Byłam wściekła na mojego brata, że z wszystkich jego kolegów przysłał akurat Yamala. Szłam już z nim dobre piętnaście minut. Nikt z nas ewidentnie nie był skłonny do rozmowy. Może to I dobrze bo zakończyła by się naszą kłótnią jak zawsze.
- Gonzalez ? - Odezwał się nagle pewnym głosem chłopak. - Chcesz przyjść na ognisko na plaży ? Jest jutro wieczorem.
- Tak, przyjdę.
I tyle było z naszego gadania. Sama się zdziwiłam, że się zgodziłam w szczególności, że miała tam być osób która zadała mi to pytanie. Jedyny fakt który mnie przekonywał to to, że spotkam się z Mikky, która na pewno tam będzie. Bo tam gdzie Frenkie jest i ona. Rozglądnęłam się wokół, po drugiej stronie ulicy zobaczyłam jakąś kobietę która stała z aparatem w ręce, przyglądała się nam czujnym wzrokiem. Wyglądała jakby była paparazzi która chciała być niezauważona. Przeszliśmy kilka kroków dalej, a ja stwierdziłam, że powiadomienie chłopaka o dziwnej sytuacji.
- Lamine. - szturchnęłam łokciem chłopaka.
- Co ?
- Nie mówi się "co" tylko "słucham".
- Nie mów słucham bo cię...
- Lamine !
- Sorry, nie przemyślałam co powiem. No to co tam chcesz ? - zapytał jak gdyby nigdy nic wcześniej nie chciał powiedzieć.
- Jakaś baba stała po drugiej stronie ulicy z aparatem w dłoni, przyglądała się nam. Co jeśli to była paparazzi ? Już wystarczająco dużo razy mnie oskarżano że jestem dziewczyną Balde lub Gaviry.
- Nie, na pewno to nie była żadna reporterka. Jesteś przewrażliwiona.
Wzruszyłam ramionami. Może po prostu mam urojenia bo za często jestem obserwowana przez paparazzi i reporterów. Zbliżaliśmy się coraz bliżej centrum treningowego, a ja z każdym krokiem czułam się niepewnie. Spojrzałam w bok i znów zobaczyłam jakiegoś faceta z kobietą, też trzymał w ręce aparat i nam się przyglądał. Szeptali coś między sobą. W pewnym momencie chyba zrobili nam zdjęcie. Złapałam chłopaka za ramię i zaczęłam:
- Lamine, to nie jest śmieszne coraz częściej widzę takich ludzi. I chyba robią nam zdjęcia.
- A co boisz się Tana ? - posłał mi chytry uśmieszek - Chodź szybciej, za chwile będziemy na miejscu.
Brunet całkowicie nie wzruszony nadal szedł przed siebie. Pod bramą ośrodka skapnęłam się, że nadal nie puściłam ramienia chłopaka, na moje policzki wkradł się rumieniec. Szybko zabrałam rękę. Chłopak to zauważył i uśmiechnął się zwycięsko pod nosem. Otworzyłam bramkę identyfikatorem Pedriego, nie oglądając się za siebie ruszyłam na przód prosto na parking. Od razu dostrzegłam tam czarne Porsche brata.
- Pedri ! - warknęłam, wchodząc do środka samochodu. - Czy ciebie nasza matka naprawdę bez mózgu urodziła ?! Ze wszystkich swoich koleżków, musiałeś przysłać tego aroganckiego idiotę. Mogłeś po mnie wysłać nawet Lewego ! Już wolałabym słuchać jego tatusiowych kazań niż iść z tym debilem przez dwadzieścia minut, ramię w ramię.
- Ati spokojnie, to nie koniec świata. Przeżyjesz. - próbował mnie uspokoić mój brat, za to ja złapałam się za skronie.
- Jedź już do domu, bo nie mam do ciebie siły imbecylu.
Jak powiedziałam tak zrobił. Już za dwadzieścia minut siedziałam na podłodze w swoim pokoju. Zaczęłam się zastanawiać nad moją relacją z ciemnookim chłopakiem. Dlaczego ja go tak nienawidziłam ? Jednak po chwili sobie przypomniałam sporo powodów. Był cholernie arogancki. Miał debilne teksty. Wyzywał mnie i uprzykrzał życie. Oraz był też cholernie denerwującym debilem.
![](https://img.wattpad.com/cover/374906020-288-k463548.jpg)
CZYTASZ
Te quiero más que a la vida | Lamine Yamal
Fanfiction"Ten chłopak zawrócił w mojej głowie, przez co nie mogłam o nim zapomnieć od naszego pierwszego spotkania."