Rozdział 5

348 33 4
                                    

            Rozdział 5

Powrót do domu napełnił ją niespotykanym entuzjazmem. Była wolna, przynajmniej na swój sposób. Nie musiała siedzieć w swojej klatce w siedzibie, nie musiała zmieniać miejsca zamieszkania, nie musiała porzucać bliskich. Mogła wrócić do swojego dawnego życia i udawać, że wszystko było w porządku. Wiedziała, że łączenie ze sobą tych dwóch światów było ryzykowne, wymagało wielu poświęceń i kłamstw, ale nie zamierzała się poddawać. Nie potrafiła sobie wyobrazić egzystowania w tym piekle bez swojej rodziny i nie była gotowa by się z nimi rozstać, nawet na dłuższą chwilę.

            Co kilkanaście minut zatrzymywała się by podejrzeć mapę. Musiała szybko rozeznać się w terenie, bo przeczucie podpowiadało jej, że niebawem nie będzie miała czasu przyglądać się bzdurnym karteczkom i będzie zdana tylko na siebie. Cieszyła się, że mogła liczyć na pomoc Shannon i że dostała szansę by się wykazać. Zamierzała ją wykorzystać i dać z siebie wszystko. Martwiło ją, co prawda, że już pierwszego dnia przysporzyła sobie nieprzyjaciół, ale starała się nie przywiązywać do tego większej wagi. Nie zależało jej na ciepłych relacjach z współpracownikami, chciała jedynie przetrwać.

            Trzymając się otrzymanych wcześniej wskazówek, udało jej się dotrzeć na dobrze znany targ. To tu spędziła mnóstwo czasu, próbując odsprzedać za marne grosze każdą możliwą zbędną rzecz by zapewnić sobie i bliskim wyżywienie. Starała wtopić się w tłum i przemknąć jak najszybciej do domu, ale nie wychodziło jej to najlepiej. O ile w okolicach hotelu była kompletnie obcym przechodniem, to tutaj znali lub chociaż kojarzyli ją niemal wszyscy. Co kilka kroków ktoś jej się kłaniał albo ją zaczepiał. Próbowała być miła, bo wielu z tych ludzi niegdyś jej pomogło i wszyscy znajdowali się w podobnej sytuacji, ale nie miała czasu na bezsensowne pogawędki. Nie, gdy nie spała od wielu godzin i bolał ją każdy mięsień, a żołądek skręcał się z głodu. Uprzejmie spławiała każdego znajomego, tłumacząc się pośpiechem i uśmiechając się wymuszenie.

            Przemierzała kolejne tłoczne alejki, nie zwracając większej uwagi na targujących się zawzięcie mieszkańców. W głowie miała jedynie swój cel, którym było jej ukochane stare łóżko. Obawiała się tylko spotkania z ojcem, któremu musiała zgrabnie wytłumaczyć, że od teraz jej zniknięcia będą znacznie częstsze, ale też dużo bardziej owocne – była pewna, że jeśli się spisze w powierzonych zadaniach, już nigdy nie będzie się musiała martwić o sprawy materialne swojej rodziny.

            - Arie? – dobiegł ją niepewny dziewczęcy głos nieopodal siebie. Była pewna, że ze zmęczenia po prostu się przesłyszała, bowiem nikt już nie używał wobec niej tego zdrobnienia. Zdarzało się to okazjonalnie wyłącznie jej siostrze, której z całą pewnością tu teraz nie było. – Arie! – usłyszała ponownie, tym razem znacznie głośniej i wyraźniej.

            Zdezorientowana, odwróciła się raptownie i dostrzegła zmierzającą w jej stronę rudowłosą dziewczynę. O nie, tylko nie ona – przebiegło jej przez myśl. Ta wariatka była ostatnią osobą, z którą Arabella chciała mieć w tej chwili do czynienia. Z trudem powstrzymała się od wywrócenia oczami i cicho westchnęła, czekając, aż jej dawna przyjaciółka przepcha się przez tłum.

            - No hej! – zawołała, gdy stanęła tuż przed celem swojej wędrówki. – Dawno cię nie widziałam – stwierdziła pogodnie, odrzucając na plecy kępkę czerwonych loków. Optymizm tryskający z tej dziewczyny był tak wielki, że aż przesadny.

            - Miałam sporo na głowie – bąknęła Ara, starając się jak najszybciej uciąć tę bezcelową wymianę zdań.

            - Rozumiem, rozumiem – zaszczebiotała, potrząsając energicznie głową. W jej ciemnych oczach połyskiwały iskierki szczęścia, które najczęściej dostrzegało się jedynie u dzieci. Brunetka miała wrażenie, że Madeleine mentalnie przestała się rozwijać gdzieś w połowie przedszkola i przez większość czasu było to dla niej irytujące i wręcz nie do zniesienia, dlatego zaniedbała tę znajomość, pogrążając się w samotności. – Może wpadniesz na herbatę, porozmawiamy, nadrobimy stracony czas…

Heartless DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz