8.

256 44 81
                                    

🏒🏒🏒 X:  #ᴅᴡᴛʜᴘ_ᴡᴀᴛᴛ 🏒🏒🏒

8.

— Caitlyn wie, że przychodzę? Mówiła wam coś? Może powinienem kupić kwiaty?

Harry skakał wokół mnie i Jacksona przez całą drogę do domu bractwa i wypytywał o Dunn. Wyglądał jak ten śmieszny Tygrys z Kubusia Puchatka. Brakowało mu tylko ogona sprężyny.

— Słuchaj, stary. — Jackson zarzucił ramię na barki chłopaka i się wyszczerzył, ale widziałem po jego oczach, że był już lekko zmęczony entuzjazmem Harry'ego. — Tam będą tuziny lasek. Może nie ograniczaj się, co? Pozwól by to los zadecydował. Jeśli ty i Caitlyn macie być razem, to tak będzie, jeśli nie, miej otwarty umysł.

Harry zmarszczył jasne brwi i zerknął na lekko wyższego od niego Jacksona.

— Ale ja ją kocham.

Ja i Jackson wymieniliśmy znaczące spojrzenie, a potem westchnęliśmy głośno. Kiedy go tak brało na jakąś laskę, to można było do niego mówić jak groch o ścianę.

Daliśmy sobie spokój i resztę drogi pokonaliśmy we względnej ciszy — Harry jęczał raz na jakiś czas o oczach Dunn bądź o chemii między nimi.

Stary malowniczy budynek w stylu gregoriańskim, w którym mieszkała spora część studentów kierunku artystycznego, znajdował się w samym centrum kampusu. Najwidoczniej rektor uważał bandę kolorowych gagatków za niezłą ozdobę. Przymykał oczy na głośne imprezy i nigdy nie pozwalał mówić złego słowa o artystycznych. Osobiście nigdy nie rozumiałem ich poczucia estetyki, choć musiałem przyznać, że zazdrościłem im siedziby, z której byli tak dumni. Czerwona cegła i biel okiem oraz drzwi pięknie ze sobą kontrastowały.

Przeszliśmy koło cicho świergocącej fontanny, i gdy podeszliśmy bliżej budynku, moje oczy spoczęły na niewysokiej postaci.

Usta samoistnie mi się otworzyły, gdy zarejestrowałem, że dziewczyną, ubraną w błękitną zwiewną sukienkę, była Margaret Ash.

Jej długie brązowe włosy spływały ogromnymi lokami na plecy. Sukienka podkreślała miękkie wypukłości i wklęsłości. Wygladała po prostu wow. Nie potrafiłem znaleźć w głowie trafniejszego określenia.

Ash najwidoczniej poczuła na sobie mój wzrok, bo obejrzała się przez ramię, i gdy nas spostrzegła, ściągnęła brwi.

Automatycznie przestałem ją podziwiać i się stropiłem. Cholera, wiedziałem, że się wścieknie. Miałem przyjść sam.

— Ej, czy to czasem nie jest Ash? — Jackson wskazał ruchem głowy w stronę dziewczyny. — Wygląda na wkurzoną, zawijajmy się.

Odetchnąłem, a potem powiedziałem do przyjaciela:

— Umówiłem się z nią tutaj.

— Co?

— Umówiłem się z nią — powtórzyłem, a Jackson wyglądał jakby miał wylew. Podirytowany syknąłem: — Jest moją korepetytorką, pogadaliśmy trochę i okazało się, że jest całkiem okej.

— Mów dalej.

Podrapałem się po tyle głowy. Kątem oka zauważyłem, że Ash zaczęła iść w naszą stronę, więc zacząłem pospiesznie wypluwać z siebie słowa:

— Wspomniałem, że dział artystyczny robi imprezę, ona mruknęła, że oni zachowują się jak pajace i coś o piórach w dupie i jakoś tak zapytałem czy chce iść.

— I chciała?

Brwi Jacksona uniosły się. Chłopak spojrzał na Harry'ego, który chyba w ogóle nas nie słuchał. Możliwe, że wypatrywał Dunn w tłumie przed budynkiem. Potem przyjaciel pokiwał głową i klepnął mnie w plecy.

Deal with the hockey player | NA +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz