Rozdział 37. Przysięga wiecznej przyjaźni

7 1 12
                                    

Skończyłam pisać tę część. Później niż było w planie, ale jestem z siebie taka dumna. Jednocześnie jest mi też strasznie przykro, bo w Ósmej Woli już nie spotkamy Pierwszego Pokolenia w takim wydaniu. Nie ukrywam też, że pisanie ostatnich rozdziałów wymagało mnóstwo samozaparcia i emocji. Teraz już tylko mogę oddać resztę rozdziałów do Waszej dyspozycji.


Wściekłe pokrzykiwania sprawiły, że Aki i Lampo przerwali grę w warcaby, a Elena oderwała się na chwilę od tarota. Obelgi pod adresem Giotta sypały się gęsto przemieszane z oburzeniem ich autora. Najwyraźniej spotkanie nie poszło po myśli obecnych, a to zaniepokoiło całą trójkę na tyle, by ruszyć sprawdzić, co się dzieje.

W holu wciąż trwało zamieszanie. Giotto bezskutecznie próbował dojść do słowa przekrzykiwany przez oburzonego gościa, z którym mieli dojść do porozumienia w jakiejś sprawie. Z jakiegoś powodu uparł się, by spotkanie odbyło się w rezydencji Vongoli, na co Giotto przystał dość niechętnie.

– Wszystko w porządku? – zapytała Elena, patrząc zgorszonym spojrzeniem na bluzgającego mężczyznę.

Ten, słysząc kobiecy głos, odwrócił się i zamilkł na moment. Twarz miał wciąż wykrzywioną gniewnie, ciemnobrązowe oczy otaksowały nowo przybyłych niechętnie.

– Wróćcie do salonu – polecił G.

Sam odgrodził przybysza od członków rodziny, nie chcąc, by ten zwrócił na nich większą uwagę. Zresztą Lampo nie trzeba było powtarzać, pociągnął obie kobiety za sobą, choć w żaden sposób nie potrafił udawać, że nie stało się nic złego.

– Może powinniśmy... – zaczęła Aki.

– Nie, zostawmy to Giotto i reszcie – odparł Lampo. – G i Deamon nie daliby mi żyć, gdybym pozwolił wam tam wrócić.

Obie kobiety były zaniepokojone całym zamieszaniem. G nie miał ostatnio w ogóle czasu dla Aki, na co nie narzekała, wiedząc, że coś musi go absorbować. Elenie Deamon też za wiele nie chciał powiedzieć, nie miał ostatnimi czasy najszczęśliwszej miny. Ewidentnie działo się coś na niekorzyść Vongoli.

Przy kolacji brakowało połowy Strażników, reszta nie była w nastroju na pogawędki, więc atmosfera stała się ciężka i nieprzyjemna. Giotto co rusz próbował powiedzieć coś adekwatnego, ale miny najbliższych skutecznie go uciszały. Zresztą niedługo później przy stole został tylko z kobietami.

– Co zrobiłeś temu człowiekowi, że tak krzyczał? – zapytała Elena.

Giotto westchnął ciężko.

– Odmówiłem mu naszego udziału w konflikcie, który nas zupełnie nie dotyczy – wyjaśnił. – Jak słyszałyście, nie przyjął tego dobrze.

– Przecież wszyscy wiedzą, że nie jesteś zwolennikiem przemocy – zauważyła Aki. – Co chciał tym osiągnąć?

– Też chciałbym wiedzieć – mruknął Giotto. – Mam nadzieję, że to przejściowe kłopoty. Nie musicie się tym przejmować.

~ ⋅ ~

Elena nie spała, kiedy Deamon wszedł do sypialni tuż przed świtem. W świetle świecy czytała książkę, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Deamon jednak nie dał się oszukać temu widokowi. Zbyt dobrze znał swoją małżonkę.

Nachylił się nad nią do pocałunku. Elena wyczuła zwietrzały już zapach krwi i spojrzała na męża z dezaprobatą.

– Giotto o tym wie? – zapytała.

– O czym Giotto nie wie, to go nie boli, a on lepiej śpi – odparł Deamon. – Na swoje usprawiedliwienie mam, że to tamci zaczęli. Nie zamierzałem się z nimi tłuc.

Ósma Wola [KHR FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz