pov Tony.
Tata jak zawsze wrócił do domu dopiero koło północy i nawet nie zainteresował się czy jestem w domu. To był standard. Wszyscy rodzice przychodzili na mecze żeby zobaczyć jak sobie radzimy no cóż od śmierci mamy nie przyszedł ani razy a praca wskoczyła na pierwsze miejsce. Bolało za każdym razem kiedy wygrywaliśmy a na boisko wbiegały rodziny aby świętować razem zwycięstwo a do ciebie jedyne kto podbiegał to były dziewczyny z drużyny chilliderek i przyjaciel z którym znałem się od dzieciństwa.
Położyłem się do łóżka chcąc odpocząć po treningu i przygotować się na rozpoczęcie męczarni czyli roku szkolnego. Udało mi się w miare szybko zasnąć więc bardzo dobrze.
Obudziłem się koło ósmej rano więc miałem sporo czasu żeby się ogarnąć i dotrzeć na męczarnie. Ubrałem mundurek składający się z białej koszuli czarnych spodni i krawatu w kolorze czarnym. Krawaty miały wielkie znaczenie czarny krawat oznaczał że jesteś tu przez bogatych rodziców natomiast czerwony oznaczał że jesteś stypędzistą. Kiedy zszedłem do kuchni taty już nie było a jedyne co leżało na blacie to trzy stówy na jedzenie i takie tam. Schowałem hajs do kieszeni po czym na szybko coś zjadłem i wsiadłem do swojego czarnego lamborgini. Uwielbiałem je było wygodne sportowe i zajebiście się prezentowało.
Po paru minutach zaparkowałem na swoim stałym miejscu które zawsze było puste specjalnie dla mnie. Miejsce obok zajmował zawsze mój przyjaciel Asher. Jego granatowe lambo już stało a on sam opierał się o jego drzwi paląc papierosa. Na polu było dużo osób jednak kiedy wysiadłem wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie. Byłem przyzwyczajony więc nie zwróciłem na to większej uwagi.
-Siema.-przywitałem się.
-Już się bałem że zostawisz mnie z tym gównem samego.-odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-Chciałbym ale wybieranie na kapitana sam wiesz.
-Nie rozumiem cię i tak zostaniesz wybrany jak zawsze zresztą.
- No wiem ale trzeba pokazać pierwszakom że łatwo mieć nie będą szczególnie jeśli chodzi o kosza. Nie możemy przyjmować do drużyny byle kogo a dzisiaj zasiadamy w żiri i na wybieraniu osób do naszej drużyny i do drużyny chilliderek.
Uśmiech chłopaka znikł kiedy usłyszał ostatnie zdanie tak samo jak mój. Oboje nie znosiliśmy tym przesłuchań więc zawsze staraliśmy się od nich wymigać. Trwały cholernie długo a do tego te wszystkie potem siadały obok nas i próbowały zwrócić na siebie za wszelką cenę naszą uwagę.
Weszliśmy na szkolny korytarz kierując się do trenera. Wszyscy odsuwali nam się z drugi jak na zawołanie lubiłem tą przewagę nie musiałem nic mówić wszyscy schodzi nam z drogi. W połowie korytarza poczułem że ktoś na mnie wpadł od boku. Zatrzymaliśmy się a ludzie momentalnie zaczęli szeptać między sobą. Spojrzałem w bok byłem pewien że był to jakiś pierwszoklasista którego jeszcze nikt nie ostrzegł.
-Patrz jak chodzisz młody.-warknąłem na chłopaka.
Nie myliłem się był to niższy ode mnie brunet o czekoladowych oczach którymi wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Był jednym ze stypędzistów których w tym roku nie przybyło zbyt dużo.
-Przepraszam nie chciałem.-powiedział cicho.
Zlustrowałem go ostatni raz po czym razem z przyjacielem ruszyliśmy w stronę sali.
CZYTASZ
Najpiękniejszy przypadek.
Teen FictionTony od zawsze był tym popularnych chłopakiem wszystkie dziewczyny za nim szalały plus był kapitanem najlepszej drużyny koszykarskiej w całej amryce jednak czy zawsze jest tak jak pokazujemy na zewnątrz ? Adrien chłopak który dopiero dołączył do pry...