4.Porwanie

192 7 2
                                    

POV. TONY

 Wróciłem z Vincem do domu. Przez całą drogę mi gadał, że teraz mam kare na wychodzenie z domu, imprezy, na telefon oraz na motor. Oczywiście się z nim kłóciłem ale jak to on wygrał. Oddałem mu moje dziecko (kluczyki do motoru) i telefon. Wyszedłem z samochodu, skierowałem się w stronę drzwi. Czekał tam już drugi najstarszy brat, popatrzyłem na niego a on na mnie.

-Co zrobiłeś, że Vincent musiał jechać do szkoły?- Zapytał.

-Został wyrzucony z szkoły za palenie i bicie innych uczniów.-Odpowiedział mu najstarszy z rodzeństwa.- Musi chodzić do nowej szkoły i została tylko publiczna. -Spojrzał a mnie- albo nauczanie domowe.

-Wole opcje 2, nie mam zamiaru chodzić do szkoły z biednymi.

-Idź do pokoju i pamiętaj masz kare. Ja idę bo mam spotkanie a ty Will miej na niego oko by nigdzie nie wyszedł.- Wszyscy zrobili jego polecenie, on poszedł pracować, ja do pokoju sobie szkicować a Willuś robił coś tam. Na szkicowałem motor i węża w różach. Gdy wróciła reszta rodzeństwa przyszli do mnie by się dowiedzieć dlaczego Vinc był w szkole. Opowiedziałem a oni się trochę śmiali.

POV.HAILIE

Poszłam do swojego pokoju zmęczona. Odłożyłam plecak obok biurka i rozwaliłam się na łóżku. Zasnęłam na godzinę bo zadzwonił telefon. Wyświetlił się numer Mony.

ROZMOWA 

Mona

-Hejka, chcesz wpaść dzisiaj do mnie? Zrobimy babeczki z mamą, obejrzymy bajke itp.

Hailie

-Hejo, chętnie ale musze zapytać się Vincenta.

Mona

-Okej, to jak ci pozwoli to daj znać

Hailie

-okej to papa

Mona

-papatki

KONIEC ROZMOWY

Poszłam do najstarszego brata z proźbą, zapukałam i usłyszałam chłodne "wejdź".Posłuchałam sie i weszłam.

-Vinc mogę jechać do Mony? Proszeeeeeeeeee

-Tak ale niech któryś z braci Cię zawiezie.

-Dobrze i dziękujeeeeeeee. - Wyszłam i skierowałam się do pokoju Dylana. Zapukałam i nie czekałam na odpowiedź więc weszłam.

-Dylanuś zawieziesz mnie do Mony za 20min?

-Mogę bo i tak musze jechać do miasta.- Odpowiedział a ja podziękowałam i wyszłam. Napisałam do Mony, że będę za godzinę. Zaczełam sie szykować i po 30min byłam gotowa. Dyl już czekał w aucie i słuchał jakiś piosenek.

-Jestem- oznajmiłam i wsiadłam na miejsce pasażera. Po 15min już byłqm u przyjaciółki. Wyszłyśmy na dwór i wtedy ktoś mi orzyłożył chusteczke, po chwili zasnełam. Nie wiedziałam co sie dzieje. Obudziłam sie w jakimś opuszczonym pokoju, miałam zawiązane ręce z tyłu jakąś liną oraz siedziałqm na zimnej podłodze. Nagle ktoś wszedł....

-Witam Panno Monet. - Facet sie uśmiechnął. Zaczełam płakać, nie wiedziqłam co się dzieje. - Nie rycz boo.. - Nie słuchałam dalej bo zobaczyłam pistolet, wiedziałam jak wyglądał bo nie raz widziałam przez braci. Mocniej zaczełam płakać i zostałam postrzelona w rączke. Krwawiła mi, ale nagle wszedło 5mężczyzn, nie widziałam kto to bo przez łzy miałam zamazany obraz.
Usłyszałam strzał.
Obudziłam się w szpitalu, byłam podpięta do różnych maszyn i do jakieś folii z wodą (kroplówki).

POV. SHANE

Siedziałem w szpitalu obok siostry. Porywacz nie przeżył a moja malutka siostrzyczka zemdlała. Zauważyłem, że się obudziła. Odrazu podszedłem do niej a ona zapytała...

-------------
HEJKA!

krótki rozdział ponieważ chce zrobić następny rodział dłuższy któri pojawi sie za tydzień. Jak dla mnie będzie bardzo ciekawy (zaczełam już i aż sama myśle co tam sie dzieje. Na początku tego rozdziqłu zapomniałam że Hailie ma 3latka ale trudno. Miło by było gdybyście zostawili gwiazdeczke oraz pomyśły💗

Miłego dnia/wieczoru😍

Rodzina Monet ale mała Hailie (moja wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz