4.

391 48 19
                                    

🏒🏒🏒 X: #ᴅᴡᴛʜᴘ_ᴡᴀᴛᴛ 🏒🏒🏒

4. 

Prułem przez lód, skupiając wzrok na czarnym krążku, który wędrował pomiędzy skrzydłowymi i próbowałem wychwycić najsłabszy moment ich podania. Adrenalina buzowała w moich żyłach, a wszelkie troski czy problemy znikały z każdym odepchnięciem od lodu.

Tutaj byłem królem. Rządziłem i dzieliłem. Nie było głupiej ekonomii, profesor Mutt i wygórowanych oczekiwań ojca. Sukcesy Dereka były nieistotne, a udawany z wiązek z największą złośnicą na uczelni nie ciążył mi na sercu.

Tutaj była wolność.     

— Duxbury! Przestań bujać w obłokach i zgarnij ten krążek!

Trener Randall poprawił czapkę z daszkiem i wskazał na coś dłonią, ale ja już go nie słuchałem. Wcale nie bujałem w obłokach, szukałem luki pomiędzy Walkerem, a Schwartzem i właśnie ją znalazłem. Odepchnąłem się od lodu, kierując na prawe skrzydło. Dogoniłem Schwartza, i gdy ten odbierał krążek, wsadziłem kij między jego nogami i przejąłem podanie.

Pchnąłem większego skrzydłowego na Walkera, a potem zacząłem gnać ile miałem pary w nogach do bramki przeciwników. Po kilku sekundach czerwone światełko rozbłysło nad siatką, a mój zespół zaczął mi gratulować.

— Dobre zagraniem, stary. — Jackson klepnął mnie po plecach.

Trening zakończył się wynikiem trzy do jednego dla mojej drużyny i byłem bardzo zadowolony z siebie i chłopaków.

— Ale z ciebie kutafon, Duxbury. — Walker podjechał do mnie i zdjął kask. — To było nieczyste zagranie.

Wzruszyłem ramionami i wyjąłem ochraniacz z ust.

— Nie zostało odgwizdane, więc było czysto.

— Daj spokój, Dustin. Nie było faulu. — Jackson również zdjął kask. — Zacznij w końcu przyjmować porażki. To już się robi nudne.

— Naskocz mi! — Walker pokazał nam środkowego palca i odjechał w stronę wyjścia z ringu.

My też podążyliśmy jego śladami.

— Zaczynam się naprawdę cieszyć, że to nasz ostani rok. — Spojrzałem na przyjaciela, a potem uchwyciłem spojrzenie trenera Randalla. Mężczyzna kiwnął na mnie głową, dając znać, żebym do niego podjechał. — Walker zaczyna mi poważnie działać na nerwy. Zobaczmy się w szatni, stary chce ze mną pogadać.

Jackson obejrzał się na ławkę i klepnął mnie w ramię.

— Powodzenia. Może nie urwie ci głowy.

Uśmiechnąłem się słabo, a potem odbiłem w lewo. Tak jak obiecałem Ash, nie powiedziałem nikomu o naszej umowie. Skłamałem Jacksonowi, że dziewczyna zgodziła się zostać moją korepetytorką, a on mi pogratulował. Nie miałem pojęcia jak go przekonam, że nagle mi się odwidziało i zamiast niechęci czuję do niej miętę. Przecież narzekałem na nią bite dwa lata. Jackson na pewno coś wyniucha tym swoim wścibskim kulfonem.

Zatrzymałem się przed bandą i zerknąłem na trenera Randalla. Mezczyzna był już po pięćdziesiątce, ale wciąż świetnie się trzymał. Wysoki i postawny wzbudzał respekt nie tylko swoim wyglądem, ale i osiągnięciami. Gdy byłem chłopcem, oglądałem z wypiekami na twarzy jak wznosił puchar Stanleya. Randall był legendą.

Był moim idolem.

— Duxbury! Wyrwę ci nogi z dupska!

I zdarzało się, że był też moim koszmarem.

— Trenerze. — Przeskoczyłem przez bandę i odłożyłem kij na ławkę.

— Zawaliłeś ekonomię?! Przecież cię ostrzegałem w zeszłym roku.

— Wiem, wiem, ale już to ogarniam trenerze.

Mężczyzna zwęził oczy i założył ramiona na piersi. Mimo, że nigdy nie należałem do niskich i chuderlawych osób, jego potężna sylwetka mnie przytłaczała.

— Słucham — wypluł nie spuszczając ze mnie wzorku.

— Znalazłem korepetytorkę. Jest świetna z ekonomii i w dodatku obiecała mi, że porozmawia z profesor Mutt i załatwi, żebym wrócił do wyjściowej szóstki.

Trener Randall pogładził dłonią szczękę i zamruczał.

— I kiedy to nastąpi?

— Przed pierwszym meczem sezonu. — Wyszczerzyłem się i próbowałem wyglądać na pewnego siebie.

Ash niczego mi takiego nie obiecała, więc w najbliższym czasie będę się musiał dwoić i troić by ubłagać uczelnianą złośnicę do szybkiej rozmowy z profesor Mutt. Pierwszy mecz miał się odbyć już za dwa tygodnie.

— Dobrze — zawyrokował trener. — Ale weź się w końcu w garść i ogarnij ten przedmiot. Profesor Mutt jest przerażająca. Jeszcze jedna rozmowa z nią, a będziesz brać udział w paraolimpiadzie, jasne?

— Jak słońce.

Złapałem za swój kij i udałem się pospiesznie do szatni. Nie uśmiechała mi się wizja rozmowy z Ash ledwo jeden dzień po zawiązaniu naszego dziwnego układu, ale nie miałem wyjścia.

— Przeżyłeś?

Jackson stał koło swojej szafki w samym ręczniku. Zakładał naszyjnik, który dostał od swojej dziewczyny na ich pierwszą rocznicę.

— Jak widać. — Puściłem mu oko i zacząłem się rozbierać.

— Tak szybko zaakceptował fakt, że nie będzie cię w pierwszej szóstce w tym semestrze?

Jackson oparł się barkiem o szafkę i posłał mi zaciekawione spojrzenie. Znałem się z nim od liceum i wiedziałem, że od razu wyniucha każde moje kłamstwo.

— Nie, powiedziałem mu, że Ash załatwi z profesor Mutt bym znowu mógł grać.

Brwi Jacksona podjechały tak wysoko, że praktycznie złączyły się z linią jego czarnych włosów.

— Powaliło cię? Po cholerę kłamiesz?

— Nie kłamię — mruknąłem ściągając ochraniacze z nóg. — Margaret powiedziała, że porozmawia z Mutt. Właściwie to nawet sama to zaproponowała.

Mój przyjaciel wyglądał jakby właśnie połknął żabę. Skrzywił się i wydął policzki.

— Margaret Ash sama ci zaproponowała, że wstawi się za twoim dupskiem? Taa, jasne.

Obwiązałem biodra ręcznikiem i udałem, że szukam w szafce szamponu.

— Powaga. Wiesz, ona wcale nie jest taka zła.

Jackson przyłożył mi dłoń do czoła, a ja ją szybko strzepałem. 

— Dziwne, nie masz gorączki, a bredzisz.

— Mówię poważnie. Spadam pod prysznic — zamknąłem z trzaskiem drzwiczki od szafki — a ty masz chyba rocznicową rozmowę z Lucy.

Zacząłem wydawać odgłosy cmokania, a Jackson pokazał mi środkowy palec. Odetchnąłem z ulgą, gdy chłopak zniknął za wyjściowymi drzwiami. Jeszcze pięć minut grillowania mojego tyłka i bym się ze wszystkim wygadał.

Bogu dzięki za Lucy i ich trzecią rocznicę.

Odświeżony i przyjemnie zmęczony wyszedłem z hali i skierowałem swoje kroki do pobliskiej kawiarni. Potrzebowałem ekstra mocnej kawy, bo czekała mnie rozmowa z Ash.

Hej!
Jak zawsze czekam na Wasze reakcje! Dajcie znać co myślicie o Hokeiście 😉
Miłego weekendu!
M.

Deal with the hockey player | NA +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz