6 - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła

7 0 0
                                    

   Patrząc w okrągłe, otoczone plecioną ramą lustro, kończyłam korektorowanie ostatnich fragmentów ciemno-fioletowych worów pod oczami.

Przespałam jakąś godzinę, wcześniej ucząc się cyklów z Biologii. Mimo, że bardzo pilnowałam, aby być wyspaną i zazwyczaj nie musiałam zarywać nocy, aby się czegoś nauczyć, wczoraj było inaczej.

A właściwie dziś.

Nie mogłam się skupić. Moich problemów z koncentracją, nie poprawiło nawet całkowite wyciszenie, co dodatkowo mnie irytowało.

Po powrocie do domu wczorajszego wieczoru, zaniosłam ulotki na biurko taty i poprosiłam, aby zostawił je w firmie. Nie chciałam zawieść Rachell, wkońcu mnie o to poprosiła.

Miałam tylko jedno zadanie.

-Veronica, jedziesz ze mną? - krzykneła gdzieś z dolnego piętra kobieta.

- Jadę! - odkrzyknęłam bezzastanowienia.

Pogoda ostatnio nie bywała najlepsza, a dziś okropnie wiało, więc decyzją była oczywista.

Pożałowałam jednak mojego wyboru, gdy tylko  zajęłam miejsce pasażera w aucie rodzicielki. Pomijając komentarze odnośnie mojego ,,męczenniczego wyglądu" i zapalonego światła w pokoju całą noc, mama miała problemy z trzymaniem się przepisów drogowych. Miałam wrażenie, że automat jej nie służył. Ostre hamowanie na każdych światłach było już nie akceptowalne.

-Aż tak się spieszysz? - zapytałam, podirytowana.

- Odwiozę ciebie i musze lecieć na drugą stronę miasta po twojego brata. Nie rozdwoje się, wybacz. - odpowiedziała ironicznie.

Racja. Młody spędzał noc u dziadków, a że mama nie chciała robić problemów tej ukochanej parze staruszków, oświadczyła że przyjedzie po niego rano.

Do końca podróży nie odezwałam się już ani słowem, jednak zanim wysiadłam, posłałam kobiecie całusa.

Podchodząc do swojej szafki, musiałam poświęcić niecałą minute na znalezienie klucza. Jak zwykle spadł na sam dół torby i przykleił się do jednego z podręczników.

Wyjęłam wszystko czego potrzebowałam i zamknęłam szafkę.

-Yyy Veronica możemy porozmawiać? - obróciłam głowę w prawo, a mój wzrok padł na dwójkę chłopaków.

Matko boska. Wyglądali jakby stoczyli jakąś bójkę, w której zdecydowanie to oni przegrali. Mathew miał rozcięty lewy łuk brwiowy, a na prawym policzku w oczy rzucał się ciemno fioletowy guz.

Rill za to miał rozwaloną, tyle że zasklepioną już strupami, dolną wargę. Nos chłopaka był zapewne złamany, bo cały paskudnie spuchł.

Obaj mieli liczne szramy i zasiniaczenia, szczególnie widoczne na twarzy, ale spoglądając na ich dłonie, zauważyłam je również na nich.

Przerażona badałam sylwetki dwóch chłopaków. Zazwyczaj była między nami bardzo napięta atmosfera, a dziś ta dwójka stała przedemna z minami, jakby odemnie zależało ich być czy nie być.

I nawet nie miałam pojęcia ile w tych słowach mieściło się prawdy.

- Veronica, musimy.... właściwe to ..raczej...- jąkał się Mathew.

-Chcemy cię przeprosić. To było bardzo głupie i nigdy więcej się nie powtórzy. - zabrał głos drugi chłopak.

-Tak. Ja z Rillem  sami byliśmy pijani, więc nie wiemy nawet co... co powiedzieć, bo nic nas nie usprawiedliwa, ale jesteśmy wdzięczni...

We wanted itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz