Nie, dziękuję

32 7 48
                                    

Wielki, różowy kubek termiczny towarzyszy mi w ciszy. Minuty dłużą się, ciągną i z lubością karmią moje demony.

Chaos... Najgorsza z bestii drapie mój umysł ostrymi jak brzytwa pazurami. Nieznośny szum rozrywa koncentrację, niweczy uporządkowane i klarowne myśli.

Piłeczka tenisowa odbija się od ściany i wraca wprost do mojej dłoni. Rzucam nią jeszcze raz, trochę mocniej niż poprzednio.

– Ups - mruczę na widok śladu na śnieżnobiałej ścianie. – Niezdarność sieje zamęt - wzdycham, ale nie mam siły wstać.

Magiczna gąbka jest cudem wynalazków czyszczących, jednak nawet paskudna plama po chwilowej zabawie nie jest w stanie podnieść mnie z podłogi. Puchaty dywan łaskocze mnie w uda, drażni.

Tak jak wszystko wokół. Nawet ledwo słyszalne cykanie zegarka przyprawia mnie o mdłości.

A czas nadal się dłuży...

Jeśli jestem w ciąży...

- To nie mam pojęcia z kim. Brawo, Kinia. Wiedziałaś, że nadejdzie ten dzień, gdy przygodny seks spędzi ci sen z powiek.

I to nie tak, jak bym marzyła.

Nie chcę mieć dzieci. Nie chcę związków. Lubię swoją wolność i niezależność. To kariera jest moim życiem, a nie pieluchy, śliniaczki i smoczki. Karmienie piersią? Nie, dziękuję. Za bardzo lubię swoje cycki.

Jasny gwint, nie mogę być w ciąży!

A może to tylko stres?

Dźwięk budzika przyprawia mnie o palpitacje serca. Z trudem się podnoszę, nogi trzęsą mi się jak okrutnie słodki, galaretkowaty deserek, który ubóstwa Ada. Wyobrażam sobie, jak klepie go łyżeczką, a on tańczy na niewielkim spodeczku.

Żałosne. I sama się czuję jak ta śmieszna żelatynka. Jestem dorosłą kobietą! Wystarczy wziąć w rękę test i odczytać wynik. Nic bardziej prostszego.

- Przecież się zabezpieczasz! - krzyczę, chyba tylko po to, by dodać sobie animuszu. - Zawsze masz wszystko pod kontrolą. Ogarnij się! Sikanie na kawałek plastiku to tylko formalność. Ciąża nie jest dla ciebie, Kingo Bzdurne.

Więc dlaczego cieniutka igiełka wbiła się w serce, które się zatrzymało na widok jednej kreski?

- Doskonale - mruczę, ciskając chwilowy postrach w czeluści kosza. - Aż mi się odechciało przygód.

W ułamku sekundy łapię równowagę. Ulga jest nieziemska. Umysł przyspiesza, plan działania jest dopracowany do perfekcji. Mało tego, jest bardzo prosty.

Herbata. Laptop i przygotowanie oferty dla Roux. Co prawda mam na to cały weekend, widzę się z nim dopiero w poniedziałek, ale warto już teraz zrobić jej szkic. Po krótkiej rozmowie z Chessem, który swoją drogą okazał się bardzo wyrozumiałym mężczyzną o tak niskim i wibrującym głosie, że prawie dostałam orgazmu podczas jazdy taksówką... Cholera jasna, nawet teraz mnie ściska w środku.

O czym to ja mówiłam?

Tak, po kilkuminutowej dyskusji i moim perfidnym tłumaczeniu, dlaczego nie jestem przygotowana na negocjacje z nim, umówiliśmy się na spotkanie twarzą w twarz. Czy wyjawiłam prawdę o udziale Pawła w tej akcji? Nie. Dlaczego? Sama nie wiem. Może nie sra się do własnego gniazda? Chociaż czuję w kościach, że Roux i tak domyślił się prawdy.

Może kiedyś się tego dowiem.

Godzinkę pracy zwieńczę książką i wytrawnym winem. I kąpielą. Gorącą, długą i z dużymi bąbelkami.

Za każdy oddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz