Z samego rana, do mojego pokoju z impetem wpadła moja siostra. W jej głosie było słychać poddenerwowanie.
- Lilka, Lilka, wstawaj.
- Co się stało ? - zapytałam lekko zaspana, otwierając jedno oko i zerkając w jej stronę.
Większość nocy nie dawały mi spokoju, słowa wypowiedziane przez Matthew na widzeniu. Szukałam odpowiedzi w złożonych z papieru konikach. Rozłożone na całym łóżku, przykrywały jego większy kawałek. Zasnęłam dopiero nad ranem, rozwiązując tylko część zagadki.
- Wstań, musisz to zobaczyć. - podeszła do komody, chwytając w dłoń pilot i odpalając telewizję. Usiadła obok mnie.
Półprzytomna spojrzałam w stronę świecącego monitora. Podniosłam się i skrzyżowałam nogi pod kocem.
- Znajdujemy się teraz pod więzieniem Mountain Prison, skąd dzisiejszej nocy uciekło czterech skazańców. - Usłyszałam głos reporterki.
Na ekranie pojawiły się zdjęcia uciekinierów. Wśród nich był właśnie Matthew. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Moje oczy zrobiły się wielkie, serce stanęło mi w gardle. Czułam, że robi mi się słabo.
- Lila, czy Ty coś wiesz na ten temat ? - Kornelia odwróciła się w moją stronę.
Patrzyłam cały czas na jego wizerunek, jego i trzech pozostałych mężczyzn.
- N n nie. - powiedziałam, jąkając się. - Nic mi nie mówił o ucieczce.
Chwyciłam się za głowę, dalej nie wierząc w to wszystko. Wstałam z łóżka i spojrzałam na kolorowe kartki, zastanawiając się, czy w pozostałych jest może namiastka informacji od niego o tym, że zamierza uciec. Chwytałam w ręce każdą po kolei, dokładnie sprawdzając, ale nie znalazłam żadnej wzmianki o tym, że ma zamiar się stamtąd wydostać.
- Byłaś jedyną osobą, która go odwiedzała. Wiesz, co to znaczy ? - zapytała zirytowana.
Kiwnęłam tylko głową, masując swoje skronie.
- Musimy to ukryć. - wskazałam prawą ręką na łóżko. - I to jak najszybciej.
Domyślałam się, co może mnie czekać. Najazd policji, przesłuchiwania, przeszukiwania rzeczy. Zapewne ciągła obserwacja, podsłuch telefonów. Najbardziej bałam się nie tego, że ja będę pod stałą kontrolą, ale tego, że moja rodzina również będzie obserwowana.
Będą chcieli znać każdy mój krok, sprawdzając czy Matt nie kontaktuje się ze mną. Miałam cichą nadzieję, że znajdzie sposób, by to jednak zrobić.
- Doniczka na balkonie. - podpowiedziała moja siostra.
Pobiegła do kuchni i po chwili wróciła z niewielkim workiem. Zebrałyśmy i wrzuciłyśmy wszystko do środka. Kornelia szczelnie zawiązała czarny woreczek i udała się na taras, chowając go w kwiaty.
Usiadłam na łóżku, przejechałam rękami po włosach, po czym schowałam twarz w dłonie.
- Lilianna. - zatroskany głos mamy, wyrwał mnie z rozmyślań.
Odwróciłam się w jej stronę. Ona już też wiedziała.
Podeszła do mnie i usiadła na skraju łóżka, chwytając za ramiona i opierając głowę.
Lubiła Matthew, nawet bardzo. Jego spokój i mocne zaangażowanie w pomoc, godzinne rozmowy przy kuchennym blacie, choć o sobie nie mówił za wiele, ale jej to nie przeszkadzało, był dobrym słuchaczem. Pracowity i ułożony. A kiedy trafił do więzienia, powiedziała mi tylko, że każdy ma prawo do popełnienia błędu, ważne, żeby umieć się do niego przyznać. Nigdy nie usłyszałam z jej ust, że to nie jest chłopak dla mnie. Wspierała mnie, kiedy było mi źle bez niego. Tłumaczyła mi, że czasem los rzuca nam różne przeszkody pod nogi, ale ważne jest, by pokonać je z osobą, którą się kocha. Siedziała obok mnie na sali rozpraw, trzymając za rękę. A kiedy zapadł wyrok, oznajmiła, że będziemy się odwoływać W jej oczach był dobrym kandydatem na zięcia.
Z moich oczu poleciały łzy. Wiedziałam, że jeśli go złapią, dorzucą mu kolejne kilka lat za ucieczkę. Nie wiedziałam tylko, czy będę w stanie tak długo czekać. Zwątpiłam, choć tak naprawdę wcale tak nie pomyślałam. W mojej głowie pojawiło się mnóstwo niepotrzebnych i negatywnych myśli, które jak najszybciej chciałam od siebie odgonić.Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Przetarłam policzki, po których spływały łzy, spoglądając w stronę, skąd dobiegł dźwięk i przełączyłam pilotem na kanał muzyczny.
- Policja stanowa, sierżant James Wilson, a to detektyw David Brown. - usłyszałam, kiedy otworzyły się drzwi. - Czy zastaliśmy Pani córkę ?
- Zapraszam. - odpowiedziała mama, wpuszczając ich do środka.
Stanęłam w progu swojego pokoju, udając zaskoczenie.
Ujrzałam dwóch mężczyzn, pierwszy, wysoki i postawny, ubrany w policyjny granatowy mundur, skierował się w moją stronę. Drugi, odrobinę niższy z kamiennym wyrazem twarzy w czarnym garniturze, dyskretnie rozglądał się po korytarzu.
- Lilianna Miller ? - zapytał.
- Tak, to ja.
- Pewnie zastanawia się Pani, po co tu przyszliśmy. Mamy kilka pytań związanych z Matthew Smith. - wyznał, stając w rozkroku.
Moje serce przyspieszyło, w klatce piersiowej poczułam dziwne ukłucie. Próbowałam nie dać po sobie poznać zdenerwowania.
- Zapraszam do salonu, nie będziemy przecież rozmawiać w holu. - wtrąciła mama.
Mężczyźni przeszli przede mną a ja tuż za nimi, zamykając za sobą drzwi od swojego pokoju.
Usiadłam na kanapie, chowając dłonie między kolanami, policjant przysunął krzesło i usiadł przede mną. Jego towarzysz, stanął przy oknie balkonowym i odchylając firankę, sprawdzał otoczenie.
- Więc zna Pani Matthew Smith, tak ? - padło jego pierwsze pytanie.
- Tak, znam.
- Proszę mi powiedzieć co was łączy?
- To mój chłopak. - wyznałam.
- Rozumiem, że jest Pani świadoma, że za składanie fałszywych zeznań, grozi odpowiedzialność karna.
- Zdaje sobie z tego sprawę. Ale nadal nie rozumiem, po co Panowie przyszli.
- Matthew Smith, zbiegł dzisiejszej nocy z Mountain Prison. A Ty jesteś jedyną osobą, która go odwiedzała. - pochylił się przede mną.
- Słucham ? Ale ale jak to uciekł ? To nie możliwe. - wypowiedziałam powoli, udając niedowierzanie.
Próbowałam wyjść jak najbardziej przekonująco. Widziałam wzrok mężczyzny, który stał przy oknie. Zdawał się nie wierzyć, w moje słowa.
- Wczorajszego dnia odwiedziłaś zbiega, prawda?
- Tak. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Czy powiedział Ci o tym, że zamierza uciec, przekazał jakąś informację?
- Nie. Odwiedziłam Go i rozmawialiśmy tylko o tym, jak oboje radzimy sobie osobno. - westchnęłam. - Matthew, nie wiele o sobie mówił na wczorajszym spotkaniu. Więcej słuchał o tym co ja mam do powiedzenia. To wszystko.
Policjant chyba uwierzył w to, co mu powiedziałam. Każde kolejne pytania, które zadawał, dotyczyły tego, w jaki sposób się ze mną kontaktował, o czym rozmawialiśmy kiedy przychodziłam na wcześniejsze widzenia. Jak długo trwał nasz związek. Czy miał kogoś, do kogo mógłby uciec? To wszystko zdawało się być tylko wierzchołkiem góry lodowej.
- Możemy się rozejrzeć po mieszkaniu? - wstając, przeszedł do korytarza, wskazał ręką na mój pokój na końcu.
- Tak. Proszę. - zgodziłam się i wstałam z kanapy.
Policjant powolnym krokiem udał się do mojego pokoju, otworzył drzwi, rozglądając się w środku. Jego twarz skierowała się na czarny organizer wiszący nad komodą, na którym było powieszonych kilka zdjęć, wśród nich tylko jedno z Matt.
- Gdzie zostało zrobione to zdjęcie? - dociekał.
- W wesołym miasteczku. - oznajmiłam, lekko się uśmiechając na samo wspomnienie.
Choć tak naprawdę nie było mi w tej chwili do śmiechu, to ten dzień wywoływał u mnie, bardzo dobre wspomnienia, sprawiające, że zrobiło mi się gorąco.
Widziałam, że jego wzrok zawiesił się na lekko uchylonym aksamitnym pudełku. Delikatnie osunął palcem zamknięcie, i wyciągnął jeden z listów.
- Nie powinien pan czytać cudzej korespondencji. - odezwałam się pewnym siebie głosem.
Wycofał rękę i odwrócił się w moją stronę.
- Czy wiesz, że razem z nim uciekło jeszcze trzech osadzonych ? -
Pokiwałam przecząco głową. Dając do zrozumienia, że naprawdę nie wiem nic.
- Wiesz, że wśród nich był także brat Matthew?
Na dźwięk tych słów moje serce prawie stanęło. Dudniły mi w uszach, przez dłuższą chwilę.
Moje oczy zrobiły się wielkie ze zdziwienia.
- Brat ? - powtórzyłam.
Nie mogłam uwierzyć w to co właściwie usłyszałam. Zdawałoby się, że znałam Matthew, że wiedziałam o nim wszystko. Tymczasem nie wiedziałam o tak istotnej rzeczy.
- Brat. - powtórzyłam kolejny raz, czując że moje nogi robią się miękkie a ciemność zasłania moje oczy.
CZYTASZ
Osądzeni
RomanceZnasz to uczucie kiedy czas ucieka Ci jak piasek przez palce, a Ty gonisz za tym, by most po którym biegniesz jeszcze się nie spalił, za to żeby spalił się za osobami, które próbują Cię dogonić. Ostatnim tchem próbujesz biec jak najszybciej, by znal...