Rozdział 8

1.7K 170 55
                                    

Ares:

Uciekła...tak po prostu uciekła zaraz po moich zajęciach! Niech będzie, dzisiaj jej daruję, ale jutro to jeszcze bardziej pokaże jej co będzie się działo w najbliższym czasie. Jednak narazie muszę się odstresować i odreagować to wszystko, dlatego pojadę od razu na magazyn zabawić się z szanownym chujem Mazza. Może być ciekawie z tym gówniarzem i liczę tylko na to że wytrzyma sporo. Po opuszczeniu sali przez wszystkich uczniów,zebrałem swoje rzeczy i ruszyłem do mojego auta, wciąż czując jej zapach na sobie. Kurwa jak można być tak wrażliwym, tak delikatnym, a zarazem seksownym i pociągającym? Ruszyłem z piskiem opon i po drodze zadzwonilem do Willa
- no cześć profesorku - odezwał się debil po dwóch sygnałach
- jeszcze raz tak mnie nazwiesz, a osobiście zajmę się Twoim uzębieniem - zawarczałem ostro
- oj no już tak nie spinaj dupy stary- zaśmiał się jak zwykle
- czy szanowny Mazza czeka już na mnie ?- zapytałem szybko
- ten dzieciak? Kurwa skąd Ty go wziąłeś? Beczy tutaj cały czas i woła swojego tatusia - warknął zły na co teraz ja się zaśmiałem
- jest w tym samym wieku co Freya - powiedziałem szybko
- może i ona ma 21, ale on to nie chce mi się wierzyć w to, bo mentalnie to jakby miał 16- odpowiedział , po czym znowu zaczął się śmiać
- no ale stary ona ma 21, a Ty 31, jesteś pewny że chcesz w to brnąć?- zapytał spokojnie
- tak kurwa, masz z tym jakiś problem?- wysyczalem ostro
- nie mam z tym problemu Ares, nie chce po prostu żebyś znowu w coś się wjebał sercowo - wyjaśnił...no tak pamięta jak wiele lat temu po utracie Anny musiał mnie ogarnąć, tak żebym nie rozjebał całego tego świata.
- o mnie się nie martw, już mi to nie grozi, a teraz zadzwoń do sekretarki, ma odwołać wszystkie dzisiejsze spotkania - oznajmiłem po czym się rozłączylem. To były wtedy ciężkie i mroczne czasy, ale to już za mną i nie oddam swojego serca dziewczynie z uczelni....nie oddam!

Z tą myślą po 5 minutach dojechałem do naszego magazynu i już w oddali słyszałem jego krzyk. Mial Will rację, beczy jak dziecko, a już myślałem że będzie to jakiś godny przeciwnik do zabawy, ale wychodzi na to że trafiła nam się ciota i gówno z tego wyjdzie. Wchodząc przez stare, ciężkie drzwi jego krzyk na chwilę ucichł, ale za to jego wzrok stawał się coraz to większy widząc moją osobę
- Ty....- powiedział zszokowany
- oj Mazza, Mazza...od początku wiedziałem, że rozumem to Ty nie grzeszysz, ale żeby aż tak?- zadrwilem podchodząc do swoich ludzi
- noo niech tylko na uczelni się o tym dowiedzą....zniszczę Cię jebany profesorku, oj zniszczę - ooo nagle zaczął zgrywać twardziela . Will dosłownie na jego słowa zaczął się tarzać ze śmiechu, a ja popatrzyłem na tego idiotę z politowaniem
- jak Ty się tam dostałeś na tą uczelnie to nie mam pojęcia, ale na pewno nie za wiedzę i osiągnięcia. A teraz posłuchaj mnie uważnie, będę mówił powoli i wyraźnie, abyś to jakoś zrozumiał ....wkurwileś mnie Mazza, bo miałeś czelność skrzywdzić niejednokrotnie Panią Fiore....więc teraz to ja skrzywdzę Ciebie.- zaśmiałem się na końcu klepiąc go po tym ryju.
- nie odważysz się, wiesz kim jest mój oj.....
- Twój stary to nic nie znaczący pionek, którego na jedno moje słowo mogę usunąć, więc daruj sobie te pseudo groźby - przerwałem mu szybko i zabrałem ze stolika maczetę- ostrzegałem Cię, nie posłuchałeś, więc skoro nie umiesz słuchać to po co Ci te uszy?- spojrzałem na niego złowieszczo
- nie....Nieeeeeeeeeee- krzyknął , ale ja już zdążyłem ujebac mu i jedno i drugie ucho. Ten cienias wpadł w lekkie wstrząsy, ale ja jakoś się tym nie przejąłem. Wyjąłem mały palnik i szybko przypieklem rany, aby chuj się za szybko nie wykrwawił
- szefie, zapomniał szef odkazić - zaśmiał się jeden z moich ochroniarzy
- słuszna uwaga Angelo, nie chcemy żeby wdało się zakażenie prawda Mazza - spojrzałem na niego, ale chyba nas nie usłyszał. Angelo podszedł do mnie z butelką czystego spirytusu i mi ją wręczył. Stanąłem przed Mazza tak żeby mnie widział po czym wylałem całą zawartość na jego głowę, jego ciało wpadło w całkowita wstrząsy, a ja zdjąłem jego buty, poszedłem po metalowe wiadro i włożyłem mu na początku nogi w to puste wiadro. Następnie wyjąłem z szafki duży pojemnik z kwasem i pokazałem mu napis, zdecydowanie zaczął się bać, ale ciężko było mu to zakomunikować już. Wlałem zawartość pojemnika do wiadra, a już po chwili smród palonego jego ciała roznosił się po pomieszczeniu.
- szefie, a on w sumie to rączek nie umył - zaśmiał się kolejny z moich ludzi. Po czym podszedł i odwiązał jego ręce, Mazza już ledwo kontaktował, więc chwyciłem go za ramiona i pochyliłem w dół, a następnie wsadzielem do wiadra jego ręce. Ten już nawet się nie wyrywał, ledwo piszczał....tak, chciałem aby ostatnie co zobaczy to moja twarz. Dlatego na sam koniec podniosłem jego głowę , wsadzielem mu rękę do buzi i wyjąłem na wierzch jego język, następnie wbiłem w niego mały pręt,  który już na mnie czekal i zacząłem wyrywać siłą jego język. Z każda sekundą jego oczy były coraz to większe....aż do momentu gdy jego język znalazł już się cały od krwi w mojej dłoni, a jego ciało opadło wtedy bezwładnie. Poczułem satysfakcje z tego, że to ścierwo już nie będzie nękało Freyi. Rzuciłem jego język na ziemię i podszedłem do kranu aby umyć ręce
- zawieście jego ciało pod dom starego Mazzy, niech wie że jego synulek zadarł nie z tym kim trzeba. - zarządziłem ostro. Wtedy wszedł Will z telefonem w ręce
- stary Teresa dzwoni, że jakaś z uczelni Ella , czy jakoś tak namiętnie wydzwania i prosi o polny kontakt z Tobą - wyjaśnił, więc spojrzałem na niego zdziwiony. Szybko wytarlem ręce i wziąłem od niego telefon
- Tak - powiedziałem niskim głosem
- przepraszam że przeszkadzam Panie Rizzo, ale ta Pani nie daje za wygraną i mówi że to sprawa życia i śmierci - wyjaśniła moja sekretarka
- połącz - odpowiedziałem twardo
- oczywiście Panie Rizoo- odpowiedziała uprzejmie i już po chwili usłyszałem wściekły głos jej koleżanki
- czy Freya jest z Panem?- zapytala od razu
- nie, co to za pytanie? - odpowiedziałem wychodząc na schody
- pytam poważnie, czy Freya jest z Panem?- teraz to już bardziej była nerwowa
- a ja odpowiadam Tobie poważnie - powiedziałem ostro
- kurwa....- usłyszałem jej głos
- czy Freya ma kłopoty?- zapytałem po dłuższej chwili
- obawiam się że tak....ale to już nie Pana zmartwienie, jakoś to załatwię - wyjaśniła i się rozłączyła. Kurwa n co jest! Wyjąłem mój telefon i zadzwoniłem do sekretarki
- wyślij mi ten numer, z którego dzwoniła ta dziewczyna - zarządziłem ostro i się rozłączylem - Will, weź chłopaków! - krzyknąłem w dół i wyszedłem szybko na górę przed magazyn. Już po chwili otrzymałem numer do tej całej Elli po czym do niej zadzwoniłem...jeden sygnał...drugi....trzeci
- czego!- warkneła cicho i ostro
- gdzie jest Freya?- zapytałem wchodząc do samochodu
- widzę ją przez okno....leży nieprzytomna... W piwnicy u jej rodziców....

No i wiem że trochę czekaliście, ale mam nadzieję że było warto moje kochane wattpadziątka 🙈 🙈 🤩

Profesor Capo - Podwójna tożsamość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz