- Nie dam rady więcej - wzdycha opadając na oparcie fotela. - przysięgam, zaraz po prostu pęknę.
Zaczynam się z niej śmiać.
- Żartujesz - mowię zajadając szparagi.
- Nie. - robi śmieszną minę i odsuwa od siebie talerz.
- Chloë, zjadłaś zaledwie jedno danie i już nie możesz , a ja kończę trzecie i mam jeszcze ochotę na coś słodkiego. Niedługo padniesz mi tu z głodu i będę poszukiwany, przez policję za nieumyślne spowodowanie twojej śmierci. - kończę ostatniego szparaga i łapię się za brzuch. Widzę jak dostaje padaczki śmiechu. W końcu udaje jej się coś powiedzieć.
- Boże, Ben, co oni ci dali w tym szpitalu? - stara się powstrzymywać by znów nie parsknąć.
- Przeciwbólowe - prostuję i po raz kolejny udaje mi się ją rozśmieszyć.
- Czasem w Ciebie nie wierzę - rzuca i kręci głową. - Co ja bym bez Ciebie zrobiła ..? - kończy. Widzę, że poważnieje więc przyglądam jej się z uwagą. Patrzy mi w oczy, a ja doświadczam ich blasku. Chloë otula się ramionami przez co niesforny kosmyk odłączył się od reszty jej włosów i swobodnie przyległ do warg. Nic nie mówiąc pochylam się w jej stronę i wplatam go z powrotem. Jednak nie wracam na swoje miejsce. Przejeżdzam kciukiem po jej ustach i widzę jak drżą pod wpływem mojego dotyku. Spoglądam znacznie wyżej i napotykam duże, ciemno-błękitne oczy. Zatracam się w nich przez moment i po raz kolejny dopada mnie chciwość posiadania ich na wieki. Choć bardzo chcę ją pocałować, spojrzenie pełne bólu odtrąca ode mnie ten pomysł. Wracam na swoje miejsce. Siadam i sięgam po portfel. Wyjmuję zapłatę za jedzenie i staram się odnowić wcześniejszą chwilę.
- Chcę jechać do domu. - mówi poczym wstaje od stolika i ginie za drzwiami restauracji.
Wychodzę tuż za nią. Widzę jak wchodzi do auta i siada na miejsce pasażera. Zatrzaskuje drzwi i patrzy przed siebie. Łapię za klamkę pojazdu i siadam za kierownicą. Wkładam kluczyki w stacyjkę i odpalam. Droga do domu przebiega w całkowitej ciszy. Jeśli uraziłem ją czymkolwiek, nie chciałem.**
Po około czterdziestu / czterdziestu pięciu minutach docieramy przed dom. Żadne z nas nie wysiada pierwsze. Jej milczenie zaczyna mnie boleć.
- Chloë.. - zaczynam cicho, ale dziewczyna nie daje mi szansy skończyć. Wysiada, zostawia otwarte drzwi i sięga do kieszeni, najprawdopodobniej po klucze. W końcu wyjmuje przedmiot poczym zaczyna siłować się z zamkiem. Postanawiam jej pomóc więc opuszczam auto i podchodzę bliżej, ale z odległości, może dwóch metrów, słyszę jak ciąga nosem.
- Skarbie, co się stało ? - pytam zdezorientowany. Nic nie mówi, ani nie przerywa. Idę w jej stronę zdecydowanym krokiem i usiłuję ją obiąć, ale dziewczyna wiotczeje mi w ramionach. Zaczyna płakać i oboje osuwamy się na ziemię. W tym momencie odwraca się do mnie gwałtownie i całuje. Najpierw usta, policzki, oczy, nos następnie szyję. Jej dłonie błądzą po mojej klatce piersiowej. Zaczyna robić to coraz bardziej zachłannie, a ja staje się coraz bardziej głupi. Przybliża się do mnie w taki sposób, że nasze ciała niemal stają się jednością i prawie kładziemy się na ziemi. W końcu odrywam ją od siebie, łapię za ramiona i patrzę jej w oczy.
- Chloë, co ty do cholery odprawiasz ? Co się z Tobą dzieje? - szukam czegokolwiek w morzu jej tęczówek.
Ona, mimo moich pytań wciąż roni łzy, choć wcale już nie słychać by płakała. W jednym momencie ból jaki malował się na jej twarzy, przeistacza się w gniew. Wstaje z wyrazem pogardy, poprawia ramiączko od bluzki, ktore najwidoczniej zsunęło się podczas tej sytuacji i nadzwyczajniej w świecie, wchodzi do domu, przez drzwi tarasowe.
Zostaję sam, z setką pytań, na które nie poznam odpowiedzi.
CZYTASZ
I Lost Hope.
Short StoryKiedy pożegnałaś się już ostatecznie Coś we mnie umarło i leżałem w łóżku, we łzach całą noc Sam, bez Ciebie obok.