Emily Wysocka siedziała na tylnym siedzeniu terenowego pojazdu Wrangler XXI, wpatrując się przez zakurzone szyby w krajobraz przesuwający się za oknem. Razem z grupą wolontariuszy z Wroclove Medical University jechali na misję humanitarną do Łodzi, miasta położonego niedaleko frontu. Poziom adrenaliny w ich ciałach rósł z każdą godziną, gdy opuszczali spokojne i zielone okolice Wroclove, zanurzając się coraz głębiej w opustoszałe tereny West Poland. Początkowo lasy i parki krajobrazowe otaczały ich na każdym kroku, ale im bliżej frontu, tym bardziej krajobraz zmieniał się w coś innego – opustoszałe wioski, ruiny i rozbite drogi były znakiem, że wojna była coraz bliżej.
Emily była młodą kobietą o jasnej cerze i niebieskich oczach, które wydawały się zawsze pełne ciekawości i determinacji. Dziewczyna była szczupła, lecz silna, choć jej drobna postura kryła w sobie niezwykłą odporność i wytrzymałość. Jej jasne, długie włosy – zaplecione w warkocz – dodawały jej uroku, ale też sprawiały, że łatwo było ją zauważyć w tłumie, co bywało wyzwaniem, gdy działała w niebezpiecznych warunkach.
Droga do Łodzi prowadziła przez miasta i wsie, które kiedyś tętniły życiem, ale teraz były cichymi świadkami konfliktu. Zaczęli odczuwać różnicę między swoimi wygodnymi, europejskimi realiami a tym, co teraz widzieli za oknami. Miasta, takie jak Sieradz i Zduńska Wola, wyglądały jak duchy swojego dawnego blasku. W niektórych miejscach zauważali jeszcze ludzi, a Emily ze zdziwieniem dostrzegła kościoły, które wydawały się być wciąż czynne. Wolontariusze szeptali między sobą, czy to na pewno miejsca kultu, a nie muzea upamiętniające przeszłość.
– To musi być jakiś zabytek – rzuciła Lena, jedna z przyjaciółek Emily ze studiów. – Nie sądzisz, Emily? Kto by w tych czasach jeszcze chodził do kościoła?
Emily skinęła głową, choć w jej umyśle rodziły się pytania. Była przyzwyczajona do nowoczesnych, zsekularyzowanych realiów Wroclove, gdzie religia była marginalizowana. Jednak tutaj, w West Poland, odległym od wielkomiejskiego luksusu i współczesnych trendów, historia wciąż była żywa.
Im bliżej Łodzi, tym bardziej otoczenie stawało się niepokojące. Działające sklepy, czy stacje paliw były rzadkim widokiem, a w miarę jak mijali kolejne wioski, dostrzegali coraz więcej zrujnowanych domów, z oknami zabitymi deskami i inne, porzucone budynki. Nieliczni mieszkańcy, którzy jeszcze żyli w tych terenach, poruszali się po ulicach szybko i z nieufnością, a na widok wolontariuszy odwracali wzrok, szepcząc między sobą niezrozumiałą mieszanką językową. Wolontariusze z Wroclove odczuwali, że ich obecność budzi pewien rodzaj napięcia. Byli intruzami w rzeczywistości, którą ci ludzie znali i próbowali przetrwać.
Pojazdy zbliżały się do Sieradza, kiedy niebo nagle rozświetlił ogłuszający dźwięk eksplozji. Emily wciągnęła gwałtownie powietrze, gdy dźwięk nalotu rozległ się ponad nimi. Samoloty przeleciały nisko nad głowami, a w oddali widoczne były słupy dymu. W ciągu kilku sekund cała wyprawa zmieniła się w koszmar.
– Wszyscy na ziemię! – krzyknął jeden z kierowców, zrywając się z siedzenia. Pojazdy gwałtownie zahamowały, a Emily, wraz z resztą wolontariuszy, rzuciła się na ziemię, szukając schronienia za pojazdami. Kolejne eksplozje rozbrzmiewały wokół nich, wstrząsając podłożem.
Serce Emily biło jak oszalałe, gdy skuliła się za jednym z wozów, próbując opanować strach. Widzieli z daleka, jak wioski, które dopiero co mijali, zmieniały się w ruiny. Huk bombardowania roznosił się nad nimi, a wszystko wydawało się niekończącą się symfonią chaosu.
Po kilku minutach, które wydawały się wiecznością, eksplozje ustały. W ciszy, która zapadła, słychać było tylko ciężki oddech i bicie serc. Wolontariusze ostrożnie podnosili się z ziemi, sprawdzając, czy wszyscy są cali.
– Musimy się stąd ruszać – powiedział Adam, jeden z lekarzy, który towarzyszył grupie. – Naloty mogą powrócić.
Z trudem wstali i wrócili do pojazdów. Droga prowadziła dalej, jednak wszyscy wiedzieli, że misja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Czekała ich jeszcze długa podróż, ale nie spodziewali się, że najgorsze miało dopiero nadejść.
Za Zduńską Wolą, gdzie krajobraz stawał się coraz bardziej dziki i opuszczony, konwój wpadł w zasadzkę. Kilka zdezelowanych pojazdów zablokowało drogę, a Emily usłyszała, jak Lena krzyczy, widząc grupę uzbrojonych ludzi wybiegających z lasu.
– Szabrownicy! – krzyknął ktoś z przodu.
Emily poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Mężczyźni z bronią krzyczeli, wymachując pistoletami i nożami, zmuszając ich do opuszczenia pojazdów. Panika wybuchła w grupie wolontariuszy, gdy szabrownicy zaczęli przeszukiwać ich rzeczy, szukając żywności, leków i paliwa.
– Spokojnie, oddajcie im wszystko – powiedział Adam, próbując uspokoić grupę.
Emily czuła, jak jej ręce drżą, kiedy szabrownik wyrwał jej plecak, rzucając go na ziemię. W jego oczach dostrzegła zimne, bezlitosne spojrzenie. W tej chwili uświadomiła sobie, jak daleko była od bezpiecznego, spokojnego świata Wroclove. Tutaj, na tych zniszczonych ziemiach, prawa cywilizacyjne wydawały się nie istnieć.
Ale zanim szabrownicy zdołali zrobić więcej szkód, rozległ się dźwięk śmigłowca. Na horyzoncie pojawiła się eskadra GROM Forces – elitarna jednostka Zjednoczonej Europy, działająca w najbardziej niebezpiecznych strefach. Mężczyźni w mundurach z czarnymi hełmami zeskakiwali z helikopterów, a szabrownicy rzucili się do ucieczki. Jeden z nich wystrzelił w stronę żołnierzy, ale ci szybko odpowiedzieli ogniem, eliminując zagrożenie.
Emily opadła na ziemię, próbując uspokoić oddech. Uratowani w ostatniej chwili, wolontariusze zaczęli zbierać swoje rzeczy, gdy jeden z żołnierzy podszedł do nich. Miał krótko przystrzyżone włosy i wyraz twarzy sugerujący, że widział znacznie więcej, niż chciałby pamiętać.
– Wszystko w porządku? – zapytał, podchodząc bliżej. Na jego kamizelce Emily dostrzegła naszywkę z imieniem: Alex.
Emily spojrzała na niego, próbując zebrać myśli. Jeszcze chwilę temu czuła się zagubiona i przestraszona, teraz była pełna wdzięczności. Próbowała coś powiedzieć, ale słowa nie chciały przejść jej przez gardło.
– Dzięki… – wyszeptała w końcu.
Alex skinął głową, patrząc na nią z wyrazem pełnym zrozumienia. Wojna była dla niego codziennością, ale wiedział, że dla takich jak Emily to świat, w którym nie powinni się znajdować.
– Jesteście tutaj dla misji humanitarnej, tak? – zapytał, rozglądając się po wolontariuszach.
Emily skinęła głową. Patrzyła na niego, czując, że ten mężczyzna może być kimś więcej niż tylko żołnierzem, który przypadkowo ocalił ich życie. To spotkanie miało coś zmienić – choć jeszcze nie wiedziała, jak wiele.
CZYTASZ
Miłość w Czasach Wojny
RomanceŚwiat przyszłości, który miał być bezpieczniejszy, stał się polem nieustannego chaosu. Europa zjednoczyła się w jedno supermocarstwo, a Polska, podzielona na euroregiony, funkcjonuje teraz jako West Poland i East Poland, z granicami wyznaczonymi prz...