7

23 3 38
                                    

Reszta pobytu w Perłowej Przystani upłynęła bez większych dramatów. Chociaż Olgha nadal wydawała się patrzeć na Hazel nieprzychylnym okiem, dziewczyna mogła u boku Janelle zrobić mnóstwo ciekawych rzeczy. Biwaki i kempingi były fajne, ale tutaj czekały na nią bardziej interesujące rozrywki. Gdyby przyleciała tu tylko ze swoją rodziną, zapewne nie wystawiłaby nosa poza hotel. W towarzystwie Janelle zwiedziła jednak wspaniałą, historyczną część miasta, zobaczyła kilka zabytków, o których pisano w podręcznikach od historii, a w miejscowych muzeach natknęła się na malowidła i rzeźby ikoniczne dla całej cywilizacji. Zapuściła się także w zakamarki mniej chętnie odwiedzane przez turystów, ale równie ciekawe. Na przykład ostatniego dnia pobytu razem z Janelle niespodziewanie znalazły ścieżkę prowadzącą na skrawek dzikiej plaży.

– Miejscowi twierdzą, że czasem w takich miejscach jak to można zobaczyć syreny. Tak czytałam w przewodniku – powiedziała Janelle.

Hazel nie wierzyła, że akurat tutaj morscy ludzie mieliby się pojawiać, ale wcześniej powątpiewała nawet w ich istnienie. Pamiętała jeszcze całkiem nieźle terapię szokową, jaką zafundowała Liga Narodów całemu światu, gdy oficjalnie wyjawiła, że przynależące jej wody odwiedzają syrenie plemiona. W pierwszej chwili opinia publiczna wzięła komunikat za żart. Mimo to Hazel rozglądała się po wybrzeżu i wyobrażała sobie, że nagle dostrzega gdzieś mignięcie charakterystycznego ogona. Oczywiście nic dziwnego nie zobaczyła, ale uznała, że gdyby naprawdę ujrzała syrenę, nie próbowałaby wywołać sensacji.

– Gdybym była na jej miejscu – stwierdziła – nie chciałabym, żeby ludzie gapili się na mnie jak na zwierzę w zoo. Pozwoliłabym jej odpłynąć w spokoju i nikomu bym o tym spotkaniu nie powiedziała. No, może poza tobą.

Janelle uśmiechnęła się promiennie.

– A ja nikomu nie zdradziłabym tajemnicy.

*

Sarthia powitała Hazel deszczem, dwudziestoma stopniami, swoją nijakością, burością i betonozą. Mokra płyta lotniska, propagandowe plakaty przedstawiające króla Siliena lub wojsko, wredni strażnicy graniczni, zrzędliwi mieszkańcy i przepełnione śmietniki działały jak policzek wymierzony przez rzeczywistość we własnej osobie. Hazel wiedziała jednak, że przywiozła z podróży coś niezwykle cennego. To pozwalało jej nie zwracać uwagi na pogrążoną w wiecznej depresji ojczyznę.

Wpatrywała się w blokowiska przesuwające się za szybą samochodu i czuła wdzięczność za to, że sama nie musiała gnieździć się w jednym z nich. Wcześniej nigdy o tym nie myślała, ale musiała w duchu podziękować losowi za to, że jej rodzina mogła mieszkać w domu z ogrodem – nawet jeśli elewacja błagała o remont, ławka o odmalowanie, a grządki o plewienie.

*

Janelle siedziała na łóżku w pokoju Hazel z laptopem na kolanach. Przeglądała w Internecie bazę rankingów Akademii Magicznej, do której akolici mieli wolny dostęp.

– Czego właściwie szukasz? – zapytała Hazel i usiadła obok niej.

– Porównuję twoje wyniki – odparła dziewczyna i zapisała coś w notatniku.

– Ale po co?

Janelle posłała jej zdziwione spojrzenie.

– Ty nigdy tego nie robisz?

– Czasami, ale czemu miałyby mnie obchodzić cudze oceny?

Jej przyjaciółka pokiwała głową, jakby sama do siebie. Jakby potwierdziło się coś, nad czym od jakiegoś czasu się zastanawiała.

Kryształowe GryfyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz