14.

46 8 0
                                    

Alex:

Trzy dni później:

Po trzech dniach w końcu udaje mi się doprowadzić dom do stanu sprzed dwóch lat. Sprzątanie zakończone.

Idę do kuchni gdzie robię sobie gorącą herbatę, zabieram kubek i idę do dużego pokoju, którego można nazwać salonem. Siadam po czym biorę do ręki gazetę i zabieram się za przeglądanie ofert pracy, najwyższa porą coś znaleźć.

Z czytania odrywa mnie pukanie do drzwi to pewnie ciocia Emma, codziennie przynosi mi jakieś słodkości. Odkładam gazetę na bok i idę otworzyć.
- Ciociu...- urywam wpatrzona w buty, które na pewno nie należą do cioci. Powoli podnoszę wzrok. - Co Ty tutaj robisz?- pytam gdy nasze wzroki się spotykają.
- Chciałem zobaczyć jak Ci mieszka, odeszłaś bez słowa. Właściwie to wybiegłaś bez słowa, prawda? Dlaczego?
- Przyjechałeś tutaj mnie osądzać? Wejdź do środka nie potrzebuję, plotek - mówię zsuwając się z przejścia gdy zauważam, że wszystkie sąsiadki nagle powychodziły z mieszkań i bacznie nam się przyglądają.
- Chyba się mnie nie wstydzisz?
- Nie no skąd, po prostu zrobiłeś niezłe widowisko.
- Ja ?
- A kto ja? To Ty przyjechałeś tutaj samochodem wartym krocie i w garniturze- odpowiadam zamykając za nim drzwi.
- Po pierwsze 150 tysięcy dolarów a po drugie Ty to nazywasz garniturem? To jest tylko koszula miałem przyjechać w dresie?
- Nazywaj to jak chcesz, tutaj nikt normalny się tak nie ubiera, odrazu widać, że jesteś przybyły. Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty, wody, wina? Nic mocniejszego już nie mam.
- Obojętnie.
- Jak sobie życzysz. Śmiało, siadaj- rzucam znikając w kuchni. Wyciągam z szafki kubek w którym zaparzam kawę a następnie podaję ją mojemu gościowi. Na talerzyk wykładam zwykłe ciastka. -W Cardiff tak przyjmuję się gości, szampana nie będzie.
- Nic nie szkodzi a nawet lepiej bo jak mogłaś zauważyć jestem samochodem. Gdy prowadzę nie spożywam alkoholu.
- Tak tak, masz swoje zasady. A tak na poważnie to co Cię sprowadza? Bo nie uwierzę, że się i mnie martwiłeś.
- No popatrz a jednak.
- Martwiłeś się?- pytam przekręcając głowę w jego stronę.
- Nie tylko ja, moja rodzina również. Wybiegłaś bez słowa, szukali Cię. Ojciec przypomniał sobie że wspomniałeś o tym miejscu, postanowiłem sprawdzić i mi się poszczęściło.
- Martwisz się o osoby których nie znasz?
- Tego nie powiedziałem.
- Powiedziałeś, że się martwiłeś.
- Ale nie powiedziałem że Cię nie znam.
- Czy Ty możesz odpowiedzieć mi normalnie, nie rozumiem Twojego języka.
- Czego nie rozumiesz? Nie rozumiesz, że Cię kocham? Kocham Cię, Wariatko! Dlatego się i Ciebie cholernie martwię...

Historia jednej nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz