5

37 5 82
                                    

Nuda. Ogłuszające dźwięki ćwiczeń, które przedzierały się do umysłu Park Gun Wooka, powodowały, że miał ochotę wstać i jebnąć salto z najwyższego wieżowca w Korei.

Obdarzył nienawiścią skrzypce, choć polubił ich właściciela, który uparcie ćwiczył nawet w weekendy. Psycha mu siadała, doszczętnie. Hao był nieustępliwy oraz konsekwentny, ale ostatnio mocno go ponosiło i każdą wolną sekundę spędzał na doskonaleniu swoich umiejętności. A on miał tego po prostu dość.

Chciał wyrwać się z akademika, powdychać świeże powietrze, a także pobawić się jak każdy nastolatek. Widywał w dramach niejednokrotnie, że młodzież bawi się w świetny sposób i irytował go fakt, że jego to mocno omijało. Na własne życzenie, bo sam często się izolował. Jednakże teraz miał przy sobie chłopaka, którego obdarzył dozą sympatii, bo chcąc nie chcąc, spędzali ze sobą każdy dzień. Polubił go tak zwyczajnie oraz beztrosko, że miał ochotę zaprosić go na wspólne wyjście. Nawet poświęcił się na tyle, że sam zagadał do Taerae o wypad na miasto, z którym miał jakiś tam kontakt, ale niezbyt zażyły. Chciał, żeby on i Hao rozerwali się w inny sposób niż ćwiczenia, ale bał się, że odmówi mu, nim zdąży dokończyć zdanie.

Spojrzał na telefon, na którym widniała wiadomość, że mogą się spotkać około dziewiętnastej oraz, żeby nie martwił się alkoholem, bo on wszystko ogarnął. I tu pojawiał się drugi problem, bo Zhang był ułożony. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie, więc Gun Wook miał kolejny błąd systemu w swojej głowie. Tylko w niej, bo na Boga ten chłopiec pragnął zapomnienia i zwykłej rozrywki, choć nie mówił o tym głośno.

Za bardzo przejmował się tym, że ostatnio był tak blisko Hanbina, że prawie był w stanie zapomnieć o swoim postanowieniu. Frustrowało go to niemiłosiernie, dlatego przez ostatnie dni tak bardzo katował swoją grę i poświęcał jej sto procent uwagi, bo nie potrafił spędzać czasu w inny sposób. Nikt nigdy nie wyszedł z nim gdzieś z własnej woli oraz nie zaproponował spotkania, więc Hao myślał, że on sam nie ma takiego prawa. Nawet jeżeli przeszło mu to przez myśl, bo z Gun Wookiem zaczął się czuć w pewien sposób swobodnie. Coraz częściej się uśmiechał i śmiał, poznawał nowe rzeczy i możliwości, jakie przynosiła zwykła znajomość.

Nie mógł też znieść tej dziwnej wdzięczności, która roznosiła mu wnętrzności, powodując, że obietnice złożył. Przysiągł, że odda przysługę Sung Hanbinowi, aby przepomnieć o jego dobroci i na straty go spisać.

Odłożył skrzypce, aby spojrzeć na swojego współlokatora, który od dłuższego czasu wpatrywał się w niego, leżąc na łóżku z nogami do góry, opartymi o ścianę. Patrzył na niego z odwrotnością normalnego świata.

– Czego chcesz? – spytał i choć brzmiało to niezbyt uprzejmie, to Gun Wook się zaśmiał oraz ożywił, bo to była jego szansa.

– Wyjdźmy gdzieś razem, proszę. – Był zdesperowany, ale też pełny nadziei, ponieważ zauważył, że w tęczówkach Hao zabłysło szczęście.

Gdyby mógł, to by potupał z ekscytacji, ale się powstrzymał. Przysiadł się obok niego i położył głowę na jego udach.

– Gdzie? Bo nie licz na to, że ja coś wymyślę, więc mam nadzieję, że masz plan.

Nie znał Seulu, często się tu gubił, jak miał iść nawet sam do jakiegoś sklepu, a co dopiero, gdyby musiał im wymyślić jakąś miejscówkę, to skończyliby w parku przed akademikiem.

– Chodźmy na karaoke z Taerae – odpowiedział, wpatrując się w przestrzeń.

Obawiał się, że zrezygnuje, skoro się nie znali i Hao raczej stronił od towarzystwa innych ludzi. Dlatego od początku roku przesiadywali w pokoju albo wychodzili do sklepu po lody i do parku na jakiś czas.

Struna|「HaoBin」Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz