Flota setek okrętów dobiła do brzegu królestwa Stentumbrii. Pomimo niekorzystnej pogody, zdradliwych fal przy wyspach i przeciążeniu wielu jednostek ludźmi i zapasami, nie stracili ani jednego statku. Dziesiątki tysięcy żądnych krwi wojowników zeszły na ląd. Zadowolony Eryk postawił stopy na piasku. Uwielbiał to uczucie. Zwłaszcza po tak długich i stresujących rejsach.
- Nigdy więcej śniegu – powiedział zadowolony. - Wkrótce to wszystko będzie moje.
Rozkazał swoim ludziom rozładować towary i rozbić obóz na wybrzeżu. Musieli odpocząć po długiej podróży. Sam stanął na wielkim głazie i napuszył się jak paw. W końcu nie był już dla nich tchórzliwym grubasem, a królem, pierwszym od wieków władcą wszystkich wikingów. Napawał się dumą ze swojego nowego statusu. Zapewne ciekawym uczuciem musiało być panowanie nad ziemiami, których się nienawidziło.
Wieczorem objadał się w swoim namiocie. Wtedy też odwiedził go niespodziewany gość. Wcale nie ucieszył się na jego przybycie. Liczył, że wróżbita jednak zginął podczas jego nieobecności. Furia też miała być już martwa. Tak byłoby dla niego najwygodniej i najprościej.
- Jeszcze żyjesz? - spytał zdziwiony Eryk.
- Ja już od dawna kroczę z bogami. Co Ty w ogóle masz na łbie, leniwy durniu?
Przed podróżą przeszukał rodzinny skarbiec. Znalazł tam używaną koronę. Używaną, to znaczy ściągniętą z jakiegoś trupa podczas dawno odbytej przez jego przodków bitwy. Teraz sam nosił ją na swojej głowie. Ogłosił się królem, więc miał do tego prawo. Przynajmniej on sam tak uważał.
- Jestem teraz królem Ludzi Północy, władcą wszystkich wikingów!
Wróżbita wybuchnął śmiechem. Nie uwierzył Erykowi. Wszyscy uważali go za tchórzliwego grubasa i lenia. Nawet stary szaleniec zdawał sobie sprawę, że słuchają się Eryka tylko dlatego, iż jak na razie mówił im same korzystne rzeczy i obiecywał cuda.
- Bogowie dali znak, namaścili mnie na króla w oczach naszych towarzyszy – tłumaczył wróżbicie. - Teraz ja tu dowodzę.
Wyjaśnił zdziwionemu rozmówcy swój plan podboju tych ziem na stałe. Ten jedynie pokręcił głową. Wiedział, że to nie ma prawa się udać. Prędzej czy później ktoś zakwestionuje jego iluzoryczną władzę i postąpi po swojemu. W najlepszym razie zostanie wyśmiany i zignorowany. W najgorszym zaś, któryś z wodzów zabije go w przypływie gniewu. Pozostała jeszcze kwestia córki poległego Bjorgulfa. W teorii ona też musiała poprzeć jego kandydaturę, skoro odziedziczyła po ojcu tytuł jako jego jedyne dziecko. Wedle starodawnej tradycji można było wybrać króla, ale warunkiem była jednomyślność wszystkich jarlów.
- Właśnie – pytał zaniepokojony Eryk – gdzie to narwane babsko?
- Pojmali ją ludzie króla.
Ta odpowiedź go ucieszyła. Zrugał więc rozmówcę:
- Więc po co mi dupę zawracasz, na pewno już od dawna nie żyje!
Wróżbita zaczął tłumaczyć, że jego wizje, dane mu po zażyciu magicznych grzybów, mówią inaczej. Samozwańczy król nie chciał jednak tego słuchać. Powiedział, że to niemożliwe i wyrzucił go z namiotu. Uważający się za nietykalnego starzec zawziął się na niego i nie zamierzał mu tego wybaczyć.
CZYTASZ
Córka Północy i Kwiat Areny
FantasyFuria, wojownicza córka jarla wikingów, płynie ze swoimi rodakami na łupieżczą wyprawę. Podczas bitwy z wojskami miejscowego króla spotyka księcia Flosa. Piękny chłopak okazuje się być inny niż jego uprzedzeni co do Ludzi Północy pobratymcy. Wzbudza...