Problemy

42 3 0
                                    

Puk. Puk.

Obudziłem się.
Przekręciłem się na drugi bok zamykając oczy i modląc się by zasnąć.

Puk. Puk.

Westchnąłem otwierając oczy.
Spojrzałem na zegar.
6:30
Kto normalny puka do klasztoru i do tego ninja?

Od niechcenia wywlekłem się z łóżka.
Założyłem buty. Wziąłem moją ulubioną zieloną bluzę i wyszedłem z pokoju zabierając po drodze telefon.

Włożyłem dłoń do kieszeni i wyjąłem z niej słuchawki.
Idąc korytarzem włączyłem jakąkolwiek piosenkę.

Zatrzymałem się przy szafce na której stało moje zdjęcie z Garmadonem. Zapatrzyłem się na nie.

- Ej, mały. Wszystko dobrze? - spytał Kai, który
Odwróciłem się do niego.
Stał obok mnie z poczochranymi włosami na co wyglądało że spał.
- Tak, po prostu... - zacząłem znowu patrząc na zdjęcie. - Nie ważne...

Ominąłem go i jak najszybciej wyszedłem z klasztoru.

Puk. Puk.

Kto tak ciągle puka?!
Otworzyłem bramę, a w nich stał...
Starszy mężczyzna z siwymi włosami, małym wąsem i kozią brudką. Noszącym okulary i słomkowy kapelusz podobny do mistrza Wu.
Dobrze go znałem.

- Dzień dobry. - powiedział zdyszany.
- Dzień dobry... dlaczego jesteś tu tak wcześnie?
- Trochę się tu idzie... - odpowiedział. - Mam listy dla ciebie.

Dla mnie?

- Proszę. - powiedział podając mi je. - Do widzenia.
Zamknąłem bramę i usiadłem na schodku i otworzyłem pierwszy list.

~ Synku...

- Lloyd! - krzyknął Cole,
Odwróciłem się gwałtownie.
- Co jest?! - spytałem wstając.

Znowu jakiś atak?!

- Śniadanie... - powiedział powoli. - Dobrze się czujesz? Jakiś blady jesteś...
- Co? Nie. Wszystko dobrze...
Zmrużył oczy.
- Okej...

Usiadłem przy stole nadal nie przeczytają co mama mi napisała.
- Co jest dzisiaj na śniadanko? - spytał głodny Cole.
- Jajecznica. - odpowiedziała Pixal.
Zagwizdał wesoły brunet.
- To dobrze się składa...
- Nieeee... chce spać! Zane! ZANEEE!!! - wrzeszczał Jay.

Android trzymał go na barkach i szedł z nim do salonu.
- Nie wierć się tak. - powiedział Zane.
- Dobra, dobra tylko puść mnie.

Jay stanął na podłodze. Zachwiał się lekko.
- Tyko mi tu nie upadnij. - powiedziała Nya podtrzymując chłopaka.
Pocałowała go krótko w usta.

- Wiecie gdzie jest mistrz Wu? - spytała podchodząc do nas.
- Nie widziałem go dzisiaj... - odpowiedział Kai. - Ty młody, więź się za jedzenie śniadania, co? - zwrócił się do mnie.
Przewróciłem oczami.
- Nie chce... TATO. - podkreślił ostatnie słowo.

Kai zacisnął pięści.
- Do pokoju, już!
Parsknął.
- Nie ma opcji.
Nya słuchając naszych zdań powiedziała.
- Lloyd, sprawdź co u mistrza Wu. Hmm?
Pokazałem Kaiowi środkowy palec, wstałem i udałem się do sypialni wujka.

- Wujku? - zapukałem.
Cisza.
Wparowałem do pokoju otwierając drzwi na oścież.

Rolety były odsłonięte, ale łóżko nie pościelone(co mnie zdziwiło, bo zawsze było).

Zmarszczyłem brwi.

Patrzyłem na staruszka rzucającego zwojami to na lewo, to na prawo.

- Eee... mistrzu? Wszystko dobrze...? - zapytałem ze zmartwieniem i przerażeniem (bo nigdy nie widziałem go w takim stanie)

Nie odpowiedział.

- Mistrzu, czego szukasz? - dopytywałem.
Mówił cicho „Nie, nie, nie"
Jeden zwój rzucony przez mistrza poleciał dokładnie na mnie.
Zwinnie uniknąłem dostania pergaminem w łeb.
- Mam! - powiedział rozkładając go na stole.
- Co to za zwój? - spytałem podchodząc do wujka.
- To jest przepowiednia mój bratanku, która dotyczy Ciebie...

~ Gdy potomek pierwszego mistrza spinjitsu osiągnie pełnoletność będzie mógł panować wszelkimi mocami, których jeszcze Ninjago się nie spotkało... Albo zniszczy nas świat, który stworzył jego dziadek lub stworzy lepszy, wspanialszy, pełne miłości miejsce. Dom.
Musi wybraniec tą siłę kontrolować. Cały los Ninjago spoczywa na jego rękach. ~

Patrzyłem na pergamin z wściekłością.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej?!
- Spokojnie...
- NiE! Mam być spokojny?! Po tym co przeczytałem?!
- Ja wiem...
Wybiegłem z pokoju.

Jakiś cholerny zwój mi mówi, że kurwa mogę zniszczyć świat?!

Wszedłem do salonu, w którym już każdy się znajdował(oprócz mistrza)
- A myśleliście o...? - przerwała Nya patrząc na mnie.
- Lloyd? Wszystko dobrze? - spytał Cole.
Udając, ze nie słyszę wyminąłem ich.

Wbiegłem na dziedziniec.
Poczułem jak opanowuje mnie wściekłość, aż zamieniłem się w ONI.

- O kurwa... - powiedział Jay wychodząc z klasztoru.
- Lloyd! - krzyknął Kai biegnąc do mnie.
- Kai! - powiedział mistrz Wu zatrzymując go.
Chłopak się wyrywał.
- Kai uspokój się.

Nagle otworzyła się brama, a w nich weszła...

Harumi.

Dziewczyna patrzyła na mnie ze zmartwieniem.
Podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.

Pozostali Ninja i mistrz Wu patrzyli się na tą całą akcję w zdezorientowaniu.

- Lloyd... - powiedziała na tyle cicho bym ja tylko mógł ją usłyszeć.

Jej głos był kojący dla mnie.

Po chwili zabolała mnie głowa i upadłem na ziemię przemieniając się z ONI na człowieka.

- Lloyd! - krzyknął Kai podbiegając do mnie wyrywając się z uścisku mistrza Wu.
- Przepraszam cię... - powiedziałem ledwie.
- Za co? - spytał marszcząc lekko brwi.
Otworzyłem usta by odpowiedzieć, ale zacząłem mieć mroczki przed oczami.

Zemdlałem.

~ Wizja ~
Otworzyłem lekko powieki.
Przede mną leżeli Ninja, mama, wujek, tata... byli cali w krwi... chciałem do nich podbiec... ale byłem zakuty w kajdanach z Zemstonu...?

Usłyszałem kroki. Z ciemności wyłonił się mężczyzna.
Nie widziałem jego twarzy... za nim przyszedł jakaś inna postać... podeszła do mnie i zdjęła kaptur.

Przede mną stałem...

Ja

UDAŁO MI SIĘ WCZEŚNIEJ OPUBLIKOWAĆ ROZDZIAŁ. JEST ON TROCHĘ KRÓTKI, ALE SPOKOJNIE DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM, WIĘC JAK WAM SIĘ PODOBA, TO BYŁO BY MI BARDZO MIŁO JAKBYŚCIE POLECALI TO SWOIM PRZYJACIOŁOM. TO JEST KSIĄŻKA Z KTÓRA NAPISAŁAM (CZĘŚCIOWO) Z BigKaiFun WIĘC PRZECZYTAJCIE TEŻ JEJ KSIĄŻKĘ. DO NASTĘPNEGO!!!

Światło w Mroku - NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz