Te święta miały być inne, miałam je spędzić sama. Chciałam spędzić ten czas na uspokojeniu swoich myśli. Jeszcze rok temu spędzałam je w domu rodzinnym wraz moim byłym już chłopakiem. Włączyłam moją ulubiona playlistę która zawsze towarzyszyła mi w zimowe wieczory. Zrobiłam sobie kolację, by dopełnić kalorie które zostały mi na ten dzień. Zapaliłam świece na stoliku kawowym w salonie. Wraz z talerzem usiadłam wygodnie na kanapie otulając się w koc. Włączyłam kolejny odcinek mojego ulubionego serialu. Plany na mój idealny wieczór popsuł jednak niespodziewany telefon. Spojrzałam na niego z myślą, że to pewnie rodzice lub ktoś z pracy. Na wyświetlaczu widniało jednak inne imię i nazwisko. Chwyciłam za komórkę, by ją odebrać.
- Faustynka, kochanie wiem, że z Bartkiem nie dogadujecie się za bardzo, ale mam do ciebie prośbę - powiedział lekko zestresowana kobieta. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. W randomowy wieczór dzwoni do mnie mama byłego z prośbą.
- Tak pewnie postaram się pomóc - wypaliłam nie wiele myśląc.
- Bartek jakoś mało się odzywa, powiedział, że nie przyjeżdża na święta, a ja nie mogę zostawić dziadków samych - mówiła przejęta najwyraźniej stanę swojego syna. - Mogłabyś podjechać zobaczyć czy wszystko jest u niego dobrze? - dodała po chwili. Wiedziałam, wszystko jasne jak zawsze ten idiota Musiał coś odwalić. Nie mogło się skończyć inaczej tylko tak jak zawsze.
- Tak pewnie podjadę - powiedziała i zakończyłam połączenie. Odłożyłam telefon obok talerza z jedzeniem na które już totalnie nie miałam ochoty. Wstałam z kanapy kierując się do sypialni. Zarzuciłam na siebie dresy oraz bluzę. Przechodząc przez salon wyłączyłam telewizor oraz wzięłam telefon. Zamknęłam drzwi od mieszkania i kliknęłam guzik do windy, która już po chwili wydała z siebie charakterystyczny dźwięk, a drzwi się otworzyły. Kiedy znalazłam się na dole szybkim krokiem szłam do mojego auta. Kiedy miałam już wsiadać zatrzymała mnie staruszka której czasem pomagam z zakupami.
- Kochanieńka gdzie ci się tak spieszy i gdzie ten twój narzeczony - zaśmiała się widząc jak szybko idę.
- Właśnie jadę go ratować - powiedziałam i by uniknąć dalszej konwersacji wsiadłam do auta. Zaczęłam jechać do domu do którego drogę znałam na pamięć. Wybrałam na kierownicy by zadzwonić na numer który ostatni raz był wybrany prawie trzy miesiące temu. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.
- Halo - usłyszałam charakterystyczny głos i kamień spadł mi z serca.
- Zaraz będę u ciebie - powiedziałam zostawiając go z myślami o co może mi chodzić. Delikatnie przyspieszyłam, a już po chwili byłam pod jego domem. Wyszłam z auta i z łatwością otworzyłam furtkę za pomocą kodu. Stanęłam przed drzwiami do mieszkania, przymknęłam oczy wyłudź cz jąć głośno powietrze. Podniosłam rękę i zapukałam w drzwi. Już za chwilę w drzwiach stał mój były ubrany jedynie spodenki do spania. Popatrzyłam na niego niepewnie wyczekując na jego pierwszy ruch.
- Wejdziesz? - zapytał robiąc miejsce bym mogła przejść. Weszłam po przed pokoju, a gdy zerknęłam w stronę salonu wszystkie wspomnienia zaczęły wracać.
- Twoja mama poprosiła mnie żebym tu przyjechała - powiedziałam odwracając się do niego. - Powiedziała, że się nie odzywasz, zadzwoń do niej na mnie już czas - dodałam podeszłam do drzwi i złapałam za klamkę.
- Poczekaj - usłyszałam jego miękki głos. - możemy porozmawiać - zapytał kładąc rękę na moje ramię.
- Dobrze, ale nie tutaj jest ostatni dzień jarmarku możemy tam się przejść? - odwróciłam się twarzą do niego. - Chciałam iść, ale jakoś nie było okazji - na jego ustach pojawił się uśmiech przez co ja mimowolnie też się uśmiechnęłam. Nadal działał na mnie tak samo.
- Mi pasuje tylko skoczę się ubrać - zaśmiał się.
- Poczekam w aucie - wyszłam z domu chłopaka wsiadając do samochodu. Co ja tak naprawdę robię spędzę wigilię z moim byłym na jarmarku świąteczny. Sam fakt, że nie jadę do domu z własnej woli. Włączyłam podgrzewanie bo zaczęło mi przeszkadzać zimno docierające z dworu do środka auta.
Rozłożone piękne budki z przeróżnymi rzeczami, oświetlone lampką idealnie wpasowywały się w świąteczny klimat Krakowa. W ciszy przechadzaliśmy się po kolejnych kramach.
- Może coś zjemy? - zaproponował Bartek wskazując na budkę z pierogami. Przytaknęłam podchodząc do rozpiski z rzeczami do kupienia.
Brunet stanął obok mnie również wybierając coś dla siebie.
- Dwa razy pierogi z mięsem i dwie świąteczne herbaty - powiedział, a ja spojrzałam na niego czule. Nadal wszystko pamięta. Nie umiałam być obojętna, nawet takie drobne gesty mnie wzruszały.
- Państwo stoją pod jemiołą - krzyknął mężczyzna z sąsiedniej budki. - Trzeba się pocałować - zaśmiał się, a ja zaczęłam przeklinać tą cholerną tradycje. Spojrzałam do góry by upewnić się, że nad moją głową wiszą gałązki jemioły. Popatrzyłam na Bartka który uśmiechał się nie śmiałe. Przybliżyłam się do jego ust i delikatnie je pocałowałam. Mimo, że nie musiałam tego robić coś podpowiadało mi by odzyskać Bartka. Odsunąłem się i wzięłam nasze zamówienie od pana z budki który się do nas uśmiechał. Zaczęłam kierować się w stronę następnych budek, chłopak za chwilę mnie dogonił. Podałam mu jego pierogi uśmiechając się lekko.Kochani życzę wam wesołych Świąt! Smacznych pierogów na wigilii oraz samych super prezentów! Kalendarz niestety dobiega końca, ale za to widzimy się już za niedługo na reszcie moich dzieł ❤️
