Rozdział 18

104 14 1
                                    

Rozdział 18

Słowa Diabła nieco ją skołowały. Zmarszczyła brwi i trochę ospałym krokiem ruszyła we wskazaną stronę. Poczuła się rozdrażniona faktem, że chłopak po raz kolejny rzucał jakieś niezrozumiałe polecenia i po prostu znikał, nie kwapiąc się do wyjaśnień. To był jego kolejny irytujący i niepojęty nawyk, którym potrafił doprowadzić dziewczynę do białej gorączki.

Przyspieszyła, wiedząc, że lada moment będzie spóźniona, a wolała nie wiedzieć, jak tutaj traktowali takie wykroczenia. Pokonała ostatnią prostą i zauważyła wspomniane drzwi, którymi dostała się do celu.

Pole było tak wielkie, że nie była w stanie dostrzec jego końca. Całkiem spora grupka ludzi została tak rozstawiona, że zdawało się, iż jest tu tylko kilka osób. Zielona barwa trawy była tak intensywna, że wydawała się niemal sztuczna. Arabella kucnęła i przejechała przez doszukała się żadnej różnicy między nimi, a tymi, z którymi miała do czynienia w rodzinnych stronach. Zauważyła mnóstwo punktów, w których można było potrenować wszelakie umiejętności – od siły i szybkości, po celność i precyzję. Wszystko wydawało się przemyślane i dopracowane w najmniejszym detalu. W najśmielszych snach nie wyobrażała sobie, że tak niezwykłe miejsce może istnieć. Ta perfekcja napełniała ją wręcz pewnym niepokojem.

Usłyszała nawoływanie ich opiekuna i podążyła za tłumem, który posłusznie zgromadził się wokół mentora. Każdy został przydzielony na konkretne stanowisko i po wykonaniu serii testów, kierował się przeciwnie do ruchu wskazówek zegara na kolejne pola.

Udała się na pierwszy obiekt, który sprawdzał jej wytrzymałość. Musiała jak najdłużej zawisnąć na drążku, jakby pod spodem była przepaść. Nie lubiła tego typu ćwiczeń i zdecydowanie nie była to jej mocna strona. Nie miała jednak nic do gadania, więc rozciągnęła się porządnie i zrobiła krótką rozgrzewkę, a gdy maszyna obok wydała rozkaz, zawisła, napinając mięśnie ramion i starając się nie myśleć o nieprzyjemnym uczuciu, jakie towarzyszyło takiemu wysiłkowi.

Najgorsze w byciu pierwszym było to, że nie wiedziała jak wysoko zostanie ustawiona poprzeczka i ile powinna z siebie dać. Była pewna, że i tak będą lepsi, ale nie chciał też być na szarym końcu. W końcu dłonie zaczęły jej się pocić, palce ślizgać, a ręce rwać tak bardzo, że nagle bycie największą niedojdą przestało wydawać się tak straszne. Nie zważając na konsekwencje, puściła trzymaną rurkę i wylądowała miękko na ziemi. Oddychała nierówno i starała się rozmasować boleśnie rozciągnięte, o ile nie naderwane, stawy. Ledwo zaczęła, a już miała serdecznie dosyć.

- Liczyłem na więcej – usłyszała surowy głos, a policzki momentalnie zapiekły ją ze złości i upokorzenia. Nie odważyła się spojrzeć trenerowi w oczy, więc zwyczajnie podążyła do kolejnego punktu.

Czterdzieści minut wystarczyło, by ledwo zipała, czując ból w każdej cząstce swojego drobnego ciała. Obiecała, że już nigdy nie odważy się zająknąć na temat zajęć z Shannon, a tym bardziej na nie narzekać. Na szczęście miała przed sobą ostatni sprawdzian przed wyczekiwaną z utęsknieniem przerwą.

Przynajmniej wreszcie dotarła do czegoś, co choć trochę lubiła i doskonale potrafiła. Ujęła w dłonie dość ciężką kuszę i skierowała się na wyznaczoną linie. Wycelowała w środek tarczy i posłała strzał, który padł niedaleko samego środka. Nie przerywała, popadła w swego rodzaju trans i nie spoczęła dopóki wszystkie bełty nie znalazły się u celu. Była praktycznie bezbłędna, nie tracąc ani jednego pocisku. Kończąc, spostrzegła, że wokół jej stanowiska zrobiło się spore widowisko i niespecjalnie ją to ucieszyło. Nie zależało jej na niepotrzebnym zamieszaniu i uciążliwej uwadze, ale z drugiej strony lepiej, żeby te smarki wiedziały z kim miały do czynienia i wiedziały, gdzie ich miejsce.

Heartless DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz