Witam! Satsu to postać wymyślona przeze mnie i mam nadzieję, że będzie miała wystarczająco pojebane we łbie, by zakumplować się z Jeffem. Opowiadanie ogólnie będzie bardzo brzydkie, więc ostrzegam. CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Zapraszam!~27.08.2016r. - Beta.
Czarnowłosy chłopak biegł główną ulicą, klnąc na siebie w myślach za zbyt dużą chęć zabójstw. Przecież gdyby zabił tylko tego chłopaka i zostawił już tego chłopaka, to zdążyłby uciec przed przyjechaniem policji wezwanej przez sąsiadów. Ale nie, on nie mógł poczuć satysfakcji po jednej śmierci. Chciał więcej, potrzebował tego, by uspokoić swoje pragnienia. Dlatego teraz dopiero po dłuższej chwili zauważył błąd w swej ucieczce. Powinien od razu pobiec w boczne ulice!
Dlatego też zrobił to od razu, gdy zobaczył taką okazję. Większa część jego świadomości nadal była przejęta przez adrenalinę, dlatego nie zwrócił uwagi na dźwięki wydobywające się stamtąd.
- Zostawcie mnie! Puszczajcie! - krzyczała białowłosa dziewczynka, przez dwóch facetów w średnim wieku. Trzeci stał naprzeciw niej i właśnie w tej chwili przyłożył jej z porządnego plaskacza, dzięki czemu umilkła na chwilę.- Zamknij się szmato. Tym razem nie zwiejesz, moi kumple Cię pilnują, a ja w końcu się tobą zajmę tak jak powinien ktoś inny już dawno temu. - warknął facet stojący naprzeciw niej.
Jeff spojrzał na, w tych dzielnicach dosyć częsty, obrazek.
Dwóch facetów trzymało dziewczynę, a trzeci szykował się do zdjęcia spodni.
Obrazek dosyć codzienny, w końcu kto by robił raban z gwałtu na bezdomnym dzieciaku. W dodatku tutaj dochodzą jeszcze jakieś prywatne porachunki... Jednak tym razem ten widok różnił się czymś od poprzednich. Może tym, że dziewczyna wygląda jak dzieciak, a ma siwe włosy? Albo tym, że oczy ma koloru krwi na ubraniu Jeffa, całe załzawione, a jednak usatysfakcjonowane tą sytuacją...
Co dzieciak-albinos robi na ulicy?
Nie miał dużo czasu do namysłu, bo zaraz go zauważyli. Wtedy też nie myślał zbyt długo, tylko zabił ich kilkoma szybkimi ruchami, zanim w ogóle zdążyli zareagować. Spojrzał na dzieciaka, który również nie mógł pojąć tej sytuacji.
Jeżeli będziesz cicho, to przeżyjesz. - szepnął, stając obok niej i przyklejając się do ściany, by być jak najmniej widocznym. Białowłosa dziewczynka, której włosy w tej chwili były jakby nie patrzeć szare od brudu, spojrzała na zakrwawiony nóż w ręku dziwnego chłopaka, potem na ciała nieżywych i nadzwyczaj spokojnie skinęła głową, powstrzymując już szloch, który nadal wypływał z jej ust.
- Dlaczego ich zabiłeś? - spytała cicho, ale spokojnie, głos jej ani trochę nie drżał. Nie czuła strachu. Nie miała powodu, bo przecież, gdyby chciał ją zabić, to już by to zrobił. Płakać też już nie płakała, sytuacja obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, więc jej emocje również.
- Czy to ważne? Uratowałem cię, to nie wystarczy? - odpowiedział pytaniem na pytanie, wyglądając z uliczki, chcąc sprawdzić czy jeszcze jakieś oddziały policji tędy przebiegną. Bo to przed nimi się chował,zauważyła dziewczynka, widząc, że nawet przestał oddychać, gdy pierwsi policjanci przebiegali obok.- Nie. Właśnie o to mi chodzi. Dlaczego oni nie żyją, a ja tak? - spojrzała na niego oczami wielkimi od łez, które wcześniej wylała. Ten wzrok był wręcz przerażający. Taki... pusty.
Jeff the Killer westchnął ciężko, mówiąc sobie w myślach, że to ostatni raz, kiedy się zlitował nad jakimś bachorem. On jej życie ratuje, a tu jeszcze wąty...
- Próbowali cię zgwałcić. W tej chwili śmierć byłaby zbyt prostym rozwiązaniem. - odpowiedział po kilkusekundowej ciszy. Stwierdził, że lepiej będzie nie chwalić się chwilą słabości, w której nie zabił tego gówniarza, tylko zostawił przy życiu, a teraz powoli zaczyna żałować...
- Aha. To okrutne. Zostawisz małą biedną dziewczynkę samą z taką sytuacją? - jej wielkie smutne oczy stały się jeszcze większe i jeszcze smutniejsze. Jeśli zaraz same nie wypadną, to Jeff chyba im pomoże...
Chłopak otaksował ją wzrokiem. Długie włosy sięgają jej co najmniej do bioder. Zapewne nie miała możliwości ich nigdy ścinać. Są długie i byłyby proste, gdyby nie supły, które było widać nawet z takiej odległości. A dzielą ich ze dwa metry... Twarz... gdyby nie bród to zapewne byłaby wręcz biała, a w tej chwili ma któryś odcień szarości, zresztą, tak jak każdy fragment skóry wystający spod szmat, których używa jako ubranie. Pewnie ledwo sobie radzi na ulicy...
- Małą? Masz z piętnaście lat, jesteś już duża.
- Nieprawda, dwanaście! - krzyknęła oburzona, po czym przysłonił jej usta. Otworzyła szeroko oczy, zdając sobie sprawę, że przecież miała być cicho. Spojrzała na niego przepraszająco, a wtedy on zdjął rękę z jej ust.
- Wyglądasz dojrzalej.
- Życie na ulicy robi swoje. Kto ci to zrobił? - spytała, pokazując na blizny na jego twarzy. Możliwe, że się tym ciekawiła, ale raczej po prostu chciała zmienić temat. Jeff musiał chwilę pomyśleć nad odpowiedzią, ale nie dlatego, że nie wiedział co powiedzieć, a dlatego, że nie wiedział CZY to JEJ powiedzieć. Bo w końcu dlaczego miałaby wiedzieć o czymś, o czym wie niewiele osób? Czemu miałaby być w tym gronie?
- Ja sam.
Jeff nie znał odpowiedzi na to pytanie i nie wiedział też, czemu jednak nie był cicho i nie olał pytania. Ale wiedział jedno. Ten dzieciak ma coś w sobie. Coś, co nie pozwalało traktować go jak innych. Niewinność..?
- Wow, to musisz mieć nieźle popierdolone w tym łbie. Psy pobiegły już dalej. Możesz uciekać, fajnie się gadało, psze pana. - dziewczynka zachichotała, po czym uciekła z uliczki, tak jakby ten morderca wcale jej nie groził. Co z nią nie tak?
Albo i nie. Jak Jeff mógł w ogóle pomyśleć, że ten dzieciak jest niewinny? To żyje na ulicy, nie może być niewinne! Nie przeżyłoby nawet dnia!
CZYTASZ
Nawet my możemy poznać szczęście.
FanfictionJeff the Killer spotyka Satsu - nie do końca normalną dziewczynę z ulicy. Czy którekolwiek z nich wyjdzie z tego cało?