Rozdział 4

23 6 0
                                    

Półtora roku wcześniej

- Powiedz, gdybyś musiała wybierać, Billy Morris albo ten barman? - Zapytała zaciekawiona Kornelia, wskazując ręką i spoglądając na mnie.
- Żaden. - odpowiedziałam, upijając łyk piwa.
- Lila, no nie bądź taka. - usłyszałam i zaśmiałam się.
- Jeśli miałaby wybierać, to padłoby na opcję numer trzy. Zdaje się, że ta piękna dziewczyna nie lubi kobieciarzy. - Spojrzałam na nieznajomego, wypowiadającego te słowa.
- Podsłuchujesz cudze rozmowy? - wysondowałam, czując, że delikatnie się czerwienie. 
Tuż obok mnie stanął wysoki mężczyzna, ubrany w czarny longsleeve i ciemne jeansy. Jego niebiesko-szare oczy prześwietlały moją twarz. Uśmiech zdawał się być najszczerszym jaki kiedykolwiek widziałam. Ogarnęło mnie nowe, niespotykane do tej pory uczucie. Dziwne uczucie, które ciężko było opisać. 
Przysunął hoker i dosiadł się do nas, kiwając do swojego kolegi, żeby podszedł.
- Odważny. - pomyślałam.
- To jest Jake a ja jestem Matthew. - powiedział pewnym siebie tonem nie odrywając ode mnie wzroku.
- Kornelia a to Lilianna. - odezwała się moja siostra a ja spiorunowałam ją wzrokiem.
- Nie tutejsze imiona. - wyznał spoglądając na nas na zmianę.
- Jesteśmy Polkami. - oznajmiłam nieporuszenie.

Siedziałyśmy razem z Kornelią w CloudBar nieopodal naszego mieszkania. Niewielki pub, w którym znajdowało się sporo młodych ludzi. Dwupoziomowy lokal, ukryty w wąskiej uliczce. Klimatyczny i kameralny. Stylizowane stare fotele i kanapy, wysokie stoły i stołki. Lustro zawieszone za barem i długie półki na których stało kilkaset butelek z różnym rodzajem alkoholu. Wybrałyśmy się tam po krótkim zwiedzaniu Chicago, do którego przeprowadziliśmy się z rodzicami dwa tygodnie wcześniej.

Moja młodsza o rok siostra jak najęta rozmawiała z nowo poznanym mężczyzną a ja co jakiś czas przechylałam kufel z piwem raz po raz zerkając na Matthew.
- Wydaje mi się czy Twoja siostra jest bardziej wygadana od Ciebie ? - próbował mnie zaczepić.
- Masz rację, wydaje Ci się. - prychnęłam.
- To może opowiesz coś więcej o sobie, bo to że lubisz Billy'ego Morrisa, już wiem.
- Jeśli chcesz coś otrzymać, musisz dać coś w zamian. - odłożyłam kufel, spoglądając na niego.
Przysunął się bliżej, siadając do swojego kolegi plecami, ostawiając szklankę ze złotym trunkiem i oparł jedna rękę o bar, wlepiając we mnie swoje oczy. 
Nasza rozmowa z początku dość ograniczona, z minuty na minutę robiła się coraz bardziej interesująca. Skupiał całą swoją uwagę na mnie, zapominając o swoim towarzyszu. Gierki słowne, w które mnie wciągnął, powoli wyciągając odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania. Czasami wydawało mi się, że czyta ze mnie jak z otwartej księgi. Podobało mi się, że potrafi słuchać, nie przerywał kiedy mówiłam. Jego śmiech wywoływał u mnie pozytywne emocje, sprawiając, że i ja się śmiałam. Był ciekawym człowiekiem, pełnym poczucia humoru.  Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze, w towarzystwie obcej osoby. I chociaż było to dość nie spotykane, miał w sobie coś, co bardzo mnie intrygowało. Zafascynował mnie opowiadaniem o świecie i człowieku. Mówił to w taki sposób, że chciało się go słuchać. 
Nim się spostrzegliśmy, sala opustoszała.
- Za pięć minut zamykamy. - poinformował nas barman.
Matthew spojrzał na zegarek.
- Zrobiło się późno. - oznajmił, rozglądając się dookoła. - Nikogo już nie ma. - nachylił się w moją stronę.
Wychyliłam się i spojrzałam za niego. Nie było nawet Korneli i Jake'a.
- Jest w dobrych rękach. - powiedział z przekonaniem, jakby czytał w moich myślach.
Widziałam, że czas powoli się zbierać, ale nie chciałam. Zaintrygował mnie do tego stopnia, że chciałam go dalej poznawać. Ciekawie opowiadał o życiu, interesowały go podróże i dobre kino. Co do muzyki mieliśmy odmienny gust, ale to przecież o niczym nie świadczyło. Większość czasu i tak słuchał tego, co ja mam do powiedzenia.

