9.

320 45 20
                                    

🏒🏒🏒 X:  #ᴅᴡᴛʜᴘ_ᴡᴀᴛᴛ 🏒🏒🏒

9.

Wejściówka u profesor Mutt zbliżała się wielkimi krokami, tak samo zresztą jak mecz otwarcia Borsuków. Trener Randall chyba postawił sobie za punkt honoru wygranie w naszym finalnym roku na uczelni. Trzy czwarte drużyny stanowili absolwenci i cóż, niższe roczniki raczej nie napawały nadzieją władz uczelni. Dlatego trener kuł żelazo póki gorące i wykorzystywał każdą chwilę, by podstawowa szóstka przekazała całą swoją wiedzę młodszym zawodnikom.

Od pół godziny próbowałem nauczyć rezerwowych atakujących, na czym polegała akcja: ukryta sroka, a więc biegnięcie na bramkę przeciwnika z wysuniętym środkowym, który gdy zostanie otoczony przez obrońców drugiej drużyny, ma zrobić efektowny obrót i w tym samym czasie podać krążek do biegnącego już na na skrzydło atakującego. Jednak dwójka stojących przede mną chłopaków jakoś średnio ogarniała zamysł akcji.

Pokazanie im o co mi chodziło też nie przyniosło skutku. Życzyłem powodzenia trenerowi Randallowi. Przyszły rok będzie ciężki.

Zmęczony rolą nauczyciela postanowiłem się trochę odprężyć. Zrobiłem rundkę po ringu, a potem chwyciłem kijem jeden z leżących przy bramce krążków i zacząłem ćwiczyć ślizgi.

Do wejściówki zostało trzy dni. Do meczu otwarcia pięć. Jutro wieczorem czekały mnie korki z Ash i wciąż nie byłem pewien co miałem myśleć o Margaret, jej zemście na Summer i naszym udawanym związku. Mina Summer, gdy zobaczyła mnie i Ash na parkiecie dała mi wiele do myślenia.

Być może rzeczywiście Summer nie była taka święta? Może zrobiła coś Margaret? Albo coś jej powiedziała? Nie wiem, ściągała na teście, obrobiła jej tyłek, stwierdziła, że Anglia ssie? To mogło być wszystko i nic. A Ash była niczym skała, niewzruszona. Za cholerę nie chciała mnie w nic wtajemniczyć i zaczynałem się poważnie irytować.

Okrążyłem bramkę i zacząłem gnać na drugą stronę ringu.

Moje myśli zaczęły skupiły się na Ash. Te kilka spotkań z dziewczyną dało mi jej pewien obraz. Nie była ona złym czy zawistnym człowiekiem. Waliła prawdą po oczach, ale nie we wredny czy wyrachowany sposób.

Była bezpośrednia — tak, chyba to najlepiej ją określało.

Pomogła z Harrym, a przecież nie musiała. Była miła dla Jacksona i choć powierzchownie mogła wydawać się oschła, czułem, że Margaret Ash jeszcze nie pokazała swoich prawdziwych kolorów.

Zmarszczyłem brwi, przeniosłem ciężar ciała na lewą nogę i się zamachnąłem. Krążek poszybował do bramki, a ja usłyszałem marudzenie Walkera:

— Obyś tak łatwo strzelał bramki w sobotę, gdy na lodzie będą zawodnicy przeciwnej drużyny.

Przewróciłem oczami, a potem minąłem go bez słowa. Trener Randall właśnie dmuchnął w gwizdek obwieszczając koniec treningu, mnie natomiast czekała rozmowa z Margaret.

*

Ja: Hejka, jak ci minął dzień?

Uczelniana złośnica?: Wspaniale. Barista pomylił zamówienia i dostałam kawę zamiast herbaty. Jeden z profesorów postanowił zmienić formę zaliczenia semestru i zamiast egzaminu mam prezentację w grupach XD (uwielbiam pracować z ludźmi, którzy tylko czekają aż odwalę za nich robotę). Moja przyjaciółka znowu ma doła, a ja nie wiem jak ją pocieszyć. A jak u ciebie, Duxbury? Fajny masz poniedziałek?

Zmarszczyłem brwi i wypuściłem głośno powietrze. To chyba nie był dobry moment o poproszenie jej o dodatkowe spotkanie przed wejściówką profesor Mutt. Co prawda spotkaliśmy się w niedzielę na naszym „wolontariacie", ale mój mózg tak był zajęty spięciem pomiędzy Margaret, a Summer, że niewiele zapamiętałem. Mój kciuk zastygł nad klawiaturą i w końcu wystukałem marne: całkiem znośny, widzimy się w środę.

Deal with the hockey player | NA +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz