- Liczyłem, że jak się następnym razem spotkamy to na Twoim pogrzebie.
- No nie uwierzysz, liczyłem na to samo.
Nie otworzyłem oczu, jednak poczułem, że siada obok mnie.
- Walczyłeś z Leszym i jedyne obrażenie jakie odnosisz to krwawiący nos? - szturchnął mnie w ramię na co mimo wszystko spojrzałem na niego spod byka - Mam wrażenie, że trochę się hamujesz na naszych treningach, biorąc pod uwagę to, że Lucas leży pół przytomny u pielęgniarki.
Prychnąłem śmiechem, po sekundzie nabierając ponownej powagi.
- Nie jestem pewien czy jego zaatakował Leszy - przyznałem, patrząc mu prosto w oczy. Nie widziałem powodu dla którego nie mogłem mu tego powiedzieć a czułem, że jako jedyny może mi uwierzyć. Jego mina zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, z rozbawienia nagle rzucał cień powagi - Coś co powiedział przed tym jak zemdlał i ogólnie, sam potwór. Cholera, on wcale nie był agresywny. Ta krew... - pokazałem palcem na swój nos, którego do teraz nie chciało mi się przemyć, więc gdzieniegdzie dalej była zaschnięta krew -...jest tu tylko przez to, że zajebałem o ziemię.
Connor zdawał się analizować wszystko co mu, powiedziałem. W tym czasie zerkałem tylko na wychodzących uczniów przepuszczanych przez Blade'a. Kiedy ponownie na niego spojrzałem, już pisał do swojej cioci, żeby jednak nie przyjeżdżała.
- Co Ty..
Zablokował telefon po wysłaniu wiadomości. Intensywność jego spojrzenia od razu kazała mi się zamknąć. Otworzyłem tylko buzię, czekając na to co właściwie planował.
- Boże w końcu się coś ciekawego dzieje - zeskoczył z parapetu po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Byłem zbyt zaskoczony żeby protestować.
- W końcu? Ciebie nie było z nami, przez ostatnie parę godzin czy co?
Odwrócił się do mnie, dalej idąc w stronę łazienek.
- No właśnie nie - westchnął - Niańczyłem Sama, który albo płakał albo chciał włamać się do pielęgniarki. W końcu go przekonałem żeby sobie odpuścił ale trwało to zdecydowanie zbyt długo.
Zaśmiałem się mimo wszystko.
- Masz rację, brzmi to o wiele gorzej niż spotkanie z wielkim strażnikiem lasu - wywróciłem oczami, wiedząc dobrze, że dla łowcy dokładnie tak było. Czasem zapominam, że tylko mnie nie cieszy chodzenie po zimnie i polowanie na stwory, które mogą mnie zabić przez nawet najmniejszy mój błąd.
Oddalaliśmy się coraz bardziej od zgiełku ludzi. Nikt za bardzo nie zamierzał nas powstrzymywać, nie licząc Blade'a, który patrzył intensywnie dopóki nie zniknęliśmy za ścianą. Connor w końcu dotarł do miejsca, które obrał za cel. Weszliśmy do męskiej łazienki zamykając za sobą szczelnie drzwi.
- Spotkaliśmy się tutaj...?
Cwany uśmiech chłopaka wywarł na mnie wrażenie. Przez wszystko co się stało w ostatnim czasie praktycznie zapomniałem jak bardzo Connor potrafi na mnie działać. Nie byłem w nim zakochany, broń kurwa boże, jednak umiałem docenić to, że był przystojny. Całe moje ciało umiało.
Kurwa nie czas na to, ja pierdole.
- Blade Morozov coś kurwa ukrywa - patrzył prosto w moje oczy, stojąc nie dalej niż parę małych kroków. Nie mogłem się nie zaśmiać na jego słowa, zbyt komicznie całą sytuacja wyglądała - Co? Zmieniłeś zdanie po wycieczce do lasu?
- Nie, tylko już raz przechodziliśmy tą rozmowę - przyznałem, godząc się z tym, że w każdej chwili owy Blade Morozov może tutaj przyjść i nas obu zajebać za spiskowanie przeciwko jemu - Zaraz przed tym jak przez przypadek go zabiłem a potem razem pochowaliśmy go w lesie.

CZYTASZ
The Hunt |boyxboy|
Fantastik*opowiadanie boyxboy* Aiden Gravenor nie prosił nikogo żeby zostać łowcą, świat jakby sam zrzucił na niego to brzemię. Fakt, że jest dziedzicem dwóch największych rodów wcale nie ułatwia zadania. Codzienna nauka w St. Hircine Academy jest wyzwaniem...