Nie tak lekki poranek

352 8 4
                                    

Noc przespałam w miarę spokojnie. Spokojnie, jak na mnie. Wyjątkowo nie śniłam o pogrążaniu się w ciemnościach i toniach wodnych. Dostęp do wszystkich mrocznych zakamarków uśpionej podświadomości pozostał zamknięty.

Po przebudzeniu towarzyszył mi jednak dziwny niepokój.
W końcu ile razy w życiu zostaje się poinformowanym o tak przykrej wieści? Nie jest łatwo ją przyswoić.
Przed oczami cały czas mam obrazy, które podpowiedziała mi wyobraźnia.
Moja mama szczęśliwa.
Moja mama wymyślająca imię dla przyszłego, nowego członka rodziny.
Moja mama jadąca z uśmiechem na badanie USG.
Moja mama wracająca załamana po owym badaniu.
I kolejnym, bo przecież sprzęt mógł zawieść.
Moja mama siedząca z podwiniętymi nogami na wygodnej kanapie.
Moja mama w wymiętych ubraniach, z czerwonymi oczami wypełnionymi zupełnym brakiem ochoty do życia.
Moja mama, która utraciła część siebie mającą możliwość rozkwitu i stania się CZYMŚ.
Mającą możliwość stania się KIMŚ.

Z największą trudnością wykaraskałam się spod cudownie ciepłej i miłej w dotyku pościeli. Uporządkowałam łóżko i z czułością pogładziłam poduszkę oraz kołdrę, jakbym chciała jeszcze choćby na chwilę zatrzymać ze sobą strzępki nocy i snu. Przeciągnęłam się, aby rozprostować kości i skromnie ziewnęłam.

Skromnie? Chciałabym! Moje ziewnięcie musiał słyszeć sam Barack Obama jedzący właśnie wytworne śniadanie w białym szlafroku.

Spojrzałam na zegarek. Do dzwonka obwieszczającego początek lekcji miałam jeszcze półtorej godziny. Sporo czasu. Postanowiłam wziąć szybki prysznic, aby nieco bardziej się pobudzić.

Gorąca woda działała kojąco i czułam się doskonale, kiedy na moje nagie ciało lał się jej strumień. Opamiętałam się dopiero wtedy, gdy dobiegło mnie pukanie w drzwi łazienki.
Woda nie jest za darmo, zwykła mawiać Eleanor. Woda kosztuje. Bądź oszczędna, nie śpimy na pieniądzach.

Wytarłam się zwinnie białym ręcznikiem, po czym zaczęłam szukać balsamu. Stał się moim ulubionym całkiem niedawno. Ma zapach kokosu, jednak nie jest on duszący, a przyjemny, lekki. Delikatnymi ruchami zaczęłam wmasowywać go w swoje wrażliwe ciało odprężając się przy tym powoli.
Następnie włożyłam przygotowane wcześniej ubranie. Nic specjalnego. Zwykłe czarne spodnie z historią oraz podkoszulek w tym samym kolorze. Na ramiona postanowiłam zarzucić długi po same kolana, rozpinany, utrzymany w ciemnych szarościach kardigan.

Włosy, które na noc spięłam w luźnego warkocza, po rozpuszczeniu były lekko podkręcone. Mam to szczęście, że nie muszę myć ich codziennie. A wczorajsza sytuacja sprawiła, że nawet nie miałam na to ochoty. Pozwoliłam im żyć własnym życiem.

Zawsze marzyłam o długich do pasa czarnych włosach, jak Jasmine i wszystkie te nieskazitelne postacie z bajek i filmów. Jestem ciemną brunetką, ale mimo tego daleko mi do odcienia hebanu.

Po wykonaniu wymienionych wyżej czynności należało zająć się twarzą. Nałożyłam krem, a następnie skusiłam się na odrobinę fluidu i pudru, gdyż po wczorajszych atrakcjach przypominałam młode zombie. Oczy miałam podkrążone i sine, więc potraktowałam je dodatkowo korektorem.

Następnie przeszłam do makijażu zmęczonych oczu. Wiele osób uważa, że posiadacze niebieskich to szczęściarze. Jednak mnie fascynują ciemne, niemal czarne barwy tęczówek. Niestety zazwyczaj nie możemy mieć tego, czego chcemy, więc żyję z takimi, jakie mam. Plusem jest, że makijaż wykonywany może być w praktycznie każdy sposób. Nadają się palety z odcieniami różu, wrzosu, fioletu, ale również złota, beżu i brązu. Z racji tego, że posiadam tylko drugi zestaw, przyprószyłam powieki brązowym cieniem, a kąciki delikatnie pokryłam beżowym. Aby nadać wyrazu oczom, skusiłam się również na tusz. Z brwiami nie musiałam robić nic, ponieważ oprawę oczu miałam niezwykle ciemną.

Spojrzałam w lustro ostatni raz. Byłam gotowa.

Schodząc po schodach poczułam woń parzonej kawy. Niezawodna Eleanor.

- Czy pani zdaje sobie sprawę z tego, która obecnie jest godzina? - zapytała mnie ze śmiechem, a ja przecząco pokiwałam głową. Chyba nie siedziałam długo pod prysznicem, prawda?

- Nie mam pojęcia, jednak z pewnością odpowiednia na doskonałą kawę - odpowiedziałam, ziewając lekko.

- Otóż muszę cię zmartwić. Niecałe piętnaście minut do rozpoczęcia zajęć.

Złapałam się teatralnie za głowę, w duchu przeklinając samą siebie. Mogłam ustawić choć maleńkie przypomnienie w telefonie! Definitywnie muszę wziąć się w garść.

- Na twoje szczęście, jakiś samochód przed chwilą zaparkował pod domem. Dałabym sobie rękę uciąć, iż to ten młodzieniec z wczoraj.

Mój mózg nie przyjmował tej informacji, odrzucał ją. Z jakiej racji Adam miałby czekać pod moim domem? Czekać... Na mnie?

- Musiałaś coś pomylić. Równie dobrze może to być seryjny morderca czekający na młodociany kąsek - rzekłam z wymuszonym uśmiechem. Gdzieś jednak w głębi duszy wiedziałam, że to mógłby być on.

Zaczęłam pospiesznie wkładać buty i kurtkę. Początkowo prawą nogę wkładałam do lewego sztybleta, jednak w porę się opamiętałam. Koło uszu przeleciało mi: Nawet kawy nie wypiłaś, lecz nie miałam już czasu na takie rozkosze. Zdyszana i zdenerwowana wpadłam do samochodu Adama. A to się chłopak lekko zdziwił.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Kochani!
Pierwszy raz dopisuję pod rozdziałem coś od siebie, jednak myślę, że jest to uzasadnione! Od dodania ostatniego rozdziału stuknęło mi 500 "oczek" (tak już nazywam wyświetlenia i kliknięcia w opowiadanie), co sumuje się w ponad 1500! Jestem Wam niewiarygodnie wdzięczna. Nie wiem, ilu mam stałych czytelników, ale mam nadzieję, że osoby te są zadowolone i niejako wczuły się w mój klimat.
Zachęcam do komentowania oraz zostawiania tych maleńkich motywujących mnie gwiazdeczek.
Życzę miłej lektury i serdecznie pozdrawiam, ja! :) xx

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 06, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

xxxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz