Schodząc po schodach, usłyszałam trzask. Struchlały mi wszystkie kończyny ciała. Od zawsze tak reagowałam na jakiekolwiek nagle wydane odgłosy. Tym razem, prawdopodobnie był to dźwięk tłuczonego talerza. Tak, talerz się stłukł.
Talerz się stłukł? Och, na pewno nie sam.
Eleanor go stłukła.
Eleanor to moja babcia. Właściwie nie wiem, dlaczego zwracam się do niej po imieniu. Nie potrafię inaczej.
Mieszkamy tylko we dwie, w skromnym, przytulnym domku w Norwegii w regionie Østfold w miasteczku Fredrikstad. Trzeba wiedzieć, że w Norwegii często pada deszcz, a Norwegowie wyznają zasadę, że nie ma złej pogody, jest tylko źle dobrane ubranie. Dość pozytywnie, co?
Mamy tylko siebie.
Moi rodzice... Moi rodzice zaginęli bez śladu i jakiegokolwiek znaku życia podczas rzekomej podróży do Holandii, znajdującej się około 1330 kilometrów od miejsca naszego zamieszkania. Kraju, który znany jest z licznych wiatraków, sera, chodaków, tulipanów, rowerów, przyzwolenia dla miękkich narkotyków oraz legalizacji prostytucji, aborcji, eutanazji i małżeństw między osobami tej samej płci. Tak, właśnie tak.
Brzmi dość podejrzanie, nie mam racji? W jakim celu mieliby się tam udać?
Eleanor twierdzi, że nie ma nawet cienia szans, iż jeszcze wdychają i wydychają powietrze z płuc. Przecież nie zapomnieliby tak łatwo o wszystkim, co zostawili te 1330 kilometrów w tyle.
Pesymistka.
Ale czy i ja taką się nie stałam? Być może mamy to we krwi. Od momentu, kiedy otworzyłam oczy, po niemal rocznej śpiączce, mam nieprawdopodobne wahania nastroju. W jednym momencie jestem spokojna, potulna, niczym baranek. Za chwilę potrafię wybuchnąć złością tak ogromną, że mogłabym porozrzucać wszystko wokół siebie, czyniąc niewyobrażalne zniszczenia. Nie, żebym bawiła się w tornado, bądź tsunami. Nie mam na to wpływu. Jakby ktoś zdalnie mną sterował. Jakbym, przy pomocy pilota czy czarodziejskiej różdżki, była czyjąś lalką.
Z tego co mi wiadomo, nie przebywałam w szpitalu. Nie przebywałam podczas swojej choroby również w domu. Znajdowałam się w klinice, której dokładnego miejsca położenia nie zdradzono mi. Ani nazwy. Właściwie... Zupełnie nic o niej nie wiem. Nie mam też ochoty zadawać pytań. Ten rozdział mojego życia pragnęłam zamkąć. Chcę zapomnieć o tym, ile straciłam. Chcę zapomnieć o tym, jak bardzo zmieniła mnie ta choroba. Jakby razem z końcem śpiączki obudziła się nowa osoba. A osoba ta znajdowała się we mnie.
Do kuchni weszłam z niezbyt obiecującą miną.- Dzień dobry - mruknęłam bardziej do siebie, niż w kierunku mojej babci. Jednak dosłyszała te dwa słowa. Eleanor ma gumowe uszy, jak słowo daję!
- Witaj, Lily - o dziwo, uśmiechnęła się do mnie promiennie. - Przekąsisz coś? Właśnie wyciągałam dla siebie jajka, miałam w planach zrobić jajecznicę. Załapiesz się?
Chwilę się zastanawiałam. Co się stało, że powitała mnie tak ciepło? Czy dzisiaj jakaś specjalna okazja? Święta, Nowy Rok, dzień dziecka, moje urodziny? Zdaje mi się, że zwykły dzień powszedni. Poniedziałek. Pierwszy dzień tygodnia. Według naszej wiary, drugi. Niedziela jest przecież pierwszym. Załapaliście genezę nazwy poniedziałek? Po-niedzieli.
- W zasadzie, nie jestem spejalnie głodna - odpowiedziałam. Mój głos zabrzmiał chłodniej, niżbym tego chciała. - Ale herbatą czy kawą nie pogardzę. - Teraz z kolei głos wydawał się miły, ciepły, przyjazny. O co tutaj właściwie chodzi? Sama nie kontroluję tego, co mówię i jaki ton nadaję głosowi.
- Już wstawiam czajnik z wodą. Zdecyduj się między tą herbatą czy kawą. Osobiście proponuję kawę. Pierwszy dzień szkoły może nie należeć do łatwiejszych do przebrnięcia. Kawa powinna załatwić tę sprawę. Dodać ci pewności siebie i energii. - Nie mogłam się z nią kłócić. To mocne argumenty. Dobre argumenty.
- Masz rację. W takim razie, poproszę kawę. Jednak nie taką zwyczajną. Z miodem, jeśli nie wymagam zbyt wiele.
- Oczywiście, moja droga. Już się robi.
CZYTASZ
xxx
RandomHistoria, która prawdopodobnie nie powali Cię na kolana. Historia, która prawdopodobnie nie sprawi, że spadniesz z krzesła, na którym być może właśnie siedzisz. Historia, która prawdopodobnie nie sprawi, że usiądziesz na łóżku, w którym być może wł...