5.

412 52 46
                                    

🏒🏒🏒 X:  #ᴅᴡᴛʜᴘ_ᴡᴀᴛᴛ 🏒🏒🏒

5.

Uczelniana złośnica: Duxbury, przypominam ci, że jesteś mi winien pięćdziesiąt dolców.

Ja: Nawet jeszcze nie zaczęliśmy korepetycji.

Uczelniana złośnica: Biorę zaliczkę.

Przewróciłem oczami i sięgnąłem po tekturowy kubek z kawą.

Ja: Okej, przyniosę na pierwsze korki.

Uczelniana złośnica: Oby, a skoro mowa o korkach. Jestem wolna w piątek po południu, w sobotę w godzinach porannych i może wcisnę cię w środę przed zajęciami pilates.

— Jakże wspaniałomyślnie — burknąłem pod nosem.

Oczywiście, że Ash była wolna w godzinach, w których normalni ludzie albo balangowali albo leczyli się z ciężkiego kaca.

Ja: W takim razie wezmę środy.

Uczelniana złośnica: I sądzisz, że podciągniesz się z ekonomii jednymi korkami w tygodniu? Naiwny. Bierz ten weekend póki jestem dobra. Spotkajmy się w piątek w uczelnianej bibliotece o 18:00. I nie zapomnij kasy.

Spojrzałem gniewnie na telefon i zgniotłem pusty już kubek. A może miałem treningi, marudo? — pomyślałem. Niech Ash się wali, może jakoś inaczej obejdę chore zakazy profesor Mutt.

Mój telefon zawibrował. Zerknąłem na ekran i mimo wszystko się uśmiechnąłem.

Uczelniana złośnica: Rozmawiałam z profesor Mutt. W przyszłym tygodniu będzie wejściówka (nie wiesz tego ode mnie!) i jeżeli zaliczysz ją to ona porozmawia z dziekanem i pozwolą ci grać.

Ja: Zdolna bestia.

Uczelniana złośnica: Wiem. Ale ostrzegam: jeżeli zawalisz jakikolwiek egzamin, wejściówkę czy ćwiczenia wracasz na ławkę. Słowa profesor Mutt. Piątek 18:00. Weź kasę!

Uniosłem dłoń w geście triumfu. Może i Ash była wyjątkowo irytująca, ale dotrzymała słowa. Mogłem ze spokojem przygotowywać się do meczu otwarcia sezonu. Nagle poczułem, że dam sobie radę ze wszystkim. Ekonomii też stawię czoła. 

— Hej Austin.

Summer Jones stała przy ladzie i właśnie odbierała swoją kawę. Poprawiła długie jasne włosy i bez pytania dosiadła się do mnie. 

— Skąd ten uśmiech?

— Dobre wieści dotyczące hokeja.

— Ach, co tam słychać w świecie sportu? — Puściła mi oko i nachyliła się nad stolikiem by sięgnąć po chusteczkę.

— Dobrze, zaczęliśmy decydującą fazę treningów. — Upiłem trochę kawy, a potem zamilkłem.

Niebieska bluzka Summer naciągnęła się i mogłem teraz podziwiam wdzięki panny Jones. Zrobiło mi się gorąco, gdy dostrzegłem czerwoną koronkę. Chrząknęłam i odwróciłem wzrok nie chcąc wyjść na napalonego zboczeńca i zagadnąłem:

— A jak tobie idą sztuki piękne?

Summer zaśmiała się i zaczęła opowiadać o jakieś technice nakładania farb, a ja udawałem zainteresowanego. Ubolewałem, że nie dzieliliśmy żadnych zajęć i nasze interakcje były ograniczone wyłącznie do imprez. Może wtedy byłoby mi dane zakosztować jej słodyczy. Między nami nie było głębszych uczuć, raczej tylko czysta chemia. Ja podobałem się jej, ona mi i oboje wiedzieliśmy, że moglibyśmy miło spędzić razem czas.

Deal with the hockey player | NA +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz