Rozdział 4: Wojna to nie tylko front

1 1 0
                                    

Łódź roku 2050 była cieniem dawnej świetności. Dawne fabryki na Księżym Młynie, monumentalne budowle przy Piotrkowskiej i nowoczesne wieżowce w centrum miasta leżały w gruzach, zdewastowane przez liczne naloty rakietowe. Ulice, które kiedyś tętniły życiem, teraz były pogrążone w mroku, przerywanym jedynie błyskami dronów monitorujących sytuację w zniszczonej metropolii.

Emily przemierzała zrujnowane ulice dawnej dzielnicy Nowe Śródmieście, szukając schronienia przed nadchodzącą burzą ognia. Pracowała w prowizorycznym szpitalu polowym, zorganizowanym w opuszczonych tunelach metra przy ul. Sienkiewicza. Odgłosy walk, wybuchów i dalekich nalotów były codziennym towarzyszem mieszkańców miasta.

Nagle, przeraźliwy dźwięk nadciągających rakiet wypełnił powietrze. Z ziemi zaczęły wyrywać się wybuchy, a okoliczne budynki rozpadały się pod siłą uderzeń. Emily odruchowo rzuciła się w stronę najbliższego schronu, ale zanim zdążyła dotrzeć do niego, poczuła na ramieniu mocną dłoń.

– Emily, biegnij! – Alex, staff sergeant sił GROM, krzyknął, ciągnąc ją za sobą w stronę zniszczonego budynku.

Oboje rzucili się do ucieczki, gdy nad nimi przelatywały pierwsze rakiety. Uderzyły w stare budynki mieszkalne przy ul. Narutowicza, powodując lawinę gruzu, która rozlała się po ulicy. Cząstki betonu i odłamki szkła spadały na nich, ale Alex w ostatniej chwili chwycił Emily za rękę, pociągnął ją w stronę zniszczonego budynku biurowego, który służył teraz jako schron. Alex osłonił Emily swoim ciałem, czując na karku gorący powiew od uderzenia kolejnej rakiety.

– Wszystko w porządku? – zapytał, jego głos był ciepły, ale i pełen troski.

Emily kiwnęła głową, choć serce wciąż biło jej z zawrotną prędkością. Dzięki Alexowi udało jej się uniknąć najgorszego, ale wiedziała, że nie mogli długo tutaj zostać. Miasto było na krawędzi kolejnego zniszczenia, a ich szanse na przetrwanie malały z każdą minutą.

Nagle, do schronu weszła grupa uzbrojonych żołnierzy Armii Europejskiej. Na ich czele szedł Syriusz Wysocki, ojciec Emily, wysoki i postawny mężczyzna w mundurze, który ze względu na swoją pozycję europosła nie powinien był się znaleźć na linii frontu. A jednak był tutaj – dla niej.

– Emily! – jego głos rozbrzmiał surowo, gdy tylko ją zobaczył. – Szukałem cię wszędzie. Co ty sobie myślisz, zostając w takim miejscu? To szaleństwo!

Emily wstała, wiedząc, że ten moment w końcu nastąpi. Od zawsze żyła pod presją ojca, człowieka o niepodważalnej władzy i autorytecie. Teraz jednak nie był to ojciec, który troszczył się o nią, lecz polityk, który dążył do celu, niezależnie od konsekwencji.

– Ojcze, jestem tu, żeby pomagać – zaczęła spokojnie, choć wiedziała, że rozmowa z Syriuszem nie będzie łatwa. – Ludzie tutaj mnie potrzebują.

Syriusz podszedł do niej bliżej, a jego twarz przybrała jeszcze bardziej surowy wyraz.

– Nie obchodzi mnie, co myślisz, że robisz – odparł, wskazując na nią palcem. – To nie miejsce dla ciebie, Emily. Wroclove jest bezpieczne. Masz natychmiast wracać do domu.

Emily spojrzała na niego z mieszanką złości i rozpaczy. Chciała protestować, chciała powiedzieć, że wojna to nie tylko front, że jej pomoc tutaj ma sens. Jednak widok ojca, otoczonego uzbrojonymi żołnierzami, przypominał jej, jak potężny był jego wpływ.

– Ale... – zaczęła, jednak Syriusz nie pozwolił jej dokończyć.

– Emily, to rozkaz – powiedział lodowato. – Nie ma dyskusji. Zostawiasz to miejsce i wracasz ze mną. Musisz przetrwać, a tutaj nie ma na to szans.

Jej ramiona opadły, a gniew ustąpił miejsca bezsilności. Zawsze wiedziała, że jej ojciec miał silną osobowość, ale nigdy nie czuła takiej presji, jak teraz. W tym momencie zrozumiała, że nie ma wyboru. Syriusz nie pozwoli jej zostać w Łodzi, nawet gdyby miała rację.

– Dobrze – odpowiedziała cicho, spuszczając wzrok. – Wrócę z tobą.

Syriusz kiwnął głową z wyrazem ulgi na twarzy, choć nie był to wyraz radości, lecz raczej satysfakcja z podjęcia właściwej decyzji.

– Dobrze robisz – powiedział, a jego ton znów nabrał tej charakterystycznej stanowczości. – Zbierz swoje rzeczy. Wyruszamy natychmiast.

Emily odwróciła się, by zebrać skromne rzeczy, które miała przy sobie. W jej sercu zagościło poczucie rezygnacji. Wiedziała, że wyjazd do Wroclove oznaczał koniec jej misji tutaj, ale ojciec był zbyt wpływowy, aby się mu sprzeciwić.

Alex podszedł do niej, kiedy zbierała swoje rzeczy.

– Emily... – zaczął cicho. – Czy na pewno chcesz wracać?

Emily spojrzała na niego z bólem w oczach. Oczywiście, że nie chciała. Chciała zostać i walczyć, pomagać, ale wiedziała, że jej opór wobec ojca będzie bezowocny.

– Nie mam wyboru, Alex – odpowiedziała cicho. – To nie moja decyzja.

Alex patrzył na nią przez chwilę, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, choć w jego oczach widać było troskę. Wiedział, że nie mógł jej powstrzymać.

– Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać – powiedział w końcu, jego głos był ledwie słyszalny.

Emily kiwnęła głową.

– Obiecuję – odpowiedziała, choć wiedziała, że trudno będzie dotrzymać tej obietnicy w świecie, który tak szybko się zmieniał.

Zaledwie kilka minut później Syriusz, Emily i oddział Armii Europejskiej wyruszyli z powrotem przez zrujnowane ulice Łodzi. Emily wiedziała, że jej powrót do Wroclove oznaczał ucieczkę od wojennego chaosu, ale również od ludzi, których próbowała chronić. W sercu czuła rozdarcie – między obowiązkiem wobec ojca a pragnieniem, by dalej walczyć.

Gdy oddalali się od frontu, Emily rzuciła ostatnie spojrzenie na zrujnowane miasto. To był jej dom przez ostatnie tygodnie, ale wiedziała, że nie mogła tu dłużej zostać.

Miłość w Czasach WojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz