Nowy sezon to i nowy one shot. Trochu depresyjny, trochu do popłakania, zwłaszcza jak się puści tę piosenkę z mediów co zamieściłam. Zapraszam do czytania, komentowania i gwiazdkowania.
---------------------------------------------------------------------------- Stefan? Stefan!
Brunet zamarł nad otwartą torbą z butami i innymi rzeczami, w które przebierał się po zawodach. O nie, nie. Tylko nie to. Przez cały weekend starał się unikać Michaela, lecz ten w końcu go dopadł. Akurat po pechowych dla niego zawodach – po raz drugi spadł na czwarte miejsce. Stefan wziął głęboki wdech, starając się zapanować nad trzęsącymi się rękoma. Serce waliło mu jak oszalałe, przez co miał wrażenie jakby zaraz miał mu się skończyć tlen. Albo rozpocząć atak paniki.
- Nie mam czasu, Michael. Zaraz musimy się udać do hotelu. - odparł zimno Kraft, gdy zdążył się opanować. Nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości przy byłym chłopaku. Chociaż, lepsze określenie by było „były kochanek". Bo takimi byli dla siebie? Zakazanymi owocami, podczas trwania ich małżeństw. Pospiesznie zapiął torbę, chwycił narty i już miał ruszyć pewnym krokiem w stronę autobusu, który miał ich zawieźć do hotelu, gdy Michael chwycił go mocno za ramię.
- Stefan, musimy porozmawiać. Unikasz mnie. - Hayboeck niemal się zachwiał, gdy dostrzegł pełne nienawiści spojrzenie bruneta. Jeszcze nigdy w ciągu ich wieloletniej znajomości, Stefan nie patrzył się na niego w taki sposób. Jakby miał ochotę go zabić i gdzieś zakopać.
- Dziwisz mi się? Nie mam ochotę na rozmowę z tobą, a tym bardziej długotrwały kontakt. - syknął niższy z nich, starając się wyrwać ramię z uścisku blondyna. Ten nieustępował.
- Stef, proszę cię. Pogadajmy, a potem dam ci spokój. - Michael patrzył się na niego z determinacją w oczach. Hah, kogo chciał oszukać? Nigdy nie da Stefanowi spokoju. Zbyt mocno go kochał. Brak obecności tego uroczego boberka powodowała, że Michael umierał wewnętrznie dzień po dniu. Potrzebował go jak tlen, jak coś co jest niezbędne do życia. Nie wyobrażał sobie życia bez Stefana i jego ciepłego uśmiechu.
- A ja nie mam ochoty patrzeć na twoją wstrętną gębę. Puść mnie! - Stefan w dalszym ciągu próbował się wyrwać z jego uścisku, lecz im bardziej to robił, tym bardziej się zbliżał do mężczyzny. Po kilku minutach szamotaniny, w końcu się poddał, opierając dłonie o tors wyższego z nich. Ciężko oddychając uniósł głowę, by spojrzeć w oczy kogoś, kogo do niedawna kochał ponad wszystko.
- Jezu, Stef, nie płacz. - Michael szybko starł jego łzy, gładząc go delikatnie po policzku. Brunet, mimo wściekłości, którą odczuwał, wtulił się w dłoń, przymykając oczy. Obydwoje nawet nie spostrzegli, że zostali sami na skoczni, zaś gwar przeniósł się w stronę postoju autobusów i domków. Nastała cisza przerywana jedynie przez pociąganie nosem przez Stefana. Obiecywał sobie, że nigdy już nie uroni łzy przez tego drania, dla którego chciał poświęcić wszystko, lecz jak widać jego obietnica poszła się jebać.
- Stef, boberku mój...ja...przepraszam.
- Za co? Za to, że jej nie zostawiłeś, czy za to, że spłodziłeś z nią dzieciaka? - warknął Stefan, zaciskając dłonie w pięści. Michael przygryzł nerwowo dolną wargę. Wściekły Stefan był trudny do opanowania i on coś o tym wiedział. Na przestrzeni wielu lat nauczył się jak postępować z charakternym Austriakiem. Lecz stał się kompletnie bezradny, gdy furia bruneta była skierowana na niego. I to całkiem uzasadniona.
- Ja również byłem zaskoczony, gdy oznajmiła mi, że spodziewa się dziecka. - odparł słabym tonem blondyn, rozpaczliwie dopatrując się w byłym partnerze choć cienia zrozumienia. Lecz pomylił się. I to srogo. Stefan prychnął niczym wściekła kotka.
- Nie wiesz jak się robi dzieci? Rodzice nie nauczyli co to antykoncepcja czy też jak pszczółka zapyla kwiatek? - prychnął ironicznie Kraft. - Rozczarowałeś mnie, Hayboeck. Myślałem, że coś dla ciebie znaczę. Że nasz związek coś dla ciebie znaczy. Wielokrotnie obiecywałeś, że ją zostawisz. I gdzie te obietnice się podziały? Wyrzuciłeś je gdzieś tam, idąc z nią do łóżka.
- Sam również mówiłeś, że zostawisz Marissę! I zamiast tego widzę jak balangujecie sobie na Bali, czy innych Seszelach! Wiesz jak ja się z tym czułem?! To powinienem być ja na jej miejscu! - wybuchł znienacka Michael, a w jego oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki.
- Ale przynajmniej ja nie mam dziecka. - Stefan wyglądał jakby wszystkie emocje z niego uleciały. Oczy wypełnione kilka minut łzami, teraz wydzierała się z nich przerażająca pustka. A więc to tak boli złamane serce... - Nie kontaktuj się ze mną, Hayboeck. To definitywny koniec. - szepnął, odsuwając się od blondyna, szybkim ruchem zgarniając swoje rzeczy.
- Jak możesz tak mówić? Ja cię kocham! I wierzę, że ty również! - Michael nie próbował się już z nim szarpać. Zamiast tego padł na kolana, na mokry śnieg.
- Michael....co ty robisz? Wstań, bo się pochorujesz i trener znowu będzie miał o to pretensje do mnie. - mruknął brunet, patrząc na to co wyrabiał blondyn.
- Nie wstanę dopóki nie powiesz, że mnie kochasz. Bo nie uwierzę, że tak nagle przestałeś cokolwiek do mnie czuć. Nie mogę bez ciebie oddychać. Gdy cię nie ma, czuję jakbym umierał kawałek po kawałku. Jesteś moim wszystkim. Stefan, Stef, moja różowa landrynko. - brunet niemal się rozpłakał, gdy usłyszał jak go nazwał Michael. Jego ksywka odkąd jego sponsorem został Manner. Emocje z dzisiejszych zawodów, jak i konfrontacja z byłym partnerem sprawiła, że Stefan znalazł się na krawędzi załamania nerwowego. Nienawidził takich kulminacji emocji, zwłaszcza tych negatywnych.
- Michi...Michael. - szybko się poprawił, przełykając ślinę. Kochał go bezgranicznie, lecz teraz sytuacja zmieniła się diametralnie. Na świecie pojawiło się niczego winne dziecko, które potrzebowało obojga rodziców. Nie mógł i nie potrafił inaczej postąpić.
- Kocham cię. To, co do ciebie czuje wykracza poza mój zasób słów. - tu zaśmiał się płaczliwie. Czule pogłaskał zrozpaczonego blondyna po policzku. - Ale masz teraz dziecko. Muszę pozwolić ci odejść. - wyszeptał i pochylił się, by po raz ostatni posmakować jego ust. Hayboeck uczepił się go kurczliwie, nie chcąc pozwolić mu odejść. Ich oddechy po raz ostatni zmieszały się, a ich serca zabiły w tym samym rytmie. Stefan spojrzał na niego raz jeszcze, po czym wyprostował się, wziął swoje rzeczy i wyszedł z terenu skoczni, zostawiając za sobą miłość swojego życia.
Czasami nawet najlepsze historie miłosne nie mają szczęśliwego zakończenia. Życie takie po prostu jest.

CZYTASZ
oddawaj moje narty! | skoczne one shoty
Fanfictionɪ ᴡᴀꜱ ʙᴏʀɴ ᴛᴏ ʟᴏᴠᴇ ʏᴏᴜ ᴡɪᴛʜ ᴇᴠᴇʀʏ ꜱɪɴɢʟᴇ ʙᴇᴀᴛ ᴏꜰ ᴍʏ ʜᴇᴀʀᴛ ʏᴇꜱ, ɪ ᴡᴀꜱ ʙᴏʀɴ ᴛᴏ ᴛᴀᴋᴇ ᴄᴀʀᴇ ᴏꜰ ʏᴏᴜ ᴇᴠᴇʀʏ ꜱɪɴɢʟᴇ ᴅᴀʏ ᴏꜰ ᴍʏ ʟɪꜰᴇ skoczne one shoty ze skoczkami w roli głównej. klasyki, pikantne smaczki. każdy znajdzie tu coś dla siebie.