14

14 0 0
                                    


Od samego rana biegam w tą i z powrotem po wszystkich pomieszczeniach galerii i staram się nie zwariować. Jak to jest, że płacę tyle pieniędzy wszystkim swoim ludziom, a i tak muszę wszystko sama pilnować. Jedynym plusem jest to, że nie czuć wcale zapachu kleju ani farby więc nikt nie powinien się zorientować o wpadce sprzed paru dni. Żeby bilans się zgadzał to mamy opóźnienia z transportem dzieł, a dodatkowo firma cateringowa mnie poinformowała, że przez wysoką temperaturę przywiezienie w dobrym stanie słodkości będzie problematyczne.

-Logan, kuźwa! Te świeczniki nie mogą stać tak blisko ścian no rusz mózgiem...

-O boże, no jasne, że nie mogą. Wybacz to przez ten cały stres.

-Weź się w garść.- Odpowiadam mu. Zaraz zacznę wyrywać sobie włosy z głowy, przyrzekam.- Mam dość, idę zapalić.

Idę do swojego gabinetu bo tam zostawiłam wszystkie swoje rzeczy. Z torebki wyjmuje papierosy, zapalniczkę i idę na zewnątrz. Otwieram główne drzwi i uderza we mnie świeże powietrze.

Błagam niech ten dzień się już skończy, mam dość. Jestem na nogach od szóstej rano i na moment do tej pory nie usiadłam. Myślałam, że mam skompletowany super zespół, ale okazuje się, że niektórzy zachowują się jakby znaleźli się tu dziś z przypadku. Nie mogę sobie więcej pozwolić na takie nerwy. Po tej wystawie zrobię wielką czystkę pracowników. Przekroczyli moją granice tolerancji debilizmu.

Biorę papierosa do ust, odpalam go i się zaciągam. Trucizna drażni wszystkie komórki mojego ciała. Coś cudownego. Wiem, że kiedyś będę musiała to rzucić, ale jeszcze nie teraz. Czuję wibracje w telefonie. Podnoszę go. Will.

-No co tam?

- Cześć siostrzyczko, jak przygotowania?

- Daj spokój, dramat.

- Co roku tak mówisz, a zawsze wszystko jest idealnie.

- Tym razem mówię poważnie.

- Tak też mówisz co roku.

- A, pieprz się Will, nie pomagasz. - Śmieje się, ma trochę racji.

- Na spokojnie Ava, wszystko będzie super. Trzymam za Ciebie kciuki.

- Czyli nie przyjedziesz.

- Wybacz, dużo... dużo się dzieje.

- Mhm.

- Słuchaj, jak tam ojciec?

- Ojciec? No wiesz, za często to się z nim nie widzę. Załatwia sprawy przed ślubem. A czemu pytasz?

- No właśnie, ślub. Myślę, że na poważnie powinnaś przemyśleć czy chcesz się w to faktycznie pakować. Już k...

- Will błagam Cię- Przerwałam mu- cały czas nie masz nic konkretnego. Cała machina ruszyła, już jest za późno, a tym bardziej jak to tylko jakieś Twoje przeczucia. Ojciec zachowuje się jak nasz Ojciec.- zaciągam się - Wszystko w tej całej sytuacji jest pojebane więc rozumiem Twoje wątpliwości.

- Ava, coś jest nie tak. Jak weźmiesz ten ślub to już będzie za późno. Wtedy nic nie zrobimy. A coś jest na rzeczy. Nie uważasz, że to dziwne, że po Twoim porwaniu Petersonowie nie znaleźli nic co mogłoby namierzyć sprawców? Nie uważasz, że to dziwne, że Ojciec w tym temacie nie kiwnął nawet palcem? To nie jest do niego podobne i dobrze o tym wiesz. To wszystko śmierdzi na kilometr i nie rozumiem dlaczego udajesz, że tego nie widzisz?- Odrzekł poddenerwowany.

- Niczego nie udaje. Po prostu... nie wiem no... ufam Ojcu. Nie naraziłby mnie na żadne gówno.

Słyszę jak Will ciężko wzdycha. To jak bardzo ja ufam Ojcu jest wprost proporcjonalne do tego jak Will mu nie ufa.

HER STRENGTH 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz