♪ 7 ♪

3.8K 313 9
                                    

Wpatrywał się w nią uważnie nie mogąc do końca uwierzyć, kogo właśnie uratował.

- Jasmine? - Wydukał w końcu. To nie mogła być prawda.

- L-luke? - Dziewczyna nadal nieco roztrzęsiona zadarła głowę, a jej reakcja była niemal taka sama jak blondyna - Co Ty tu robisz? - dodała podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Chciałem znaleźć tylne wyjście, a jak się okazało uratowałem Ci tyłek przed tym napaleńcem - Podrapał się po karku i ruszył powoli w jej kierunku.

- Dziękuje - Mruknęła cicho.

- Odprowadzić Cię do domu? Wątpię w to, że chcesz tu zostać - Zaoferował. Alkohol, który krążył w jego żyłach jakoś tak dziwnie wyparował.

- Nie trzeba. Poradzę sobie - Stwierdziła wstając z kanapy. Zabrała swój plecak leżący na toaletce, upewniła się, że wszystko zabrała i zarzuciła tobołek na swoje ramie ruszając w kierunku drzwi.

- Daj spokój Jas, to tylko głupia przysługa - Luke złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Jej oczy, podobnie jak twarz nie wyrażały żadnego wyrazu. Wyglądały tak jakby były z kamienia.

- Nie dasz mi spokoju? - Zapytała przeczesując palcami włosów. Jedyne czego chciała w tamtej chwili to odrobina spokoju. Czy wymagała za wiele?

- Prawdopodobnie nie - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko ukazując dołeczki.

- Czyli prawdopodobnie muszę się zgodzić? - Ciągnęła dalej.

- Prawdopodobnie tak - Zaśmiał się - To jak? - dodał otwierając przed nią drzwi.

- Niech Ci będzie - Westchnęła cicho i wyszła na korytarz. Zdawało się, że sytuacja z przed chwili nie miała miejsca, a ona zachowywała się całkiem normalnie. Jednak tam w środku nadal cała drżała ze strachu i płakała. Uczucia skryła maską, bo nie chciała okazywać swojej słabości, nie było po co. Tym bardziej, że sytuacje takie jak ta miały już miejsce, ale Zayn zawsze był w pobliżu. Teraz nie miał na to nawet najmniejszej szansy. Jego gabinet znajdował się na drugim końcu budynku.

- Mam Cię zatrudnić jako lokaja? - Zapytała, gdy otworzył jej po raz kolejny drzwi.

- Po prostu chce być miły - Stwierdził wzruszając ramionami - Hej, wszystko w porządku? - dodał widząc, że po raz kolejny odpłynęła wraz ze swoimi myślami.

- Tak. Po prostu nie lubię się niepotrzebnie odzywać - Odpowiedziała i powróciła do stanu z przed kilku sekund.

Na próżno próbował nawiązać z nią jakikolwiek kontakt. Pisała w myślach scenariusze tego wieczoru, gdyby Luke jednak się nie zjawił i jej nie uratował. Każdy następny był coraz gorszy, coraz czarniejszy. Dziękowała mu w duchu po stokroć, choć powinna zrobić to znowu realnie.

Mijali kolejne ulice oddalając się znacznie od centrum Los Angeles. Nie przeszkadzało jej, że mieszka aż tak daleko i nie jest to praktyczne. W prawdzie nie miała wyboru, ale czuła się tam dobrze, po mimo doskwierającej jej samotności.

- To tutaj - Oznajmiła zatrzymując się przed swoim domem.

- Mieszkasz w pustostanie? - Blondyn nie krył swojego zdziwienia. Myślał, że ma jakiś dom na przedmieściach czy coś. Wszystko tylko nie to.

- Tak. Coś w tym złego? - Stwierdziła szukając w plecaku kluczy - Nie nazwałabym tego miejsca pustostanem. Jest wszystko czego potrzeba do normalnego funkcjonowania. Nie potrzebuje nie wiadomo jaki luksusów - dodała znajdując poszukiwaną rzecz.

- Rozumiem - Cicho mruknął.

- Dzięki za towarzystwo - Otworzyła drzwi i zatrzymała się w nich - Wejdziesz? - zaproponowała.

- Nie dziękuje. Może innym razem - Stwierdził - Nie ma za co. Do zobaczenia - pomachał jej ręką i zaczął odchodzić w swoim kierunku. Dziewczyna wzruszyła ramionami i zamknęła drzwi. Odrzuciła klucze na szafkę i osunęła się po drewnianej powłoce skrywając twarz w dłoniach. Tego było za dużo jak na jeden dzień.

***

Idąc w kierunku swojego mieszkania zaczął szukać kluczy. Przeszukał wszystkie kieszenie, ale ani śladu po poszukiwanej rzeczy. Przeklną cicho przypominają sobie, że zostawił je w studiu, w pokoju socjalnym. Ze zdenerwowania kopnął leżący na ziemi kamyk i zawrócił. Calum póki, co jeszcze nie wrócił z Jo od jej rodziców. Ashton wyjechał za miasto, został jedynie Michael.

Westchnął cicho i ruszył w kierunku mieszkania kolorowłosego przyjaciela.

***

Dobijał się do drzwi od dobrych dwóch minut. W końcu usłyszał jakieś mamrotanie po drugiej stronie, a po chwili przekręcany zamek.

- Luke? Co Ty tu robisz? - Sophie, dziewczyna Michael'a otworzyła je. Miała zmierzwione włosy, zaspane oczy, a jedyne co zakrywało jej ciało, to sprana i rozciągnięta koszulka Michael'a z logo Nirvany.

- Hei - Odpowiedział - Przepraszam, że was nachodzę o nieludzkich porach, ale zostawiłem klucze od swojego mieszkania w studiu, nie mam jak tam wejść, bo uruchomi się alarm i narobię niepotrzebnego zamieszania, a Ashton'a i Calum'a nie ma. Zostaliście mi tylko wy - dodał tłumacząc zaistniałą sytuacje.

- Cześć Hemmings - Pojawił się zaspany Clifford. Objął od tyłu brunetkę i pocałował ją w miejscu zagłębienia jej szyi - Co Cię sprowadza? - dodał ziewając przy okazji szeroko.

- Znowu zostawił klucze w studiu, a Ash'a i Hood'a nie ma - Wytłumaczyła Soph.

- Ciesz się, że mamy wygodną kanapę - Stwierdził Clifford ciągnąć brunetkę w głąb mieszkania - Poduszkę i koc znajdziesz w szafie w przedpokoju. Rano ma Cię tu nie być. Dobranoc - dodał znikając za ścianą.

Luke zaśmiał się na reakcje przyjaciela. Zdjął buty i kurtkę, zamknął mieszkanie, znalazł potrzebne rzeczy i ruszył w kierunku salonu.

Cieszył się, że miał takich przyjaciół.

~*~

Dawno tu nic nie było >.< 

Jak się podoba? Moim zdaniem nie ma tragedii. :-/ Zoe Sugg gra Sophie - dziewczynę Mike'a ;)

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :D

street dancers • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz