Rozdział 3

79 17 0
                                    

Długi, męczący tydzień nareszcie dobiegł końca.

Dziwaczne zachowanie ciotki tuż przed śmiercią, potem pogrzeb i odczytanie testamentu. Do tej pory Laurze kręciło się w głowie na samo wspomnienie podanej sumy, której stała się niekwestionowaną właścicielką. Do tego ogromny dom, kilka hektarów otaczającej go ziemi inne nieruchomości rozrzuconych po całym kraju.

Dziewczyna westchnęła z uniesieniem. Własne lokum w jednym z najpiękniejszych miast Europy... Cudownie! Nawet warunek, że przez pierwsze pół roku nie może spędzić ani jednej nocki poza odziedziczoną posiadłością, nie wydawał się tak straszny. Podejrzewała, że ciotka zrobiła to specjalnie, bowiem doskonale znała jej niechęć do ponurego domostwa.

Trudno. Zrobi to dla siebie, dla Mikołaja, dla tych wszystkich, którym będzie mogła pomóc odziedziczonymi pieniędzmi.

Samochód prowadzony przez osobistego szofera i jednocześnie ogrodnika, dostojnie jechał klonową aleją. Na samym końcu majaczyły zarysy ogromnej budowli, od dziś będącej domem Laury.

Był to potężny budynek z szarej cegły, z kilkoma wieżyczkami, dziesiątkami wysmukłych okien, wypielęgnowanym trawnikiem dookoła i nieczynną już fontanną na froncie. Z przodu, oparty na wysmukłych kolumnach, wznosił się portyk, a tuż pod gankiem widać było masywne, poczerniałe ze starości drzwi.

Doskonale znała historię tej budowli.

Jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej, do polski przyjechał znany francuski archeolog. Przybył na zaproszenie jednego z profesorów i bardzo szybko zakochał się w jego córce. Pobrali się i doczekali syna. To właśnie on kupił zaniedbany budynek od bankrutującego księcia i przeprowadził w nim gruntowny remont, lecz młoda para nie na długo cieszyła się swoim szczęściem. Oboje zginęli w tragicznym wypadku, a schedę po nich objął ośmioletni chłopczyk. On tak jak i ojciec został archeologiem. Trzykrotnie żonaty, doczekał się dwójki dzieci. Jednym z nich była Greta, drugim jej młodsza, przyrodnia siostra Helena, babcia Laury.

Lecz najdziwniejsze, że nawet gdy w Polsce rządziła tak zwana władza ludowa, nikt nie wtrącał się do spraw domostwa z szarej cegły, nikt nie starał się go rozparcelować.

Nikt. Okoliczni urzędnicy nabierali wody w usta i obojętnie zmieniali temat. Dostojnicy, którzy wykrzykiwali, że należy zrobić porządek z tym „arystokratą", po jednej wizycie podkulali ogony pod siebie i w pośpiechu opuszczali okolicę.

Z czasem budowla i jej właściciel obrośli w prawdziwą, pełną grozy legendę. W jednej z jej wersji zaprzedał on duszę diabłu, w innej był zasłużonym dla władzy, w kolejnej przekupywał urzędników. Jednak jak było naprawdę, nie wiedział nikt.

Potem zdarzyło się kilka rzeczy równocześnie. Helena, wyszła za mąż wbrew woli ojca. On sam rozchorował się i zmarł, kilka dni po jej ślubie. W ogromnym domu pozostała jedynie starsza córka Greta, kucharka, pokojówka i szofer, pełniący również rolę ogrodnika. Taki stan utrzymywał się po dziś dzień, choć wiekową służbę, zastąpiła znacznie młodsza, to zakres ich obowiązków pozostał bez zmian.

I nadal tak miało być, co wyraźnie oświadczyła w testamencie ciotka Greta.

W duchu Laura była jej za to wdzięczna. Wszystkie te trzy osoby spały na drugim piętrze, w pokojach przeznaczonych dla służby. I bardzo dobrze, bo wątpiła czy dałaby radę spędzić samotnie nockę w tym domu. Tylko jedną, bo jutro miała przyjechać Gabrysia wraz z rodzicami i bratem, ale i tak myśl ta napawała ją prawdziwym przerażeniem.

Wysiadając, zastanowiła się, dlaczego tak bardzo boi się tego miejsca?

Czyżby pamiętne wydarzenie z naszyjnikiem z dzieciństwa? Oczywiście, sam nieznajomy to nie było wszystko. Znacznie gorsza była awantura, którą urządziła ciotka, gdy zorientowała się, że dziewczynki zabrały jej klejnoty. O dziwo, nie krzyczała na Gabrysię, ale właśnie na Laurę. Była tak wściekła, że o mało co, nie wyrzuciła ich wszystkich za drzwi.

Nie umiem stąpać tak cichoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz