Rozdział 2

786 118 35
                                    

Ares:

Nigdy nie lubiłem monotonii w swoim życiu. I nawet jeśli życie Capo nie ma prawa być w żadnym stopniu monotonne, to od zawsze wiedziałem że oprócz tego chce robić jeszcze więcej. Mam swoją potężną firmę, która zajmuje się inwestycjami, we wszelakiej maści projekty, jestem Capo największej mafii i jeszcze teraz wykładam ekonomię na studiach. Liczę na to że cokolwiek uda mi się wnieść w te młode głowy, takie swego rodzaju zapewnienie sobie na przyszłość godnych ludzi do pracy? Na pewno to będzie dla mnie odskocznia od wszystkiego. Jednak w tej odskoczni całej nie przewidziałem jednego....tej młodej w cholerę niewinnej dziewczyny. Freya Fiore...to imię wykryje mi się coś czuję na długo w mojej pamięci, a jeszcze bardziej ta jej delikatna twarz, te idealnie pasujące długie i brązowe włosy, ten zmysłowy ale i też delikatny zapach, który uderzył we mnie już przy pierwszym zderzeniu z nią....a teraz wpadła kolejny raz na mnie i widzę jak boi się spojrzeć mi w twarz. Nagle szybko się odepchnęła wcisnęła mi te wszystkie pracę i wróciła ze spuszczoną głową do swojej ławki. Widziałem jak wielu jej rówieśników żeby już mi nie podpaść jak szanowny chuj Mazza, śmieją się pod nosem. Zacisnąłem jedną pięść i wróciłem do mojego biurka, tam odłożyłem ich pracę i spojrzałem na zegarek
- na jutro chce od Was wypracowanie minimum na dwie strony A4 o największym problemie według Was w ekonomii!- powiedziałem ostro i widziałem po ich minach te niezadowolenie, to zdenerwowanie i ten strach...mmmm niech się boją, ze mną nie ma żartów. - na dzisiaj koniec zajęć jesteście wolni!- krzyknąłem i widziałem ulgę w ich oczach - Pani Fiore zostanie na chwilę po zajęciach - dodałem i wszyscy automatycznie spojrzeli na nią. Co poniektóre dziewczyny, które to bardzo usilnie próbowały pokazać swoje cycki, zamiast rozumu prychneły na nią, inni się śmiali...dziwne to wszystko. Jednak jeszcze dziwniejsza była reakcja Freyi...była przerażona, widziałem jak trzęsą się jej ręce, a dziewczyna obok....Ella jeśli dobrze pamiętam, próbuje ją uspokoić. Może powinienem sobie ją darować? Po co stwarzać problemy, skoro mam ich czasem aż nadstan? Ale nim się obejrzałem Freya szła już na drżących nogach w moją stronę, dlatego poprawiłem się na krześle i lustrowałem ją bez żadnych skrupułów. Była inna niż wszystkie studentki tutaj, zwykle jeansy, stare już znoszone trampki i do tego klasyczny sweter, którego rękawami teraz namiętnie się bawiła, zapewne z nerwów. Stanęła przed moim biurkiem ze spuszczoną głową jakby czekała na ścięcie
- jja...ja naprawdę przepraszam za to na korytarzu...i za to przed chwilą - powiedziała nerwowo , na co tylko się zaśmiałem. Ona myśli że po to kazałem jej zostać?
- myślisz że po to Cię wezwałem?- chciałem mieć pewność, więc ona pokiwała lekko twierdząco głową - odpowiedz słowami Freya - dodałem na co ona jakby bardziej zamknela się w sobie , widziałem jak zaczęła ciężej oddychać, dlatego szybko wstałem i zacząłem podchodzić do niej, jednak gdy chciałem ją dotknąć ona znowu się cofnęła
- tak- powiedziała szybko dając jeszcze jeden krok w tył. Obserwowałem ją uważnie, żeby nie spłoszyć jej
- w takim razie jesteś w błędzie Freya- wyjaśniłem spokojnie , na co ona w końcu spojrzała na mnie zszokowanymi oczami
- a zatem po co Pan Profesor kazał mi zostać?- zapytała niepewnie. I jedno co muszę przyznać, kurwa jej dźwięczny głos też wykryje mi się mocno w głowie!
- gdy zostawiłaś te notatki na korytarzu, które Ci oddałem, nie ukrywam, że przeczytałem je i jestem pod ogromnym wrażeniem. Masz świeże i ciekawe spojrzenie na pewne kwestie, dlatego jeśli ten poziom utrzymasz to wezmę Cię do swojej firmy na praktyki- oznajmiłem chowając ręce do kieszeni spodni. Jej szok był coraz to większy i chyba dodatkowo jakby biła się z myślami
- em dziękuję Panu - tylko tyle była w stanie z siebie wykrzesać. I już chciała odejść gdy jeszcze jedno nie dawało mi spokoju
- czy ten Mazza będzie chciał coś Ci zrobić?- zapytałem poważnie na co ona ponownie spojrzała w moje oczy, ale tym razem zamiast szoku ujrzałem pieprzony strach...czyli jednak moje podejrzenia są słuszne - odpowiedz Freya- zarządziłem twardo na co do sali wbiegła jej koleżanka
- sorki że przerywam, ale muszę porwać Freye, ktoś zdemolował jej szafkę - powiedziała zdyszana
- znowu - usłyszałem jej ciche stwierdzenie - czy mogę już iść Profesorze ?- zapytała niepewnie
- tak- powiedziałem krótko.

Gdy tylko drzwi zamknęły się za nimi wyjąłem swój telefon wybierając numer do Willa
- siema profesorku - zaśmiał się pajac jeden
- chyba dawno w ryj nie oberwałeś...ale do meritum. Poproszę o informacje o niejakiej Freya Fiore oraz Dylan Mazza - powiedziałem twardo
- uuuu czyżby niebezpieczni studenci?- udawał że się przejął
- powiedz mi Will, dlaczego my wciąż razem pracujemy?- zapytałem pocierając swoje skronie ręką
- bo beze mnie Twoje życie nie miałoby sensu - powiedział teatralnie
- debil z Ciebie... informacje chce jak najszybciej - wyjaśniłem i rozłączylem się. Niestety jedno co stało się najgorszego teraz to to, iż wyobraziłem ją sobie...na smyczy... uwiązaną....i całą moją....kurwa! Przeczesałem dłonią swoje włosy i wyszedłem na chwilę po kawę. Minąłem kilka klas i już miałem skręcać w stronę pokoju nauczycielskiego, gdy zobaczyłem ją klęczącą z koleżanką na podłodze. Wszystkie jej rzeczy były poniszczone ,a na szafce był napis "pomiot alkoholików". Co to kurwa ma znaczyć?! Szybko wyjąłem ponownie telefon i wysłałem wiadomość do Willa

Do Will:

Załatw nagranie z monitoringu przy szafkach uczniów z ostatniej godziny!!

Mogę się narazie domyślać kto to zrobił, ale ja lubię mieć twarde dowody zanim zajebie komuś w ryj, lub ujebie mu jakąś kończynę. Nagle zadzwonił dzwonek na przerwę, studenci zaczęli wychodzić i widziałem jak wielu robi zdjęcia i się śmieją z Freyi
- wypierdalać nieczułe pojeby!!- krzyczała na nich jej koleżanka po czym wzięła Freye pod rękę i zaczęła z nią gdzieś odchodzić. Ja w tym czasie poszedłem pod jej szafkę i pozbierałem jej i tak zniszczone przedmioty. Poszedłem z tym od razu do mojego znajomego dziekana, który zresztą sam mnie tu zwerbował. Wszedłem bez pukania, po czym rzuciłem mu na biurko wszystkie zniszczone książki i zeszyty Freyi
- masz to kurwa załatwić!- warknąłem ostro
- ej a tak może jaśniej Ares?- patrzył to na mnie to na te rzeczy
- moja uczennica Freya Fiore jest jak widzisz dość ostro szykanowana...to ma się skończyć...bo w innym przypadku ja to kurwa osobiście zakończę!- zawarczałem twardo , na co ten uniósł jedną brew ku górze
- od kiedy z Ciebie taki obrońca uciesnionych?- zapytał podejrzliwie
- masz to kurwa rozwiązać!- pominąłem jego pytanie i wyszedłem z jego pokoju trzaskając drzwiami.

Szedłem nabuzowany na kolejne zajęcia, ponieważ jak wychodziłem od dziekana zadzwonił ponownie dzwonek. I wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt iż ktoś wpadł ponownie na mnie, spojrzałem w dół i była to ponownie Freya...jednak tym razem była zapłakana, a jej swetr był cały poszarpany, ledwo trzymał się na jej drobnym ciele. Odskoczyła znowu ode mnie trzymając ręce na piersiach...no kurwa czyżbym musial jednak komuś obić porządnie mordę? Chciała mnie ominąć, jednak ja w ostatniej chwili złapałem za rękę i przycisnąłem do siebie, szybko, nim byla zdezorientowana zdjąłem swoją marynarkę i ubrałem ją na Freye, która ewidentnie jeszcze bardziej była zaskoczona
- kto Ci to zrobił Freya?- to nie było pytanie, to było już żądanie odpowiedzi z mojej strony, jednak ona tylko opuściła głowę i starała się powstrzymać płacz - Freya, nazwisko!- dodałem trochę ostrzej na co ona od razu się wzdrygneła.
- niech Pan profesor nie zawraca sobie mną głowy- powiedziała nagle patrząc mi w oczy, widziałem tam ból, cierpienie...czy ona myśli że uda jej się mnie zbyć takim tekstem? Chwyciłem jej podbródek w swoją dłoń i przybliżylem swoją twarz do jej....ja pierdole, ten jej zapach, to jej spojrzenie....
- już chyba na to za późno Freyo....

No i mamy kolejny rozdział 🙈🙈jak się Wam podoba? 🙈

Profesor Capo - Podwójna tożsamość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz