Wpatrywał się w nią uważnie nie mogąc do końca uwierzyć, kogo właśnie uratował.
- Jasmine? - Wydukał w końcu. To nie mogła być prawda.
- L-luke? - Dziewczyna nadal nieco roztrzęsiona zadarła głowę, a jej reakcja była niemal taka sama jak blondyna - Co Ty tu robisz? - dodała podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Chciałem znaleźć tylne wyjście, a jak się okazało uratowałem Ci tyłek przed tym napaleńcem - Podrapał się po karku i ruszył powoli w jej kierunku.
- Dziękuje - Mruknęła cicho.
- Odprowadzić Cię do domu? Wątpię w to, że chcesz tu zostać - Zaoferował. Alkohol, który krążył w jego żyłach jakoś tak dziwnie wyparował.
- Nie trzeba. Poradzę sobie - Stwierdziła wstając z kanapy. Zabrała swój plecak leżący na toaletce, upewniła się, że wszystko zabrała i zarzuciła tobołek na swoje ramie ruszając w kierunku drzwi.
- Daj spokój Jas, to tylko głupia przysługa - Luke złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Jej oczy, podobnie jak twarz nie wyrażały żadnego wyrazu. Wyglądały tak jakby były z kamienia.
- Nie dasz mi spokoju? - Zapytała przeczesując palcami włosów. Jedyne czego chciała w tamtej chwili to odrobina spokoju. Czy wymagała za wiele?
- Prawdopodobnie nie - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko ukazując dołeczki.
- Czyli prawdopodobnie muszę się zgodzić? - Ciągnęła dalej.
- Prawdopodobnie tak - Zaśmiał się - To jak? - dodał otwierając przed nią drzwi.
- Niech Ci będzie - Westchnęła cicho i wyszła na korytarz. Zdawało się, że sytuacja z przed chwili nie miała miejsca, a ona zachowywała się całkiem normalnie. Jednak tam w środku nadal cała drżała ze strachu i płakała. Uczucia skryła maską, bo nie chciała okazywać swojej słabości, nie było po co. Tym bardziej, że sytuacje takie jak ta miały już miejsce, ale Zayn zawsze był w pobliżu. Teraz nie miał na to nawet najmniejszej szansy. Jego gabinet znajdował się na drugim końcu budynku.
- Mam Cię zatrudnić jako lokaja? - Zapytała, gdy otworzył jej po raz kolejny drzwi.
- Po prostu chce być miły - Stwierdził wzruszając ramionami - Hej, wszystko w porządku? - dodał widząc, że po raz kolejny odpłynęła wraz ze swoimi myślami.
- Tak. Po prostu nie lubię się niepotrzebnie odzywać - Odpowiedziała i powróciła do stanu z przed kilku sekund.
Na próżno próbował nawiązać z nią jakikolwiek kontakt. Pisała w myślach scenariusze tego wieczoru, gdyby Luke jednak się nie zjawił i jej nie uratował. Każdy następny był coraz gorszy, coraz czarniejszy. Dziękowała mu w duchu po stokroć, choć powinna zrobić to znowu realnie.
Mijali kolejne ulice oddalając się znacznie od centrum Los Angeles. Nie przeszkadzało jej, że mieszka aż tak daleko i nie jest to praktyczne. W prawdzie nie miała wyboru, ale czuła się tam dobrze, po mimo doskwierającej jej samotności.
- To tutaj - Oznajmiła zatrzymując się przed swoim domem.
- Mieszkasz w pustostanie? - Blondyn nie krył swojego zdziwienia. Myślał, że ma jakiś dom na przedmieściach czy coś. Wszystko tylko nie to.
- Tak. Coś w tym złego? - Stwierdziła szukając w plecaku kluczy - Nie nazwałabym tego miejsca pustostanem. Jest wszystko czego potrzeba do normalnego funkcjonowania. Nie potrzebuje nie wiadomo jaki luksusów - dodała znajdując poszukiwaną rzecz.
- Rozumiem - Cicho mruknął.
- Dzięki za towarzystwo - Otworzyła drzwi i zatrzymała się w nich - Wejdziesz? - zaproponowała.
- Nie dziękuje. Może innym razem - Stwierdził - Nie ma za co. Do zobaczenia - pomachał jej ręką i zaczął odchodzić w swoim kierunku. Dziewczyna wzruszyła ramionami i zamknęła drzwi. Odrzuciła klucze na szafkę i osunęła się po drewnianej powłoce skrywając twarz w dłoniach. Tego było za dużo jak na jeden dzień.
***
Idąc w kierunku swojego mieszkania zaczął szukać kluczy. Przeszukał wszystkie kieszenie, ale ani śladu po poszukiwanej rzeczy. Przeklną cicho przypominają sobie, że zostawił je w studiu, w pokoju socjalnym. Ze zdenerwowania kopnął leżący na ziemi kamyk i zawrócił. Calum póki, co jeszcze nie wrócił z Jo od jej rodziców. Ashton wyjechał za miasto, został jedynie Michael.
Westchnął cicho i ruszył w kierunku mieszkania kolorowłosego przyjaciela.
***
Dobijał się do drzwi od dobrych dwóch minut. W końcu usłyszał jakieś mamrotanie po drugiej stronie, a po chwili przekręcany zamek.
- Luke? Co Ty tu robisz? - Sophie, dziewczyna Michael'a otworzyła je. Miała zmierzwione włosy, zaspane oczy, a jedyne co zakrywało jej ciało, to sprana i rozciągnięta koszulka Michael'a z logo Nirvany.
- Hei - Odpowiedział - Przepraszam, że was nachodzę o nieludzkich porach, ale zostawiłem klucze od swojego mieszkania w studiu, nie mam jak tam wejść, bo uruchomi się alarm i narobię niepotrzebnego zamieszania, a Ashton'a i Calum'a nie ma. Zostaliście mi tylko wy - dodał tłumacząc zaistniałą sytuacje.
- Cześć Hemmings - Pojawił się zaspany Clifford. Objął od tyłu brunetkę i pocałował ją w miejscu zagłębienia jej szyi - Co Cię sprowadza? - dodał ziewając przy okazji szeroko.
- Znowu zostawił klucze w studiu, a Ash'a i Hood'a nie ma - Wytłumaczyła Soph.
- Ciesz się, że mamy wygodną kanapę - Stwierdził Clifford ciągnąć brunetkę w głąb mieszkania - Poduszkę i koc znajdziesz w szafie w przedpokoju. Rano ma Cię tu nie być. Dobranoc - dodał znikając za ścianą.
Luke zaśmiał się na reakcje przyjaciela. Zdjął buty i kurtkę, zamknął mieszkanie, znalazł potrzebne rzeczy i ruszył w kierunku salonu.
Cieszył się, że miał takich przyjaciół.
~*~
Dawno tu nic nie było >.<
Jak się podoba? Moim zdaniem nie ma tragedii. :-/ Zoe Sugg gra Sophie - dziewczynę Mike'a ;)
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :D
CZYTASZ
street dancers • hemmings
FanficCzy w miejscu takim jak Hollywood znajdzie się miejsce na miłość pomiędzy uliczną tancerką i zawodowym choreografem? ~*~ [zakończone ✔] [inspirowane Hollywood Tonight od Michaela Jacksona] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2015/16)