3

17 2 3
                                    




Otwieram oczy i z drżącym ciałem podrywam się do siadu. Znów zaczynają mi się śnić te koszmary? Już tak dawno ich nie miałam, praktycznie o nich zapomniałam. Pocieram dłonią czoło, jestem cała spocona, muszę iść pod prysznic. Wstaję i kieruję się do mojej prywatnej łazienki. Patrzę na swoje odbicie w lustrze, przez chwilę się obserwuję i wtedy zdaję sobie sprawę, że wczorajsza noc miała miejsce naprawdę. Oczy mam podkrążone i wyglądam na niewyspaną. Twarz mam bladą a moje jasnobrązowe włosy się w ogóle nie błyszczą. Jakbym w tę jedną noc postarzała się o ładne parę lat. Nie podoba mi się to jak wyglądam. Opadam ramionami na umywalkę i zwieszam głowę w dół. Nie mogę pozwolić żeby to wszystko mnie zniszczyło, nie mogę. Muszę wziąć się w garść. Zdejmuje koszulę nocną i wchodzę do przeszklonego prysznica. Zaczynam od włosów, postanowiłam zrobić pełną pielęgnację, wszystkie możliwe maski, odżywki i balsamy. Nie dam się im tak łatwo. Może i życie mi się skomplikowało ale ja się nie zmieniłam, dam sobie z tym radę.

Po godzinie wychodzę z pokoju i kieruję się w stronę jadalni. Kocham naszą jadalnię. Jest to najjaśniejsze pomieszczenie w domu, wielkie okna wyglądają na nasz cały ogród a w oddali można zobaczyć jezioro. Pokój ma jasne ściany, jest zawsze pełne świeżych kwiatów w wazonach a na ścianach wiszą obrazy które sama namalowałam kiedy jeszcze miałam na to czas. Czeka już na mnie zastawiony stół i reszta rodziny. Nigdy nie czekamy na siebie ale mniej więcej w podobnym czasie zasiadamy do śniadania. Matka to sobie wymyśliła jak z Willem byliśmy mali i to chyba jedyna rzecz na jaką ma wpływ w tym domu.

-Dzień dobry, kochanie- Mówi do mnie mama z uśmiechem na twarzy.- Siadaj i jedz.

-Dzień dobry- Staram się brzmieć tak jak zwykle i patrzę na twarze wszystkich. Czy Mama i Will już wiedzą? Mama wydaje się zbyt radosna, chyba nie wie. Will natomiast zerka na mnie z zatroskaną miną. Wie.

-Ava, słyszałem, że dzisiaj masz spotkanie z Raynoldsem.- Spogląda na mnie Ojciec spod okularów ale głowę ma wciąż skierowaną w otwartą gazetę.

Spotkaniem bym tego nie nazwała ale przy mamie staramy się nigdy nie wchodzić w szczegóły. Ojciec ma lekko zmarszczone brwi i mam wrażenie, że próbuje wyczytać z mojej reakcji czy jest potrzebny. W myślach przewracam oczami bo już od długiego czasu nie potrzebuję jego pomocy a gdy tak się na mnie patrzy daję sobie mentalnego liścia bo to oznacza, że myśli, że mogę sobie z czymś nie radzić. Nienawidzę tego.

-Tak ojcze, dzisiaj mam spotkanie. Wszystko jest pod kontrolą. - Patrzę na niego ze spokojem w oczach i brakiem jakichkolwiek emocji na twarzy żeby nie kontynuować tej rozmowy.

Po wczorajszych rewelacjach mam do niego inny stosunek niż dotychczas. Przez chwilę mierzymy się wzrokiem walcząc o to kto pierwszy odpuści. Przerywa nam natomiast wymowne chrząknięcie Willa i przenosimy na niego oboje spojrzenie. Ten patrzy to na mnie to na Ojca i macha głową. Widać, że też nie jest zadowolony z obecnej sytuacji, mama natomiast nalewa sobie herbaty z imbryczka i niczego nie zauważa. Albo nie chce zauważać. Zawsze zachowuje się tak jakby żyła w swojej bańce co mnie strasznie irytuje ale wiem, że robi to dla własnego dobra. Życie z ojcem tyle lat chyba właśnie tego ją nauczyło żeby jakoś przetrwać w tym syfie. Mimo to mam do niej ogromny żal bo to jest jej wybór, że zachowuję się jak ostatnia ofiara losu. Nienawidzę takiej postawy.

-Czy możemy po śniadaniu porozmawiać w gabinecie?- Pyta Will nie patrząc na nikogo ale wszyscy wiedzą, że ma na myśli wszystkich oprócz mamy.

-Oczywiście, mam spotkanie ale parę minut znajdę.- Mówi oficjalnie ojciec a ja zaciskam usta.

No tak, wydaje córkę za mąż za obcego typa ale żeby porozmawiać ma tylko parę minut. Śmieszne ale niczego więcej się nie spodziewałam. Patrzę na Willa, on też na mnie patrzy. Rozmawiamy bez słów a w naszych spojrzeniach można dostrzec wiele emocji. Wzruszam ramionami wymownie w jego stronę a on ściska widelec w dłoni. Daję mu przez to do zrozumienia, że nie widzę, sensu w rozmowie z ojcem. Macha głową z niezadowoleniem i wiem, że jest na mnie zły, że nie mam zamiaru z Ojcem walczyć. Zawsze próbował mi przemówić do rozumu, żebym przestała wykonywać wszystkie jego polecenia, ale nigdy nie rozumiał tego, że to nie kwestia strachu przed ojcem. Nie chcę już kontynuować tej bezgłośnej rozmowy więc zabieram się za jedzenie i chociaż zupełnie nie mam ochoty na posiłek to muszę coś w siebie wcisnąć żeby mieć siłę na dzisiaj. Oprócz pogaduszek z ojczulkiem mam dzisiaj załatwić sytuację z Raynoldsem. Chłop zalazł mi już dawno za skórę ale teraz przegiął i mam na to niezbite dowody więc mogę z czystym sumieniem przeprowadzić konfrontację. Nie wiem jak można być tak głupim żeby próbować oszukać Russo. Zawsze mnie to zadziwia kiedy ktoś myśli, że cokolwiek skierowane przeciwko nam jest w stanie się udać albo pozostanie przynajmniej nie zauważone. Tym razem jednak nie jestem zła i w zasadzie nawet się cieszę, że będę mogła zająć czymś głowę, może nawet lekko się cieszę, że będę mogła się na kimś wyżyć. Wiem, że to złe. Czy Ojcu też zdarza się czerpać satysfakcję z wymierzania sprawiedliwości? Tak twierdzi mój terapeuta Ray, będę musiała z nim porozmawiać o moich dzisiejszych przemyśleniach.

HER STRENGTH 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz