- Ale to będzie niewypał...
Zerkam z irytacją na kolejkę, która bardzo mozolnie porusza się w przód. Jak muchy w gęstej, lepkiej i parzącej smole. Wszystko mi mówi, bym nie wchodziła do tego klubu. Coś mnie powstrzymuje przed kolejną randką w ciemno. Kilkakrotnie poddałam się wrażeniu i zwiałam, chociaż w środku czekał na mnie tajemniczy przystojniak z sieci. Tym razem również mam na to ochotę. A jednak nie potrafię wyjść z kolejki. Nie umiem zrobić kroku w bok, wsiąść do taryfy i wrócić do bezpiecznych ścian własnego mieszkania.
Więc zanurzam się w tej smole. Coraz głębiej i głębiej... Aż słyszę głos.
- Proszę pokazać dłoń.
Wykonuję polecenie. Na jej wierzchu odbija się pieczątka. Wchodzę do klubu, śliczna hostessa natychmiast do mnie podchodzi. Na przedramieniu wiszą hawajskie naszyjniki, których intensywna kolorystyka odznacza się w panującym wokół nas mroku.
- Z okazji otwarcia klubu - mówi, zakładając mi ozdobę. - Zgłoś się z tym do baru po powitalny drink.
- Dzięki - mruczę lekko zażenowana.
Czuję się jak kompletna kretynka, ale i tak przedzieram się przez tłum podnieconych klientów. W samym centrum impreza trwa w najlepsze, parkiet jest zapełniony, żywy, falujący. W zgranym rytmie porusza się w takt jednego z popularnych remiksów. Na szczęście nie muszę przechodzić przez środek tancerzy, projektant klubu idealnie zadbał o infrastrukturę i bezproblemowo dostaję się do celu - samego końca baru. To pierwszy znak rozpoznawczy.
- Drink na powitanie? - zagaduje kelner. - Czy coś mocniejszego?
- Coś najbardziej kolorowego - mówię, zdejmując z szyi prezent. - A to oddaję, dzięki.
- Mądra decyzja. - Mężczyzna mruga do mnie i sięga po szkło. - Tropical bay?
- Aby rzucało się w oczy.
- Będzie, słowo harcerza.
Uśmiecham się lekko i siadam na krześle barowym. Zakładam nogę na nogę, świadoma faktu, że sukienka podjeżdża mi lekko w górę. Z zaciekawieniem obserwuję poczynania barmana, zawsze fascynował mnie ich talent. A ten wyraźnie się popisywał i, cholera, robił to dobrze.
- Proszę bardzo. Dla podbicia efektu... - mówiąc to, sięga pod blat. - Kolorowa parasolka.
- Idealnie - odpowiadam z uśmiechem i płacę. - Mogę tu siedzieć?
- Jeśli nie przeszkadzają ci loże. Tam zawsze jest najgłośniej.
- Zakładam, że nie ma żadnej wolnej?
- Niestety. Jak coś, to wołaj.
Posyłam mu lekki uśmiech w odpowiedzi. I czekam... Czuję się dziwnie, nie na miejscu. Ochota, by zwiać, pogłębia się z każdą sekundą. Wytrzymuję kwadrans.
- Piętnaście minut za długo - szepczę, zsuwając się z krzesła.
- Już uciekasz?
Zimny dreszcz atakuje mnie znienacka, gdy męskie palce zaciskają się lekko na moim ramieniu. I wcale nie czuję się lepiej, że dzięki reakcji nowo przybyłego nie zaliczyłam efektownej gleby, gdy zaczepiłam się obcasem.
- Sądziłam, że zrezygnowałeś - łgam na poczekaniu.
- Nie sądziłem, że na otwarciu klubu będą takie tłumy. Sylwek - przedstawia się, wyciągając dłoń w moim kierunku. - Dla pewności: Aneta, tak?
- Zgadza się.
- Więc jednak się odnaleźliśmy.
Przystojny. Elegancki. Schludnie ubrany i uczesany. Modniś, ale pod koszulą bardzo zachęcająco rysują się mięśnie. Czarne oczy są przenikliwe, hipnotyzujące. Facet jest pewny siebie i wie, jak podejść kobietę.

CZYTASZ
Za każdy oddech
RomanceKinga to typowa bizneswomen. Wyśmienity talent do marketingu sprawia, że firma, w której pracuje, z powodzeniem podbija rynek. Kobieta pnie się po szczeblach kariery, aż do dnia, który zmienia jej życie. Odnalezienie się w nowej rzeczywistości będzi...