Rozdział 2.

11 0 0
                                    


Wychodząc równo z dzwonkiem z klasy zastanawiałam się czy nie iść dziś do kawiarni BakeHouse, która swoją drogą bardzo lubiłam.

Z moich rozmyślań przerwała wibracja dochodząca z mojego telefonu.

Wyjełam komórkę a następnie spojrzałam na wyświetlacz

Mama: Wrócę dziś bardzo późno. W lodówce masz spaghetti odgrzej je sobie.

Nie zdziwiło mnie to jakoś bardzo bo rzadko kiedy widuję mamę w domu po szkole. Jest pracoholiczka i jak to ona mówi bardzo lubi zostawać w  pracy dłużej niż musi.

Nie żebym tego nie szanowała czy coś bo jednak dzięki jej pracy mamy życie w ktorym nie musimy skrajnie oszczędzać żeby przeżyć do końca miesiąca jak kiedyś.

Pogoda dziś była idealna. Ani gorąco, ani zimno, wręcz w sam raz idealnie stonowana temperatura. Kochałam jesień.

do BakeHouse z szkoły miałam z buta 18 minut.

Wyciągnęłam moje granatowe sluchawki JBL a następnie połączyłam się z moim telefonem i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę

gdy mijałam już ostatni zakręt moim oczom ukazał się klasyczny biały mini domek
na którym wisiała czarna blandeka  z dużymi białymi napisami THE BAKE HOUSE

pociągnęłam za klamkę wielkich czarnych drzwi składających się pośrodku dziewięciu szklanych okienek i weszłam do środka.

Wchodząc do pomieszczenia czułam ten piękny zapach świeżego pieczywa mieszający się z pięknym zapachem świeżych ciast.

Podeszłam do lady, a następnie złożyłam zamówienie składające się z gorącej czekolady i tiramisu.

Zapłaciłam za całe zamówienie i w oczekiwaniu na dostarczenie mi go do stolika usiadłam przy moim ulubionym stoliku w rogu kawiarni przy samym oknie.

Na słuchawkach zaczęło  rozbrzmiewać K. od Cigarettes After Sex.

A ja zaczęłam wyjmować z plecaka zeszyt i książkę bo stwierdziłam że nie będę odrabiać pracy domowej z fizyki w domu.

W momencie w którym chciałam się brać już do zadania, pani przyniosła mi moje zamówienie.

Kochałam tiramisu. Kochałam gorącą czekoladę. Mając te dwa połączenia czułam się jak w niebie.

Rzuciłam jeszcze okiem na ludzi którzy znajdowali się w kawiarni.

Starszy pan i pani na oko 50-60 lat siedzieli stolik dalej obok mnie. Ona piła herbatę, a on sok pomarańczowy.Wydawali się mega sympatyczni. Ciekawe ile musieli razem przejść bólu i ciągłych walk o samych siebie żeby tu być? A może niedawno się poznali?

Odwróciłam głowę w przeciwną stronę i zauważyłam grupę nastolatków śmiejących się razem. Dziewczyna pozowała z swoim chłopakiem przynajmniej tak mi się wydawało, że to był jej chłopak do zdjęcia. A trzej pozostali zabójczo o czymś dyskutowali. Niestety nie miałam pojęcia o czym bo miałam słuchawki na uszach i  maksymalną głośność.

Moją uwagę również przykuła dziewczynka siedzącą z tatą przy ladzie. Na oko wydawało mi się, że miała z jakieś 10 lat. Z dużym zaangażowaniem opowiadała o czymś swojemu tacie popijając przy tym herbatę i śmiesznie wymachując rękami wkręcając się bardziej w tą historię. Aż myślałam czy nie zdjąć na chwilę słuchawek i tego posłuchać. Patrząc na mimikę twarzy jej taty musiała to być niezła historia.

Każdy w tej kawiarni miał lub dalej ma  jakiś cel, każdy coś przeszedł. każdy miał kogoś.

Bardzo lubiłam się przyglądać ludziom i zgadywać co przeszli.

Dokańczając ostatni kęs tiramisu i przy okazji kończąc ostatnie zadanie z fizyki do kawiarni wszedł wysoki  czarnowłosy chłopak.

Z początku nie przykuł jakoś zbytnio mojej uwagi, można by powiedzieć, że nawet nie zauważyłam że wszedł do tej kawiarni. Ogarnęłam to dopiero wtedy gdy poczułam na sobie  wzrok.

Podniosłam głowę z nad zeszytu i spojrzałam na tego chłopaka łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Miał na sobie czarne dresy i Czarny luźny t-shirt. Dziwne, pogoda była na bluzę a nie na t-shirt, ale stwierdziłam, że nie będę oceniać.

Gdy tak się ciągle na mnie gapił zrozumiałam, że zajęłam mu miejsce. domyśliłam się po tym gdy patrzył się to na mnie, a to na miejsce w którym siedzę.

No cóż bywa nie lekko.

Gdy Pani podała mu zamówienie spojrzał się na mnie ostatni raz i wyszedł z zamówieniem. Nie widziałam co zamówił do jedzenia, ale do picia chyba miał kawę.

Wyjrzałam przez okno i zauważyłam, że wsiada do czarnego bmw.

Odjechał najprawdopodobniej z piskiem opon bo zauważyłam to po asfalcie.

No cóż byłam pierwsza tak znalezione, zaklepane  nie kradzione

Zbliżała się godzina 18, a to oznaczało, że przesiedziałam w tej kawiarni dłużej niż planowałam.

Włożyłam zeszyt do plecaka, a następnie go zamknęłam. Wypiłam pozostałości gorącej, a w sumie to już zimnej czekolady z kubka i wyszłam z budynku kierując się na przystanek autobusowy.












siema ogólnie to sorki że takie nudne ale pierwsze 5 rozdziałów to wprowadzenie takie żebyście nie mieli takiego „co się dzieje czemu tu nie ma ładu i składu" tylko żebyście normalnie ogarnęli sobie wszystko.

Dajcie koniecznie znać co myślicie w komentarzu krytyka mile widziana!

LitchfieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz