CHAPTER SEVEN

85 3 0
                                    




— KOD CZERWONY. PRZEMYTNICY. – wydukał JJ, prawie dusząc się puszczonym buchem.

I tak właśnie, zaczęła się ich ucieczka. kolejna. Ponownie ledwo udało im się uciec. Czemu zawsze my? Pomyślała Judy.

Bogu dzięki, w spokoju dojechali do domu. Podczas gdy reszta analizowała jak się okazało mapę, zarysowaną przez ojca dwójki. A Judy, w spokoju polożyła się na kanapę.

Co więcej, był jeszcze dyktafon. Z wiadomością.
Nie mogli uwierzyć w to wszystko. Judy odpływała. Chciała im pomóc, ale zmęczenie przejęło jej organizm. Ostatnie co poczuła,to jak Jj narzuca na nią koc.

— Mam wrażenie, że Judy wcale nie chce brać w tym udziału - mruknął John B, gdy odsłuchali już całego nagrania. — Dlatego powinniśmy ją od tego odsunąć.

— Co ty gadasz? To twoja siostra! - zwrócił uwagę Pope.

— Wiem, ale to się zaczyna robić niebezpieczne. Nie będę jej w to więcej mieszał. - stwierdził na co blondyn pokręcił głową.

— To chyba ty, nie chcesz żeby brała w tym udział - parsknął.

— Już postanowiłem, i proszę nie róbcie nic przeciwko temu.

Cała trójka niedowierzała w jego słowa. Jak mogli odsunąć swoją przyjaciółkę od czegoś tak ważnego? W końcu to dotyczyło ich wszystkich.

Mimo tego zgodzili się uszanować jego decyzję, i narazie odsunąć Judy od wszystkich wydarzeń. Nie spodziewali się jednak, jakie przyniesie to konsekwencję.

•_________________•

Z samego rana, czwórka przyjaciół zostawiła śpiącą Judy, a sami wybrali się do latarni. Kie, Pope oraz Jj mieli z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. Za to John B, zdawał się w ogóle o tym nie myśleć.

Judy więc nieco zdziwiona, postanowiła spędzić dzień na sprzątaniu domu, był tam straszny syf. Pod wieczór, przestraszona zauważyła w drzwiach jakąś kobietę.

— Dzień Dobry? W czym mogę pomóc?

— Oh, Judy tak? Jest może twój wujek?

— Nie, wyjechał do pracy, na tydzień..

— Przestań kłamać Judy. Jestem tutaj żeby Ci pomóc. Tobie i twojemu bratu.

— Naprawdę nic się nie dzieje..

— Nalegam żebyś mnie wpuściła - oznajmiła kobieta popychając lekko drzwi. Judy westchnęła i poddała się kobiecie, wpuszczając ją do środka.
Judy przewróciła oczami, gdy kobieta wzrokiem omiotła ich dom.

— Jest Pani z opieki społecznej?

Gdy kobieta chciała odpowiedzieć, przez drzwi wszedł John B.

— Hej koleżko - powiedziała kobieta zasiadając na kanapie.

— To nie właściwy moment na wizytacje - mruknął zdejmując plecak. Judy zmarszczyła na to brwi. Byli gdzieś i jej nie powiedzieli?

𝐓𝐇𝐈𝐒 𝐒𝐔𝐌𝐌𝐄𝐑, rafe cameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz