Yujin przysnął na ramieniu Hao, który nadal w skupieniu oglądał bajkę. Nie zwrócił uwagi na to, że chłopak śpi. Zbyt pochłonęła go historia przedstawiana na ekranie. Nie umiał oderwać wzroku, bo kochał rzeczy tego typu. Czuł wtedy, że jakiś procent dzieciństwa przeżywa właśnie teraz i nie potrafił pozbyć się uczucia szczęścia. Hanbin natomiast nienawidził bajek. Nudził się na nich, dlatego zaczął go zaczepiać. Na początku dotknął palcami ramienia, przesuwając nimi w górę. Zadrżał. Jednak nie odwrócił się do niego. Zignorował i oglądał dalej.
Powinien wracać, bo od dawna za oknem jedynie ciemność. Sung przybliżył się, dotykając ustami ucha Hao, dmuchnął w nie.
Westchnął i w końcu na niego spojrzał. Zauważył, że na policzkach pojawiła się delikatna czerwień.– Jak się nudzisz, to wyjdź, bo oglądamy – powiedział i chciał, aby Yujin też go zbeształ, ale gdy popatrzył na niego, to zauważył, że ten w najlepsze śpi. – Zdradzieckie dziecko.
Rozczulił go ten widok, bo chłopak ewidentnie czuł się przy nim komfortowo. Zaufał mu w pewien sposób, opowiadając o swoich troskach. Spędził z nim czas, jak gdyby byli najlepszymi znajomymi od dawna.
– Wracasz do siebie? – spytał, bo nie wiedział, czy ma prawo zaproponować, aby został na noc.
– A chcesz, żebym został? – odpowiedział pytaniem, układając głowę młodszego chłopaka na poduszce, wstał i przykrył go kocem, starając się go nie obudzić.
– A ty? – Stresował się, bo chciałby spędzić z nim więcej czasu, ale nie wiedział, jak to ubrać w słowa, aby nie zabrzmiało dziwnie. Naprawdę czuł się przy nim dobrze.
Hao roześmiał się delikatnie, kręcąc przy tym głową.
– Nie mam przy sobie żadnych ciuchów – odparł, wzruszając ramionami.
– Mogę ci dać swoje – zaproponował i Zhang się uśmiechnął.
Punkt dla niego. Wiedział, że Hanbin chce, aby został, ale nie sądził, że tak łatwo się przyzna. Miał zamiar się z nim droczyć, dopóki nie sprawiłby, że odpowie szczerze.
– Czyli chcesz. – Dotknął jego dłoni, którą ścisnął delikatnie. – Interesujące. Trzeba było od razu powiedzieć, że pragniesz, abym dzisiaj skończył w twoim łóżku.
Zachłysnął się powietrzem. Zakaszlał sucho, starając się odpędzić obrazy, które jak na złość napłynęły intensywnie. Odwrócił twarz pokrytą czerwienią, wydając z siebie cichy nerwowy śmiech. Nie powinien o nim myśleć w taki sposób, ale nic nie mógł poradzić na to, że on działał na jego ciało intensywniej, bardziej. Urzekał, uwydatniał grzeszności i robił to z satysfakcją.
– Chodźmy do ciebie – powiedział Hao, chwytając go za rękę.
Chciał oszczędzić mu wstydu.
Sung upewnił się tylko, że Yujin śpi i nic mu nie dolega. Wyszli, zamykając drzwi najciszej, jak się da, bo każdy dźwięk w tym domu wydawał się niemożliwym do opisania hałasem. Cisza, która ich oblegała, powodowała dyskomfort. Dotarli do pomieszczenia, które było ogromne. Hao nie umiał inaczej go określić. Porządek, który tam panował, bardzo pasował do właściciela. Pokój rozświetlały różowe ledy, które ładnie komponowały się z małymi lampkami powieszonymi wokół okna. Biło od nich przyjemne, żółte światło.
Łóżko stało przy ścianie. Było wielkie, zmieściłoby się na nim przynajmniej sześć osób. To sprawiało, że czuł się mały. Wszystko wydawało się tu krzyczeć królewskim tonem.
– Chcesz krótkie spodenki? – Głos Hanbina wyrwał go z letargu. Nie rozumiał, dlaczego nagle poczuł taki spadek energii.
– Mogą być – odparł, podchodząc do chłopaka, wziął rzeczy, które przyszykował specjalnie dla niego. Nawet nie zauważył, kiedy Sung zaczął grzebać w szafie.