Druga młodość ojca miała swoje nieliczne plusy także z punktu widzenia Flosa. Król rano spał bardzo długo, z wiadomej przyczyny. Dzięki temu książę nie musiał znosić uciążliwego towarzystwa Svalii przy śniadaniu. Mógł spokojnie wrócić do siebie po nocy z Furią i spróbować odpocząć. W teorii powinien przez to zaznać więcej spokoju. W praktyce jak zwykle wyszło inaczej.
Ze snu wyrwał go bolesny skurcz żołądka. Zdążył jedynie zwiesić głowę z łóżka. Zawołał służącą i poprosił, by sprzątnęła niestrawione śniadanie z podłogi. Nie marudziła i poszła po wiadro z wodą i szmatę. Zabrała się do pracy, ale nim na dobre zaczęła, Flos znowu zerwał się i zwymiotował. Tym razem chociaż do tego wiadra.
- Panie, wezwać medyka? - spytała zaniepokojona.
- Nie. - Pokręcił głową. - To nie choroba ciała mnie męczy.
- Ale przecież to od żołądka!
- To nerwy mnie wykańczają. Za bardzo się martwię.
- Z miłości to niestety oczywiste, zwłaszcza jak się kocha gladiatora.
- Czemu tak myślisz? - spytał zaniepokojony, czy czasem się nie wydało.
Wyjaśniła mu, że przecież to oczywiste, skoro wieczorami stroi się najbardziej i znika na całe noce, a nad ranem wraca sponiewierany i zmęczony. Zaproponowała mu zioła na uspokojenie wnętrzności i nerwów. Zgodził się i położył zaczekać. Po jakimś czasie wróciła z gorącą, nawet nie aż tak ohydnie smakującą mieszanką. Podziękował i położył się na boku. Niedługo później przestał odczuwać już takie dolegliwości.
Nie potrafił skupić się na normalnych dla siebie zajęciach. Nie miał ochoty na studiowanie żadnych ksiąg ani tłumaczenie tabliczek wikingów. To wszystko przestało mieć dla niego jakiekolwiek znaczenia. Większość dnia spędzał starając nie rzucać się w oczy ojcu, a zwłaszcza szukającej każdej okazji by mu zaszkodzić Svalii.
Usłyszał jakieś krzyki za oknem. Wyjrzał sprawdzić, komu i o co chodziło. Na dole jakiś nadęty lord na koniu krzyczał na przerażone dziecko za to, jak śmiało stanąć mu drodze. Dzieciaka sparaliżował strach. Widział po nim, że bardziej niż gbura na ogierze, to owego zwierzęcia obawił się bardziej.
- Cholera, konie... - powiedział pod nosem Flos.
- Słucham, Panie? - spytała zdziwiona służąca.
- Nic, po prostu sobie coś przypomniałem. Muszę się tym zająć.
Wstał i zaczął iść do wyjścia. Służąca zawołała go, że nie powinien opuszczać obiadu, skoro śniadania nie przyswoił. On jednak nie miał zamiaru marnować czasu na takie zbędne według niego rzeczy zwłaszcza sytuacji, gdy pozostawało go do turnieju strasznie mało.
Pospieszył prosto do królewskiej stajni. Gwardziści liczyli na choć jeden dzień odpoczynku, ale poszli za nim bez marudzenia. Rozkazał osiodłać swojego ulubionego konia i wsiadł na niego. Poklepał zwierzę delikatnie i powiedział do niego:
- Na pewno dziś nie będziesz się nudził.
Udali się stronę areny. Gdyby nie tamto nieostrożne dziecko, w ogóle by o tym zapomniał, a od tego mogło zależeć życie jego ukochanej. Przed oczami widział tych wszystkich spanikowanych młodych wikingów na polu bitwy.
Najemnicy Zarządcy zdziwili się na widok wprowadzanego do areny konia z królewskiej stajni, ale nie protestowali. W ciągu ostatnich dni widzieli i słyszeli już tyle, że żaden pomysł księcia ich nie szokował.
Zostawił zwierzę z jednym ze swoich strażników i poszedł do loży królewskiej, którą jak zwykle okupował Zarządca. Ten jedynie spojrzał na niego z uśmieszkiem i rzucił:
CZYTASZ
Córka Północy i Kwiat Areny
FantasyFuria, wojownicza córka jarla wikingów, płynie ze swoimi rodakami na łupieżczą wyprawę. Podczas bitwy z wojskami miejscowego króla spotyka księcia Flosa. Piękny chłopak okazuje się być inny niż jego uprzedzeni co do Ludzi Północy pobratymcy. Wzbudza...