Znaleźliśmy przydrożny motel na godziny, na obrzeżach miasta, w którym mogliśmy zatrzymać się na noc i choć na chwilę odpocząć. Miejsce, w którym nie trzeba było okazywać dowodu, nikt nie zadawał zbędnych pytań, a płatności można było dokonać tylko gotówką. Mat był ranny więc nie chciałam ruszać dalej. Został w samochodzie a ja poprosiłam moją siostrę, by pomogła mi załatwić pokój. Nie odezwała się ani słowem przez cały czas, tylko grzecznie wykonała to, o co proszę. Wydarzenia, które miały miejsce kilka godzin temu sprawiły, że zamknęła się w sobie. Jej oczy były pełne smutku.
- Chciałabym wrócić już do domu. - Odezwała się, kiedy wyszłyśmy na parking przed motel.
- Ja też. - Odpowiedziałam i mocno ją przytuliłam, czując jak ciało Korneli delikatnie się rozluźnia w moich ramionach.
Chwyciłam jej twarz w swoje dłonie, dostrzegając spływające po policzkach łzy.
Bała się, ale ja także. Bałam się o jej życie, o życie rodziców i Matthew. Bałam się, nie wiedząc co czeka nas następnego dnia. Nie wiedziałam co jeszcze nas czeka, kto jest w to wszystko zamieszany i o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Moja głowa była pełna sprzecznych myśli.
Matt wysiadł z samochodu, przytrzymując zawinięty szalik na ramieniu. Obszedł go i otworzył drzwi bagażnika, wyciągając niewielką torbę, z grymasem na twarzy zamknął klapę i podszedł do nas. Przejęłam ją od niego a on chwycił mnie za rękę.
- Pokój trzysta trzy na piętrze. - podałam mojej siostrze klucz i poprosiłam, by otworzyła.
Weszliśmy do środka, widząc niewielkie i obskurne pomieszczenie, przedzielone ścianką na dwa mniejsze pokoje, które oddzielone były przesuwnymi plastikowymi drzwiami. Podeszłam do okna w mniejszym pokoju, zasłaniając je okurzonymi zasłonami. W większym zrobiłam to samo.
Zgasiłam duże światło i zapaliłam lampkę na stoliku nocnym.
- Idę się położyć. - oznajmiła Kornelia, zasuwając za sobą drzwi.
Stałam nieruchomo, wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą stała moja siostra.
- Wiem, że to dla niej cholernie trudne. - wyznał Mat, siadając na łóżku.
- Dla nikogo z nas to nie jest łatwe Matthew. A szczególnie dla dwudziestojednoletniej dziewczyny, która wkracza w dorosłe życie i zamiast się nim cieszyć rozpamiętuje to, co widziała kilka godzin wcześniej. I pewnie na długo zapadnie jej to w pamięci.- usiadłam przed nim a on przysunął czarna torbę bliżej.
- Mam tutaj kilka potrzebnych Ci rzeczy. - Powiedział, próbując rozsunąć zamek.
- Byłeś na to przygotowany ? - Zapytałam odsłaniając szalikiem zakrwawione miejsce.
- Staram się być przygotowany na różne ewentualności.
Nie komentując tego, rozerwałam rękaw koszulki i pomogłam mu ją zdjąć. Mathhew przesunął się na środek łóżka i oparł o obdarte, drewniane wezgłowie. Przybliżyłam się do niego i otworzyłam czarną torbę, w poszukiwaniu czegoś co pomogłoby mi odkazić ranę. Wyciągnęłam z niej gazę i niewielką butelkę wódki.
- Nada się ?- Zapytałam wskazując na to co znalazłam.
- Tak. Mam tylko to. Odkaź tym ręce. - Powiedział zamykając oczy.
Odkręciłam butelkę i przechyliłam, wylewając mniejszą połowę na dłonie.
- Nigdy się nie spodziewałam, że znajdziemy się w takim miejscu. - Oznajmiłam i przyłożyłam gazę pod ranę, powoli polewając ją wódką.
Dostrzegłam jak twarz Matthew się delikatnie skrzywiła się a ręką zacisnęła na pościeli. Okazało się że rana nie była bardzo głęboka.
Przykładałam nasączony materiał w miejsce przecięcia, dotykając ostrożnie, kawałek po kawałku.
- Dziękuję Ci. - Matthew chwycił moją dłoń i przyłożył do swojej twarzy, a potem ucałował ją.
- Mam plan jak to wszystko naprawić. - wyznał.
- Pójdę sprawdzić co z Kornelią. - odpowiedziałam, zabierając rękę.
Tym razem to ja unikałam rozmowy, choć tak naprawdę nie powinnam.
Wstałam i po cichu otwierając plastikowe drzwi weszłam zobaczyć czy moja siostra śpi. Leżała na prawym boku, odwrócona w stronę zasłoniętego okna, przytulona do swojego plecaka. Położyłam się obok niej, głaszcząc ją po włosach. Czułam, że jej oddech jest niespokojny.
- Obiecaj mi, że niedługo wrócimy do domu. - wyszeptała a ja przytuliłam ją najmocniej jak tylko mogłam.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy. - odpowiedziałam a ona odwróciła się w moją stronę i skuliła, mocno we mnie wtulając.
Kilkanaście minut później zasnęła jak małe dziecko.
- Unikasz rozmowy. - Usłyszałam, kiedy znalazłam się w większym pokoju.
- Matt...
- Połóż się obok. - poprosił, wskazując miejsce koło siebie.
Usiadłam na łóżku, opierając się o wezgłowie.
- Wiem, że nie takiego życia chciałaś. Zdaje sobie sprawę, że dla Ciebie i Twojej siostry to za wiele. - wyznał, wyciągając rękę.
Delikatnie dotknęłam jego dłoni a On splótł nasze palce. Tak bardzo tęskniłam za jego dotykiem.
Spojrzał na mnie swoimi niebiesko-szarymi oczami. Nasze twarze coraz bardziej się do siebie zbliżały. A kiedy dzieliły nas już tylko milimetry, poczułam jego oddech. Złożył pocałunek na moich ustach. Czuły i łagodny, pełen miłości jaka była między nami. Usiadłam na nim, łagodnie przejeżdżając opuszkami palców po jego policzku, zjeżdżając w dół. Matt położył rękę na moich plecach, przyciągając mnie bliżej, kolejny raz całując. W tym momencie pragnęłam go bardziej niż kiedykolwiek. Tęsknota za nim wygrała. Dostrzegłam jak moja bluzka unosi się do góry. Jego nagi tors, który wyglądał już inaczej niż zapamiętałam. Wychudzone ciało, które zmieniło się przez sześć miesięcy w tym okropnym miejscu. Przyglądałam mu się i łaknęłam jego widoku. Mimo iż to miejsce nie napawało romantyzmem, to i tak cieszyłam się z tego, że mamy choć chwilę dla siebie.
Matthew rozpinał moje spodnie a w jego prężył się wzwód.
Miałam cichą nadzieję, że ta chwila nigdy się nie skończy. Matt jak zawsze był czuły i delikatny, a ja tą delikatność kochałam najbardziej. Chwilę później byliśmy nadzy, jego dłonie błądziły po moim ciele a oczy wraz z nimi, chcąc zapamiętać każdy kawałek. Uniosłam biodra powoli do góry, by po kilku sekundach poczuć jak jego penis spokojnie zatapia się w mojej cipce. Tak gładko a jednak do oporu. Zamknął oczy, unosząc twarz do góry i zaciskając zęby. Trzymałam ręce na jego klatce piersiowej, nadając równomierny, powolny rytm. To był moment, na który czekałam sześć miesięcy. Matt przesunął rękę na moje biodro, a później na pośladek. Minęło kilkanaście długich minut a ja doświadczyłam najbardziej ekscytującego złączenia naszych ciał. Położyłam się na jego torsie, słuchając bicia serca. Matthew wplótł rękę w moje włosy i składał na nich pocałunki. To była jedna z niewielu romantycznych chwil jakie z nim przeżyłam, chociaż to miejsce wcale takie nie było. Podniosłam twarz opierając się na ręce i przypatrując się twarzy ukochanego.
- Nadal nosisz. - Zapytał, wskazując na łańcuszek.
- Tak. Mając go przy sobie, wiem że cząstka Ciebie zawsze jest ze mną. - wyszeptałam.
Kącik jego ust, mimowolnie uniósł się ku górze, układając w małym, nieśmiałym uśmiechu. Gładził moje plecy w górę i w dół a mnie przechodził miły dreszcz.
Podniosłam się i usiadłam na skraju łóżka, okrywając się dziurawym, musztardowym kocem. Skierowałam się w stronę łazienki i odwróciłam się stojąc przy drzwiach w stronę Matthew. Uśmiechnęłam się do niego a On odpowiedział tym samym.
Zniknęłam w małym pomieszczeniu, zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o pożółkłą umywalkę, spoglądając w lustro.
Stanęłam przed niewielkich rozmiarów kabiną i odkręciłam kran pod prysznicem, odsłaniając ciało i upuszczając koc na ziemię. Weszłam pod prysznic, letni strumień wody oblewał moje ciało. Nabrałam wody na dłonie i przejechałam po twarzy i włosach. W mojej głowie nadal toczyła się walka. Każde pytanie, które sobie zadałam w myślach rodziło kolejne i kolejne. A odpowiedzi zdawały się być coraz dalej.
Kilkanaście minut później, owinięta w ręcznik i turban na głowie otworzyłam drzwi łazienki.
- Mat chciałabym... - zerknęłam na łóżko, które było puste.
Rozejrzałam się dookoła ale Matthew nie było.
Podeszłam do pościelonego łóżka, na którym leżała kartka. Chwyciłam ją w dłonie, siadając na skraju.
" To nie Twoja wina. To moje uczucia uległy zmianom, z powodów, które staram się odszyfrować i zrozumieć. Mam nadzieję, że i Ty kiedyś zrozumiesz. Przyszło mi zmierzyć się z ogromną ilością nie zrobionych rzeczy, w które nie mogę Cię wciągać. Nie zdołałem dochować swojej obietnicy, byśmy mogli pomaszerować wspólną ścieżką. Mam tylko nadzieję, że odnajdziesz swoją. A wtedy ja odzyskam spokój. Mogę jedynie wyznać, że nie żałuję niczego co do tej pory zrobiłem. Niczego co zostało zrobione, powiedziane czy żadnego z przeżyć. Pamiętaj tylko, że możliwości pojawiają się wtedy gdy ich poszukujemy."
CZYTASZ
Osądzeni
RomansZnasz to uczucie kiedy czas ucieka Ci jak piasek przez palce, a Ty gonisz za tym, by most po którym biegniesz jeszcze się nie spalił, za to żeby spalił się za osobami, które próbują Cię dogonić. Ostatnim tchem próbujesz biec jak najszybciej, by znal...