1

53 3 9
                                    


Jak ja się tu w ogóle znalazłam?

Ani nie powinno mnie tu być, ani nawet tego nie chciałam. Dobra, może jakaś część mnie chciała, ale to tylko jakiś mały, nic nie znaczący procent mnie a przecież zawsze, powtarzam ZAWSZE kierowałam się czymś głębszym niż instynkt. Ojciec patrzył na mnie z uznaniem i dumą, ponieważ wiedziałam jak się zachowywać i czego nie robić w przeciwieństwie do mojego jedynego brata, który od kiedy pamiętam uganiał się za wszystkim co się ruszało i nie biorąc pod uwagę żadnych konsekwencji ruchał na prawo i lewo. To, co widziałam w oczach Ojca było dla mnie najlepszą z możliwych nagród. Był bardzo wymagający i żeby dostać od niego to spojrzenie musiałam naprawdę stawać na rzęsach. Mój starszy braciszek nie był dla mnie dobrym wzorem do naśladowania i z niewiadomych dla moich rodziców przyczyn, od najmłodszych lat zdawałam sobie z tego sprawę i nie pozwoliłam sobie na powtarzanie jego poczynań, nawet jeśli były pociągające.

Czasami nawet bardzo pociągające.

Miał wielu przystojnych kolegów którzy często przechadzali się po naszym domu gdy Ojciec akurat był w pracy. Niektórzy z nich byli na tyle bezczelni, że pozwalali sobie zapukać do moich drzwi i rzucić jakąś niepoprawną propozycją. Nie powiem, że gdy akurat zapukał któryś bardziej w moim typie to odpowiadałam w sekundę żeby się wynosił, ale już w jakieś parę minut na pewno.

Nigdy tego nie konsultowałam, ale myślę, że jest to dobry wynik.

Przez to, że tak bardzo pragnęłam uznania Ojca większość czasu jako dziecko i nastolatka spędzałam nad książkami i na dodatkowych lekcjach które później już sama sobie organizowałam. Mieliśmy nauczanie indywidualne, ale w przeciwieństwie do Willa, który robił absolutne minimum by ojciec nie mógł mieć do niego pretensji, ja chciałam być kimś więcej niż tylko córką mojego ojca. Will był pierworodnym i miał odziedziczyć wszystko na co pracowała nasza rodzina przez wiele pokoleń wstecz jednak pewnego wieczoru gdy Ojca nie było, Will pijany wpadł do mojego pokoju i powiedział, że ma inne plany na swoją przyszłość i chętnie odda mi swoje prawo do ''tronu''. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy na trzeźwo bo ta sprawa zależała wyłącznie do decyzji głowy rodu. Lata mijały i Will robił coraz więcej głupot a później już nawet nie starał się ich ukryć przed okiem starszych, jakby specjalnie podkładał się Ojcu by ten go nie wybrał na swojego następcę. Ja natomiast w cieniu uczyłam się i obserwowałam sytuację nie wychylając się.

Gdy osiągnęłam wiek dwunastu lat Ojciec zabierał mnie ze sobą do pracy a ja z miłą chęcią się zgadzałam by móc uczyć się już nie tylko z opowieści od moich nauczycieli ale też być naocznym świadkiem tego czym zajmowała się moja rodzina od pokoleń. Tak oto już nie tylko wiedziałam jakie mamy zasady ale też widziałam jakie mogą być konsekwencje jeśli ktoś tych zasad nie przestrzega. W domu Ojciec nigdy nie podniósł na nas ręki, ale w pracy był już bardziej porywczy i nie ukończywszy jeszcze piętnastego roku życia byłam świadkiem jak za brak szacunku czy nieposłuszeństwo odbierał ludziom to co jego zdaniem źle wykorzystywali. Czasem był to język, czasem ręka a w najgorszych przypadkach życie. Nie zmuszał mnie bym na to patrzyła, ale też nigdy nie powiedział, że mam wyjść lub odwrócić wzrok. Pozostawiał to mojej decyzji co skutkowało tym, że dzisiaj nie robiła na mnie wrażenia już żadna ilość krwi, żadne błagania o litość i żadna forma tortur. Było przewinienie była też kara. Proste i logiczne. Ojciec zawsze mówił mi, że nie daje się drugiej szansy człowiekowi, który raz cię znieważył. Zrobił to raz to zrobi następny a jeśli go nie ukarzesz uzna, że nie popełnił błędu. To też było dla mnie logiczne.

Przez doświadczenie i wiedzę które zdobyłam dotychczas, mając teraz dwadzieścia sześć lat jestem prawą ręką Ojca i powszechną wiedzą już jest, że to ja po jego śmierci dziedziczę naszą potęgę. Brzmi całkiem nieźle.

HER STRENGTH 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz