Rozdział 20. Gdy spadnie śnieg

4 1 18
                                    


W tej części Włoch zima była raczej dość łagodna, więc całonocna śnieżyca sprawiła, że wszystko pokryły warstwy białego puchu. Od samego rana mieszkańcy miasteczka uwijali się, by odśnieżyć drogi i swoje dobytki. W innym przypadku nie było szansy, by wszystko działało jak zwykle.

Członkowie Vongoli również nie przeoczyli gwałtownej zmiany krajobrazu za oknami. Dom był gwarny w głównej mierze dzięki odwiedzinom rodziny Shimona, która na prośbę Giotta została na noc.

– Intuicja jak zwykle cię nie zwiodła, przyjacielu – stwierdził Cozart, wyglądając przez okno jadalni. – Kto wie, gdzie byśmy wylądowali, gdyby ta śnieżyca nas dopadła.

Giotto uśmiechnął się pod nosem. W rzeczywistości to jego własna zachcianka sprawiła, że Shimon zgodził się zostać. Odkąd ich pozycje się umacniały, mieli mniej czasu do spędzania go w swoim towarzystwie. Giotto cenił swoich przyjaciół bardziej niż cokolwiek innego, pragnął mieć ich zawsze przy swoim boku i wykorzystywał każdą okazję, by przemienić to w rzeczywistość.

– Minie też sporo czasu, zanim będziecie mogli nas opuścić – zauważyła Elena. – Trakty z pewnością są nieprzejezdne.

– Co za strata – mruknął Deamon, uśmiechając się złośliwie. – Choć jeśli ktokolwiek zamierzał was zaatakować, śnieg i jemu pokrzyżował plany.

Zaraz jednak ucichł pod spojrzeniem Giotta, który nie aprobował tych wszystkich złośliwości w czasie śniadania. Wystarczy, że Alaude wciąż ignorował jego zaproszenia po ostatnim konflikcie z G.

– Będziemy za to mogli spędzić trochę czasu na odpoczynku – uznał Giotto. – Wszystkim nam się przyda.

– Skoro spadł śnieg, mamy wiele możliwości – uznała Adele, młodsza siostra Cozarta. – Na pewno nie będziemy się nudzić.

Deamon wymigał się od pomocy przy odśnieżaniu wokół rezydencji niecierpiącymi zwłoki listami do odpisania, za to Cozart i jego Strażnicy nie widzieli w tym nic złego, by pomóc ze zwałami śniegu. Przy tym nie obeszło się bez wesołych rozmów i śmiechu. W tym momencie ciężko było zobaczyć w nich dwie mafijne rodziny o coraz większym znaczeniu, byli młodymi ludźmi, którzy cieszyli się życiem.

Lampo pierwszy rzucił śnieżką, która trafiła Adele. Zaskoczona dziewczyna tylko przez chwilę stała w szoku, po czym zgarnęła śniegową kulkę, by odwdzięczyć się Strażnikowi Błyskawicy. Ten jednak zdołał uskoczyć za plecy Giotta. To rozpoczęło prawdziwą śnieżną bitwę, w której każdy rzucał w każdego.

Deamon zszedł na dziedziniec zobaczyć, jak im idzie. Nie żeby w dalszym ciągu zamierzał im pomagać. Bycie członkiem Vongoli nie obligowało go do wszystkich obowiązków, zwłaszcza tak przyziemnych jak sprzątanie, skoro zatrudniali do tego ludzi. To była jedna z rzeczy, których Giotto wciąż nie rozumiał, nieważne, jak Deamon próbował mu to wyjaśnić. Spade powoli godził się z tym, że niektórych rzeczy nie wyperswaduje swojemu szefowi.

Bitwa na śnieżki zdecydowanie należała do rzeczy, których szef Vongoli robić nie powinien. Deamon obserwował biegających we wszystkie strony i rzucających się śniegiem członków rodziny i gości z uniesioną brwią. Nie było ani jednej osoby, która podzielałaby jego zdanie – nawet ten furiat G wciskał właśnie Lampa w śnieżną zaspę. Choć akurat to nie było aż takim wyznacznikiem, kiedy znało się relację pomiędzy nimi dwoma.

Niespodziewanie dostał śnieżką prosto w twarz. Zaskoczony rozejrzał się za śmiałkiem, którym okazała się jego własna narzeczona. Elena śmiała się głośno z zaczerwienionymi policzkami i już szykowała kolejny pocisk.

Ósma Wola [KHR FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz