chodzą słuchy, że nawet ordynator przed nią ucieka- wyjaśniła, po czym obie głośno się zaśmiałyśmy.

-Natasza- przedstawiłam się, co było do mnie niepodobne, ale cóż. Dzisiaj zrobiłam już wiele niepodobnych do mnie rzeczy.

-Kinga- radosna towarzyszka podała mi rękę.

-Muszę pójść zadzwonić. Muszę dowiedzieć się, co z moją znajomą- wyjaśniłam.

-Spoko. Aneta pewnie zaraz wróci, ale w razie czego będę cię kryć- obiecała Kinga

Po krótkiej rozmowie ubrałam stojące przy łóżku kapcie i po cichu udałam się w poszukiwaniu toalety. Gdy wreszcie ją znalazłam, usiadłam w rogu i podłączyłam telefon. Odczekałam chwilę aż się włączy i wybrałam numer Czarka. Jego telefon również był rozładowany, gdyż od razu włączyła się poczta głosowa. Zaczęłam dzwonić do Wiktora. Bardzo się denerwowałam. Odebrał dopiero za 3 razem:

-Gdzie ty jesteś? Co z Anną?- zapytałam.

-Spokojnie. Jesteś na sali?- odpowiedział pytaniem na pytanie lekarz.

-Nie. Poszłam do toalety- wyjaśniłam.

-Zostań tam. Zaraz do ciebie przyjdę. Wtedy porozmawiamy. Jest z tobą Czarek?- zapytał.

-Nie. Pielęgniarka mówiła, że je kolację. Chyba komórka mu padła, bo nie odbiera- wytłumaczyłam.

-Dobra. Idę do ciebie. Na którym piętrze jesteś?- spytał Wiktor.

-Skąd mam to wiedzieć? Na tym na którym mnie położyli- powiedziałam poddenerwowana.

-Okey. Zaraz będę.  Cześć- to mówiąc doktor rozłączył się. 

Nie wiedziałam, jak duży jest szpital, ale wydawał się spory. Nie byłam pewna, jak długo zajmie lekarzowi znalezienie mnie. Miałam nadzieję, że ta wredna pielęgniarka nie zrobi tego pierwsza. Nie wiedziałam, jak długo mojej nowej znajomej uda się odciągnąć jej uwagę od miejsca, w którym na prawdę się znajduję. Pewnie już zaczęła mnie szukać. Nie minęło 10 minut, a w drzwiach pojawił się zdyszany i zmęczony doktor Banach. Jak widać wydarzenia tego dnia wszystkich nas zwaliły z nóg. Lekarz uśmiechnął się na mój widok i usiadł obok mnie na podłodze:

-Jak ty się czujesz? Wszystko dobrze? Nieźle nas przestraszyłaś

-Wszystko okey. Powiedz lepiej co z Anką- poprosiłam

Odpowiedziała mi tylko jego zmartwiona twarz i głucha cisza. Przez chwilę wahałam się, czy powinnam zapytać drugi raz, ale niewiedza doprowadzała mnie do obłędu. Zawsze, gdy nie znałam całej prawdy, martwiłam się o wiele bardziej niż rzeczywiście powinnam. W mojej głowie powstawały setki czarnych scenariuszy, które zwykle miały niewiele wspólnego z faktycznym stanem rzeczy. Cisza stawała się coraz bardziej bardziej nie do zniesienia. Wiktor objął mnie ramieniem, jednak nadal milczał. Wówczas już nie wytrzymałam braku informacji i przytłumionym głosem zapytałam:

-Co z nią?...



Cześć. Miałam wstawić tą część o wiele wcześniej, jednak nałożyło się sporo wydarzeń, przez które nie miałam czasu na pisanie. Potem doszedł brak weny. Dajcie znać, jak podoba się wam ten rozdział. W ramach swego rodzaju rekompensaty za tak długi czas oczekiwania dostaniecie jutro rano pewien bonus :)


Lotte <3

Na sygnale- AWIWhere stories live. Discover now