Wyszliśmy przed pub, spojrzałam w niebo dostrzegając w pełni świecący księżyc. Czułam jak mnie obserwuje. Zdałam sobie sprawę, że znowu się czerwienie. Policzki zaczęły mnie delikatnie piec, w głowie odrobinę szumiało. Pomyślałam, że to przez ilość wypitego piwa. Jednak to Matthew powodował u mnie ten stan. Czułam się bezpiecznie w jego towarzystwie, mimo, że poznałam go kilka godzin wcześniej. 
- Odprowadzę Cię. Jeśli pozwolisz. - odezwał się, przerywając chwilę ciszy.
Uśmiechnęłam się do niego, dając mu do zrozumienia, że nie mam nic przeciwko.
Po piętnastu minutach znaleźliśmy przed budynkiem, w którym mieszkałam z rodzicami i siostrą.
- No to jesteśmy. - uniosłam ręce, delikatnie w górę, oznajmując że to właśnie tu mieszkam.
Matthew spojrzał na wysoki piętrowiec.
Staliśmy przez dłuższą chwilę w milczeniu, co chwilę zerkając na siebie i posyłając zawstydzone uśmiechy. Nawet ta cisza, która od czasu do czasu się pojawiała nie powodowała krępacji. 
Matt spojrzał na boki, masując palcami rękę. Westchnął głęboko. Wiedziałam, że tak samo jak ja nie ma ochoty na zakończenie tego wieczoru. Musiałam przyznać, że choć z początku byłam nastawiona dość negatywnie na nieznajomego, który podsłuchiwał nie swoją rozmowę, to z chwili na chwilę, wieczór stawał się coraz bardziej ciekawy w jego towarzystwie. 
- Chodź, pokaże Ci fajne miejsce. - chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą.
Zeszłam w pośpiechu z kilku schodów udając się za nim.
- Dokąd mnie zabierasz ? - zapytałam zainteresowana pomysłem.
- Zobaczysz. - odwrócił się do mnie, uśmiechając się. 
Pobiegłam razem z nim w nieznane mi miejsce, do którego chciał mnie zabrać. Czy byłam przestraszona? Nie. Wręcz przeciwnie. Cieszyłam się na kolejną chwilę razem. Nie wiedzieć dlaczego, wzbudzał we mnie pozytywne emocje. 

Kilka ulic dalej stanęliśmy zdyszani pod wesołym miasteczkiem.
- Tędy nie wejdziemy. - wskazałam na zamknięta furtkę.
- Wiem. - oznajmił. - wejdziemy tędy. - Pokazał mi murek, mniej więcej jego wysokości, na który po chwili zaczął się wspinać.
- Żartujesz? - zadałam pytanie.
Nie żartował. Stanął na samej górze a potem zeskoczył na dół.
- Czekam tutaj na Ciebie. - usłyszałam jego głos z drugiej strony.
Stanęłam przed ścianą, zakładając torebkę przez głowę. Sama nie wierzyłam w to co robię.  Postawiłam nogę na wystającym delikatnie betonowym bloczku i powoli zaczęłam się gramolić. Gdy udało mi się dotrzeć, zobaczyłam jego roześmianą twarz z wyciągniętymi rękami w moją stronę.
- Złapie Cię.
Usiadłam a Mat podszedł bliżej. Pochyliłam się i oparłam ręce o jego barki a on chwycił mnie pod ramionami i pomógł zejść. Nasze twarze dzieliły milimetry. Nasze oczy się spotkały jak odbicia zagubionych gwiazd.
Matthew dotknął mojej twarzy i pocałował mnie w usta. Poczułam jego delikatne i pełne wargi na swoich. Przejechał dłońmi po twarzy i wplótł je w moje włosy. Nie mogłam się od niego oderwać i z chęcią odwzajemniłam pocałunek.
Po chwili oparł czoło o moje.
- Lilianno. - Wyszeptał...

Osądzeni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz