CHAPTER TWO

133 6 0
                                    




Lecę do pracy! - krzyknęła Judy zatrzaskując za sobą drzwi od domu. W zasadzie, nikt z obecnych nie zwrócił na nią uwagi. Jj wydał
z siebie jedynie krótki jęk bólu, gdy hałas zamykanych drzwi podrażnił jego głowę.

Judy natomiast otarła kosmyki włosów z czoła, praktycznie biegnąc do miejsca pracy. Zaspała, i to totalnie. Oczywiście miało to związek z wczorajszą imprezą, na której wypiła o kubek trunku za dużo, lub o dwa kubki.

— Judy! nareszcie jesteś! - pisnęła Imogen zauważając szatynkę która wbiegła przez drzwi kawiarni.

Imogen była jej współpracownicą. Obydwie rozpoczęły w te wakacje pracę, jako kelnerki popularnej wśród grubych ryb kawiarni.

— Słyszałam, że wczoraj była niezła impreza..- mruknęła Imogen krusząc lód do kawy. Judy parsknęła cicho na jej słowa, kręcąc przy tym głową.

— No była, dlatego dzisiaj się spóźniłam. - wytłumaczyła pośpiesznie Routledge, na co jej koleżanka skinęła głową.

— Cholera jasna! - pisnęła blondynka dłonią uderzając o express do kawy. — Ziarenka się skończyły, idę na zaplecze - powiedziała zdenerwowana szybkim krokiem wychodząc zza lady. Judy skwasiła minę na jej przesadną reakcję, gdyż nie tylko Maybank miał dziś nadwrażliwość na dźwięki.

Na domiar złego, ktoś zaczął natarczywie klikać stojący przy kasie dzwoneczek, a jeszcze gorszym był fakt tego, że to Rafe Cameron.

— Dzień Dobry, co podać? - mruknęła dziewczyna siląc się na uśmiech i miły ton.

— A co polecasz?

— Dzisiaj mamy jagodzianki oraz mrożoną herbatę..., o i jeszcze..

— Nie pytałem co dzisiaj macie, tylko co polecasz

Judy wzięła głęboki oddech, starając się nie wybuchnąć jakąś niemiłą odzywką. Naprawdę, jedyne co mogła polecić zarówno blondynowi jak i jego znajomym to więcej empatii i użycia choć trochę swojego mózgu.

— Malinową lemoniadę oraz pistacjowego pączka - powiedziała szybko, jedno ze swoich ulubionych zamówień.

— Wezmę - skinął głową wyjmując z kieszeni portfel.

— to będzie 12 dolarów - powiedziała, na co od razu wepchnął w jej ręce 20 dolarowy banknot.

— Reszta dla Ciebie, Judy.

Chłopak szybko odszedł od kasy, zasiadając przy jednym z wielu stolików na tarasie. I chociaż nie było mowy by Judy to zauważyła, on sam pacnął się ręką w głowę, nie dając sobie przyznać, że dziewczyna go nieco onieśmieliła.



• _____________________ •


— To jak upadek z trzeciego piętra, - mruknął John B stojąc na rusztowaniu, nowo budowanego domu w Ósemce.

— Daję Ci 30 procent szans na przeżycie, - odburknął Pope.

— Mam to zrobić? - zagadnął ponownie brunet, biorąc łyka piwa, które trzymał w ręce.

— Skacz! - krzyknęła sarkastycznie jego siostra, wygodniej rozsiadając się na leżaku.

— Zastrzelę Cię w locie! - dodał czarnoskóry.

— Zastrzelisz? - zaśmiał się John, układając z rąk pistolecik.

Będą mieli japońskie sedesy, i podgrzewacze do ręczników — bąknęła Kiara, wychodząc z środka domu.

— A czemu nie? To bogole, mogą wszystko, - mruknęła jej przyjaciółka, wzruszając ramionami na jej słowa.

— Kiedyś tu było siedlisko żółwi, ale kogo obchodzą żółwie - mruknęła z przekąsem. Kiara, jak można łatwo zauważyć, była za ochroną zwierząt, jak i całego środowiska.

— Spróbuj się nie zabić - powiedziała, gdy jej wzrok dopadł dryfującego nad przepaścią szatyna.

— Nie wylej piwa!, drugiego ci nie dam ! — krzyknął JJ, sam opróżniając swoją puszkę napoju.

Ironią losu było, że od razu po tym piwo spadło na ziemię a cała grupa, musiała się zwijać.

— Ochrona, zwijamy się! - powiedział pope, co JJ skwitował tylko ironicznym ,,wcześnie".

— Lecimy chłopcy, - mruknęła szatynka klepiąc w plecy swojego brata.

— Gary to ty? Poznajesz mnie? Dobrze cie widzieć! - krzyknął blondyn wychylając się za rusztowanie.

— Prosisz się o kłopoty - powiedziała Judy odciągając go za koszulkę.

Szybko zbiegali w dół domu, potykając się
o własne nogi, i wymijając ochronę. Pope, szybko podsadził Judy by przeskoczyła płot, co skończyło się lekkim zadrapaniem.

— Chodźcie tu gnoje! - krzyknął staruszek dzielnie za nami biegnąc.

— Pośpieszcie się! - pisnęła do reszty Kiara, która już siedziała w twinkie. Natychmiastowo po ich wejściu zasunęła drzwi, a John B odjechał.

— Gary biegnie po podwyżkę! - zaśmiał się starszy z rodzeństwa, dopingując ochroniarza.

— Przestańcie bo dostanie zawału! - pisnęła Routledge ze śmiechem, gdy staruszka opuszczały siły.

— Już prawie! - A teraz łap! - krzyknął JJ, rzucając w stronę ochroniarza opróżnioną puszkę piwa.

— Stop, JJ, stop - mruknęła Kiara, ostudzając zapał mojego bliźniaka.

— Przecież sam się o to prosi..

TO WŁAŚNIE PŁOTKI. Judy, John B, Jj, Kiara oraz Pope. znają się praktycznie od dzieciństwa. No może poza Kie. Nikt z nich nie wie dlaczego się z nimi zadaje, to Gruba ryba.

Jeśli spytalibyście o wady bycia płotką — Są totalnie ignorowani. Ale jeśli spytalibyście o zalety to.., — Są totalnie ignorowani.

Dlatego tego lata, mają zamiar spędzić ze sobą czas..cały czas.

Właśnie, zamiar, bo w życiu każdej dziewczyny jest jeden chłopak oraz jedno lato, które zmieniło wszystko. Szczególnie kiedy walka rozgrywa się
o złoto.

𝐓𝐇𝐈𝐒 𝐒𝐔𝐌𝐌𝐄𝐑, rafe cameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz